Trzy teatry i trzy sukcesy

„Mazagan. Miasto" w reżyserii Judyty Berłowskiej zrealizowany w Teatrze im. Wilama Horzycy oraz spektakl dla dzieci „Niedźwiedź i Masza, czyli gdzie moja kasza?" wyreżyserowany przez Michała Tramera w Teatrze "Baj Pomorski" w Toruniu zostały wyłonione ze stu piętnastu przedstawień przez Komisję Artystyczną programu „TERAZ POLSKA" i zakwalifikowane wraz z kilkunastoma innymi spektaklami do etapu drugiego.

Z kolei spektaklowi „Ptak" w reżyserii Magdy Drab wystawionemu w Teatrze Polskim w Bydgoszczy Komisja Artystyczna 45.Opolskich Konfrontacji Teatralnych „Klasyka Żywa" przyznała Nagrodę Specjalną za podjęcie w sposób interesujący inscenizacji z repertuaru „Reduty" w związku z obchodami 100-lecia REDUTY.

Spektakl niczym wędrowiec
Spektakl „Mazagan. Miasto" obejrzałam w ramach premiery prasowej, w ubiegłym roku, w kwietniu, w Klubie „PERS" przy ulicy Mostowej w Toruniu. Jak się okaże w trakcie przedstawienia, miejsce to osobliwie oddaje prawdziwego ducha przedstawienia. Bo oto wystarczy kilka kroków ulicą w dół, żeby znaleźć się przy bramie w murach okalających najstarszą część miasta. A za nimi Wisła, nad którą właśnie wisiały wiosenne chmury, spoza których przebijało się ostre słońce. Sceneria, która sprawiała, że czekając na wejście do Klubu, ma się wrażenie, iż otacza ciebie coraz bardziej bliżej nieokreślony mistyczny klimat. Narastający z każdą chwilą.

- "Mazagan" to szuka o twierdzy, która dwukrotnie przemierzyła ocean. Z Portugalii wraz z kolonizatorami trafiła do wybrzeży Maroka a stamtąd do miasta Belem w Ameryce Południowej – napisała w swojej recenzji Anita Nowak.

Od chwili, gdy widzowie usiedli przy stolikach wśród aktorów, którzy otaczali też okrągły stół, usytuowany na tle ogromnego okna i czekając na moment, w którym rozpocznie się to wyjątkowe teatralne misterium, wiedziałam, że będzie to rzecz, której się nie zapomina. Beniamin Bukowski dokonał bardzo ciekawej, inteligentnej adaptacji znanej książki Laurenta Vidala „Mazagan. Miasto, które przepłynęło Atlantyk" wydanej przez PIW, w tłumaczeniu Marii M. Berger. Ale to dopiero początek. Autorka scenografii oraz kostiumów – Aleksandra Żurawska nie tylko poprzez formę oraz barwy wypełniła plastycznie tę niecodzienną teatralnie przestrzeń, ale także fantastycznie panowała nad przeogromną ilością rekwizytów. Jako że sceniczne postaci znajdują się w trakcie bardzo długiej podróży, wyposażone zostały w walizki, kufry, torby, w których mają najbardziej niezbędne przedmioty codziennego użytku, rodzinne pamiątki. Aktorzy zaś idealnie się nimi posługują. Tak jak przenośnym radiem, z wydobywającą się z niego muzyką, którą Sebastian Świąder, niczym dyrygent, przywołuje niewidzialną batutą, nadając spektaklowi stosowne tempo i dynamikę. Nie brakuje też chwil wypełnionych melodyką liryczną.

Judyta Berłowska olśniewa widzów swym magicznym warsztatem reżyserskim. Siedzi wśród widzów, staje się obserwatorem stworzonej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której każdy pojedynczy element idealnie harmonizuje z drugim. Rzeczywistości, w której poszczególne sceny spektaklu, niczym ogniwa tworzą fantastyczny łańcuch wydarzeń. Te z kolei wyzwalają skrajne emocje, przywołują przeszłość i osadzają ją w teraźniejszości. Podróż grupy ludzi nabiera wartości symbolicznych. Chwilami zaciera się granica pomiędzy postaciami, a aktorami, którzy je grają. Tak jak w przypadku Niko Niakasa, który w fantastycznie zagranym monologu stwarza poetycką perełkę. Ale też staje się znakiem przedmiotów. Anna Magalska, Joanna Rozkosz, Mirosława Sobik, Wojciech Jaworski i Grzegorz Wiśniewski dają popis swoich talentów. Stworzone przez nich postaci przekonują o swych wyrazistych charakterach, osobowościach, o postępowaniu. Wreszcie, bardzo pięknie mówią o swych marzeniach. I dla tego właśnie przedstawienia warto przyjechać do Torunia, albo też zaprosić do siebie. Bo jest to spektakl wędrujący. Taki, który trafi do każdego człowieka, do każdego domu. Wszędzie tam, gdzie jest potrzebny.

