Udany złoty jubileusz Opery w Bydgoszczy

'Manru' Ignacego Jana Paderewskiego na otwarcie najnowocześniejszego teatru w Polsce

Jubileusze obligują do przygotowania premiery polskiego dzieła, w operze jest obowiązkowo jakiś tytuł moniuszkowski. Tym razem jednak zerwano ze sztampą i na 50-lecie bydgoskiej Opery Novej wybrano ' Manru', którą skomponował Ignacy Jan Paderewski, gdy był już sławnym pianistą. Popularność, jaką się cieszył, sprawiła, że prapremiera w Dreźnie w 1901 r. spotkała się z ogromnym zainteresowaniem, wkrótce potem ' Manru' wystawiono na wielu scenach Europy i Ameryki. Była to jednak efektowna, ale krótka kariera opery, dziś niewystawianej nawet w Polsce. Bydgoszcz otrzepała ' Manru' z kurzu i okazało się, że nie jest to dzieło nieudane, choć często można spotkać takie opinie. Owszem, Paderewski wzorował się na dramatach Richarda Wagnera, ale umiejętnie dodał wpadające w ucho melodie, góralski folklor i rzewne dźwięki cygańskich skrzypiec. Jest w tym nieco muzycznego banału, ale zręczności w łączeniu różnych pomysłów w spójną całość, a zwłaszcza bogatej instrumentacji mógłby mu pozazdrościć niejeden kompozytor. Niewiele mamy polskich oper. O Paderewskim świat pamięta, a na dodatek muzyka z przełomu XIX i XX stulecia jest dziś modna. Warto więc o istnieniu ' Manru' przypomnieć nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Bydgoska inscenizacja nadała tej operze sceniczny kształt zgodny z trendami obowiązującymi na europejskich scenach. Co prawda, przy takich świątecznych okazjach widz oczekuje raczej barwnego widowiska. tymczasem realizatorzy zrezygnowali z cukierkowatej ludowości góralsko-cygańskiej. W opowieści o tragicznej miłości góralki Ulany i Cygana Manru dostrzegli konflikt dwóch wrogich światów o odmiennej kulturze oraz to, że odwieczne animozje między takimi społecznościami niszczą szczęście jednostek. Pokazali to w sposób ascetyczny, w surowej, mrocznej scenografii, w nieokreślonym miejscu i czasie i dzięki temu opera Paderewskiego nabrała cech niepokojąco aktualnych. Mówi o konfliktach współczesnego świata. Efekt byłby z pewnością lepszy, gdyby odtwórcy głównych ról byli bardziej wyraziści. Niemal wszyscy - z wyjątkiem efektownej Cyganki Azy (Monika Lendzion) - zmagali się jednak z muzycznymi trudnościami swych dramatycznych partii. Dobrze zaprezentował się natomiast chór, a przede wszystkim orkiestra - prowadzona przez Macieja Figasa - której przecież Paderewski przypisał pierwszoplanową rolę. Premiera ' Manru' potwierdza, że bydgoska Opera Nova to jeden z lepszych dziś zespołów w kraju. A na swe 50-lecie otrzymała wreszcie siedzibę, której budowa trwała 34 lata. W czasach PRL ta inwestycja stała się symbolem niewydolnej gospodarki, lecz i po transformacji ustrojowej musiało minąć 16 lat, nim gmach oddano do użytku, a końcowe prace nad nim przyspieszono z racji jubileuszu. W końcu jednak Bydgoszcz ma najnowocześniejszy i jeden z największych teatrów w Polsce. Ignacy Jan Paderewski 'Manru'. reżyseria Laco Adamik, scenografia Milan David, choreografia Janina Niesobska, kierownictwo muzyczne Maciej Figas, Opera Nova w Bydgoszczy, premiera 21 października

Jacek Marczyński
Rzeczpospolita
24 października 2006