Tydzień z teatrami z Kierunku Wschód

Przyjechały do Białegostoku teatry z Bielska-Białej i z Rzeszowa, z Grodna i z Mińska. Każdy spektakl miał przynajmniej fragment, jaki mógł się podobać. Który z nich pozostawił najwięcej refleksji?

Znalezienie odpowiedzi na tak postawione pytanie może nie być łatwe. Bo rozrzut tematów poruszanych w przedstawieniach zaprezentowanych podczas festiwalu Kierunek Wschód II był ogromny.

Dziś chyba na nikim nie robi już wrażenia wyzbywanie się dóbr materialnych w imię moralnego oczyszczenia. Przedstawione w komediowym tonie przez grodzieńskich aktorów "Polowanie na szczury" bardziej bawiło, niż skłaniało do refleksji nad konsumpcjonizmem.

Na pewno najmocniejszym i najbardziej zaskakującym tekstem charakteryzował się spektakl Teatru im. Wandy Siemaszkowej z Rzeszowa. Groźba wojny, spirala wzajemnej nienawiści, mszczenie się na sąsiadach - choć ukryte w monologu starego lekarza - te problemy są ciągle aktualne,

Natalia Kitamikado odpowiadała za ascetyczną, acz pomysłową scenografię spektaklu "Pogorzelisko" [na zdjęciu]. Scena zmuszania do selekcji dzieci na rzeź wypadła naprawdę przejmująco zaś scena, w której kobieta pod lufą kałasznikowa ma decydować, które dziecko przeżyje, a które zginie w rzezi była jedną z najlepszych z gościnnych spektakli. Szkoda, że dynamikę i grozę łagodził taniec. "Trzy Gisele" Republikańskiego Teatru Białoruskiej Dramaturgii z Mińska na Białorusi mimo wykorzystania możliwości obsadowych zespołu aktorskiego zdawały się być opowieścią science-fiction. Już passus o powrocie sowieckiego jeńca z Francji na Białoruś samolotem był co najmniej zaskakujący. Podobnie jak doszukiwanie się "jurodiwości" w "Św. Idiocie" Teatru Polskiego z Bielska - Białej. W tym kontekście zbiór fobii pokazanych przez zespół Dramatycznego w "Opowieściach o zwyczajnym szaleństwie" jawi się perłą gorzkiego humoru o nas samych.

Teatry grały przy pełnej sali, żegnane entuzjastycznymi brawami. O to chodziło.



Jerzy Doroszkiewicz
Kurier Poranny
4 października 2018