Tożsamość odnaleziona

W kameralnym foyer Instytutu Teatralnego gwarno i ciasno. Dzieci i rodzice kręcą się to w jedną, to w drugą stronę, wykrzykując przy tym rytmicznie: "Hej, to ja, ale nie wiem kto! Kręcę się w tamtą i kręcę w tę! Kim jestem bardzo dowiedzieć się chcę!"

Nagle milkną i na polecenie prowadzącego zaczynają dyszeć z językami na brodzie, przykucać i podnosić nogę, by już za chwilę podnosić i opuszczać dłonie, w których trzymają czerwoną tasiemkę... Niezależnie od wieku, niezależnie od stroju i nastroju, szykują się na to, w czym wezmą udział za moment.

Niewielka scena, a na niej kilkoro aktorów w strojach zwierząt, ciekawa, przykuwająca wzrok, a przy tym skromna scenografia, stworzona z tysięcy tasiemek-sznurówek, poprzeplatanych jedna przy drugiej. Widownia pełna.

Na początek krótka lekcja wiedzy o zwierzętach. Gdy nie mamy już wątpliwości, z czego składa się krokodyl, czas poznać głównego bohatera - stwora kolorowego, pogodnego, a jednak nie do końca zadowolonego z życia. Bo jak tu być w pełni szczęśliwym, jeśli się nie wie, kim się jest?

"Hej, to ja, ale nie wiem kto! Kręcę się w tamtą i kręcę w tę! Kim jestem bardzo dowiedzieć się chcę!" - wykrzykuje stwór, a widownia natychmiast podchwytuje jego słowa.

Na drodze w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtującego go pytanie, bohater spotyka różne gatunki zwierząt. Za każdym razem budzi się w nim nadzieja, że już za moment dowie się, kim jest. Niestety... wszystkie stworzenia po kolei nadzieję tę rozwiewają.

"Hej, to ja, ale nie wiem kto! Kręcę się w tamtą i kręcę w tę! Kim jestem bardzo dowiedzieć się chcę!" - wykrzykuje stwór po raz kolejny, rozczarowany brakiem odpowiedzi.

Koniem nie jest, to pewne, bo nie ma grzywy, hipopotamem też nie, bo za mały, papugą - zdecydowanie nie. Ani psem, ani żabą... I w tym właśnie momencie, gdy wszystkie możliwości zostają wyczerpane, bohater... Nie, wbrew temu, co nasuwa się na myśl (dorosłemu widzowi, bo dzieci i tak już od dawna znają tajemnicę), nie załamuje się, nie poddaje. Właśnie w tym momencie odkrywa prawdę.

"Hej, to ja, teraz wiem już kto! Nie kręcę się w tamtą, nie kręcę w tę, teraz nareszcie już wiem! Ja jestem ja!"

Tego fragmentu ani rodzice, ani dzieci nie uczyli się w foyer, a jednak z łatwością chwytają, z entuzjazmem wykrzykują wraz z aktorami, niczym Archimedes swoje "Heureka!".

Odkrycie prawdy, odnalezienie własnego ja, ustalenie swego położenia we wszechświecie to jedno z największych wyzwań, jakie stoi przed człowiekiem - czy to małym, czy tym nieco starszym; to podstawa osiągnięcia szczęścia i równowagi. Zadanie bardzo trudne, ale możliwe, o czym wiedzą już wszyscy, którzy stan ten osiągnęli.

Ktoś może pomyśleć, że kwestia poszukiwania własnej tożsamości jest zbyt poważna, by poruszać ją w sztuce dla dzieci. Z pełną odpowiedzialnością odpowiem, że nie. Wbrew temu, co nam, dorosłym, się zdaje, dzieciom znacznie łatwiej oderwać się od stereotypowego, schematycznego myślenia, które nakazuje poruszanie się w obszarach znanych, bezpiecznych. A gdy jeszcze dostaną narzędzia, jakie niesie ze sobą kultura, takie jak spektakl "Ja jestem ja" - z jednej strony dostosowany do percepcji dziecka (na przykład przez wykorzystanie zwierzęcych bohaterów), z drugiej zaś wciągający i trafiający w sedno, zagrany przez młodych aktorów z entuzjazmem i charyzmą, świetnie poradzą sobie z czekającymi na nie wyzwaniami.



Ewa Świerżewska
Qlturka
7 grudnia 2011
Spektakle
Ja jestem ja