Muppety, Niedźwiedź i Masza oraz polska wyobraźnia

Z kolei spektakl "Niedźwiedź i Masza czyli gdzie jest moja kasza?" w reżyserii Michała Tramera, to spektakl, który porwał najmłodszych i dorosłych. Czym? Błyskotliwym humorem, dynamiczną akcją, muzyką oraz muppetami. Ale żeby tak się stało, to potrzebny jest znakomity reżyser, doświadczony scenarzysta, pomysłowy scenograf, wrażliwy kompozytor, interesująco wykonane lalki oraz doskonali w swym rzemiośle aktorzy. Obejrzałam go razem z przedszkolakami i wychowawczyniami, z dziećmi w towarzystwie rodziny. I muszę przyznać, że atmosfera była wspaniała.

Wszystkie atrybuty tekstu o przyjaźni pomiędzy Niedźwiedziem a Maszą, napisanego przez najlepszą w kraju autorkę piszącą dla dzieci, Martę Guśniowską, reżyser Michał Tramer zamienił w prawdziwą teatralną perełkę. Ujawniając przy tym doskonałe wyczucie proporcji i to zarówno w czasie akcji, jak i w prowadzonych dialogach oraz w piosenkach. Reżyser idealnie wpisał się w muppetową stylistykę stworzoną przez Jima Hensona i nadał jej polski koloryt, nie zapominając o rosyjskim pochodzeniu pary bohaterów. Tak pokierował grą aktorską, że lalki imitując zachowanie ludzi oraz zwierząt, tworzyły autentyczny i specyficzny klimat jak z ulicy Sezamkowej. Te wszystkie reżyserskie rozwiązania sprawiały, że dzieci oglądały ich poczynania z zapartym tchem.

Nie bez znaczenia jest tu scenografia autorstwa Olgi Ryl-Krystianowskiej. Bardzo funkcjonalna i w dodatku w błyskawiczny sposób zamieniająca dom Niedźwiedzia w las. Ciekawie został zaprojektowany Niedźwiedź, mała Masza, a także jej dziadkowie i ich niewielki rodzinny domek. Wszystko to świadczy o wyjątkowej wyobraźni plastycznej autorki. Na wyróżnienie zasługuje też muzyka skomponowana przez Tomasza Giczewskiego. Porywa dzieci swoją dynamiczną linią melodyczną. Wprowadza w nastrój, zapowiada wydarzenia, w sposób wrażliwy odzwierciedla wewnętrzne przeżycia Maszy i Niedźwiedzia.

Ale tak głębokie emocjonalne zaangażowane małych widzów zostało w głównej mierze wywołane grą aktorów lalkarzy! To, co na scenie prezentuje Andrzej Słowik, sytuuje go wśród najlepszych mistrzów sztuki lalkarskiej. Animacja muppetem Niedźwiedziem, w czym wspiera go bardzo skutecznie Krzysztof Grzęda, sprawia, że zacierają się granice pomiędzy teatralną lalką, człowiekiem i zwierzęciem. A do tego modulowanie głosem, jego barwą, natężeniem, wyrażanie mimiką przeżywanych emocji przez sceniczną postać skupia na sobie uwagę dzieci. Wielkie brawa! Podobnie Dominika Miękus animująca Maszę i użyczająca jej głosu. Ileż wyraża zróżnicowanych emocji oraz zdecydowania w realizowaniu swoich zamierzeń. A ile też charakterystycznych cech Dziadka Maszy oddaje animujący go Krzysztof Grzęda. Aktor ten tchnął w niego wiele humoru i starczej zadziorności. Z kolei Anna Katarzyna Chudek jako Babcia Maszy stworzyła postać pełną ciepła i zaradności. Połączenie w spektaklu amerykańskich muppetów z ulicy Sezamkowej z rosyjską opowieścią o Niedźwiedziu i Maszy oraz z polską wyobraźnią okazało się fantastycznym pomysłem.
Dojrzałe aktorstwo adepta łódzkiej filmówki

I spektakl „Ptak" Magdy Drab w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Jako że nie obejrzałam tego spektaklu, chciałabym przytoczyć opinię o nim Anity Nowak, recenzentki Radia Pik w Bydgoszczy.

