Uczciwość nie popłaca

Lekka to pierwsze słowo, jakie przychodzi do głowy w miarę rozwoju akcji nowej sztuki Anny Augustynowicz. Zbyt lekka, bo ostatecznie adaptacja "Małego rodzinnego interesu" pozostawia niedosyt.

Jack McCracken (Paweł Niczewski) to biznesmen, który - jak się wydaje - staje przed życiową szansą. Teść (Marian Dworakowski) przekazuje mu kierownictwo w firmie produkującej meble. Jack jest wcieleniem uczciwości, jednak kiedy wygłasza mowę na temat dalszego funkcjonowania firmy, jego pracownicy nie są zachwyceni. Najwyraźniej mierzi ich idealizm nowego szefa.

Niedługo potem okazuje się, że Samanta (Maria Dąbrowska), najmłodsza córka Jacka, została przyłapana na kradzieży. W jego domu zjawia się detektyw, który w zamian za drobną opłatę jest w stanie wyczyścić konto Samanty. Tutaj rozpoczyna się cała seria sprawdzianów uczciwości Jacka.

Z czasem główny bohater odkrywa, że cała jego rodzina, a zarazem biznespartnerzy, uwikłana jest w podejrzane układy, na których traci przedsiębiorstwo. Okazuje się, że oszukuje go nawet rodzony brat. Co gorsza, swoje nie do końca uczciwe poczynania uznają oni za zupełnie normalne. Jak mówi jeden z bohaterów: "nie popełniamy przestępstw, a dopuszczamy się pewnych nieścisłości". Co jest bardziej normalne - drobne kanty ułatwiające życie czy totalna, ale niepragmatyczna uczciwość? W tym pytaniu zawiera się całe przesłanie "Małego rodzinnego interesu" opartego na tekście Alana Ayckbourna, brytyjskiego komediopisarza.

Niestety, intrygi i problemy, z którymi wraz z biegiem akcji musi zmierzyć się Jack, są coraz bardziej przewidywalne. Kiedy w łóżku jego szwagierki (co warto podkreślić, za zupełnym przyzwoleniem jej męża) pojawiają się kolejni kochankowie z Włoch, oczywiste się staje, że trop musi prowadzić do ojczyzny mafii.

Adaptację dokonaną przez Augustynowicz oglądało się dobrze, lecz momentami sztuce brakuje polotu. Przeważa humor w poetyce sitcomu, dość bezpośredni, który góruje nad spodziewanym brytyjskim żartem. - Nie biłem cię, nawet gdy byliśmy dziećmi. - To prawda, ale łaskotałeś. Jedynie dialog wściekłego Jacka z bratem (jako Cliff wystąpił Adam Kuzycz-Berezowski) był najbliższy wyspiarskiej konwencji, zwłaszcza że dotyczył oszustwa na ogromną kwotę.

Przypomniany został utwór twórcy mało znanego w Polsce i jest to jeden z nielicznych - poza kilkoma zabawnymi fragmentami i ciekawą, minimalistyczną scenografią - powodów, dla których "Małe rodzinne interesy" warto zobaczyć.



Szymon Wasilewski
Kurier Szczecinski
14 lutego 2012