- Ogromną półkolistą klatkę pośrodku sceny z jednej strony tworzą pręty, z drugiej uzupełnia lustro, w którym odbijamy się także my, publiczność. Konstrukcja symbolizuje ograniczenia, a zarazem bezpieczny azyl, poza który gros społeczeństwa nie ma ochoty albo odwagi wyjść? Scenografia Karoliny Fandrejewskiej, nawiązująca do treści i tytułu komedii Jerzego Szaniawskiego, jest zarazem uniwersalna. Absurdalne niczym w "Ranczo" Adamczyka klimaty w trakcie posiedzenia Rady Miasta, poziomem absurdu nie tylko przypominają dialogi z przysłowiowej już ławeczki spod sklepu, ale i budzą szersze skojarzenia. No bo skąd bierze się ten straszliwy lęk przed uwolnieniem ptaka? Ta nieufność wobec realizmu owego wydarzenia? Podejrzliwość i dopatrywanie się zagrożenia w jakiejkolwiek zmianie? Zwłaszcza u miejscowych notabli? Z własnej niedoskonałości? Grzechów zalegających na sumieniu? – pisze Anita Nowak. - Największy nacisk tego przedstawienia spoczywa na reżyserii i ruchu scenicznym. Groteskowe dialogi miejskich rajców Jakub Lewandowski wzmocnił równie absurdalnymi jak słowa układami kroków i gestów. Cały spektakl zdaje się być w ogromnej mierze czymś na kształt słuchowiska nałożonego na pantomimę o ciekawych, naszpikowanych podtekstami, układach choreograficznych, wzmacnianych raz groteskowymi, raz groźnymi dźwiękami muzyki wydobywanej przez Alberta Pyśka na syntezatorze. A czy zaskakujących skutków owych podtekstów należy się, wraz z miejskimi notablami i społecznością, jaką zarządzają, obawiać w zapowiadanym uwolnienia złotego ptaka? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Czy to jakaś prowokacja czy erupcja tłumionej potrzeby szczęśliwości? I czy otwarcie klatki może być dla kogoś groźne?

Po raz pierwszy w Bydgoszczy na premierze "Ptaka" byłam, towarzysząc rodzicom w wieku dziesięciu lat. Reżyserował rzecz Hugon Moryciński. Choć zgodnie z oryginałem występował tamtej inscenizacji spory zespół aktorów, łącznie z późniejszym patronem Teatru Polskiego, Hieronimem Konieczką i pierwszym, długoletnim amantem tutejszej sceny, Mieczysławem Wieliczem, ja zapamiętałam z tego spektaklu tylko urzekającego wówczas urodą Jana Zdrojewskiego, który wcielał się w postać Studenta.

W najnowszej bydgoskiej inscenizacji "Ptaka" w reżyserii Magdy Drab, postać Studenta kreuje młodziutki Karol Nowiński. No i nie czas, ale talent i wdzięk adepta łódzkiej filmówki zatarły w mojej pamięci idola sprzed lat. A nie było to w tym spektaklu wcale takie łatwe. Po pierwsze dlatego, że gra w przedstawieniu kilku naprawdę dobrych i z dużym doświadczeniem scenicznym aktorów, jak Paweł L. Gilewski, Marian Jaskulski, Jerzy Pożarowski, Jakub Ulewicz czy Marcin Zawodziński, którzy w groteskowo- komediowej formie odnajdują się znakomicie. A student to przecież postać lirycznego amanta, której niełatwo znaleźć na tyle oryginalne środki wyrazu, by wybić się z tła w grotesce. Nowińskiemu się to udaje. W zdominowaniu zespołu pomogła mu też charyzmatyczna osobowość. No i niezwykle utalentowana młoda bydgoska aktorka Emilia Piech, która obsadzona w roli Burmistrzówny, tworzy tu fantastyczną kreację rozpieszczonej, ale zarazem inteligentnej jedynaczki. Wodzącej za nos ojca i próbującej tego samego z chłopakiem. Czy jej się ów zabieg i w tym przypadku powiedzie? Warto sprawdzić.

Trzy teatry i trzy spektakle. Bydgoszcz i Toruń. Jak zawsze każdy z nich ciekawymi przedstawieniami potrafi zaczarować widzów. I tych starszych, i młodszych.

___

"Mazagan. Miasto" - reż. Judyta Berłowska - Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu
"Ptak" - reż. Magda Drab - Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy
"Niedźwiedź i Masza czyli gdzie jest moja kasza?" - reż. Michał Tramer - Teatr Baj Pomorski w Toruniu



Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny
25 kwietnia 2020