Umarł król, niech żyje król!

Pojawienie się na rodzimym rynku wydawniczym powieści Szczepana Twardocha „Król" wzbudziło wiele kontrowersji. To proza, w której bohaterowie nie stronią od mocnych używek, przemoc i bijatyki są na porządku dziennym a sam autor raczy swojego czytelnika krwistymi i dosadnymi opisami mafijnych porachunków.

Premiera jej teatralnej inscenizacji w Teatrze Polskim im. Arnolda Szyfmana w Warszawie także wywołała falę burzliwych dyskusji, angażujących przedstawicieli różnych środowisk społecznych i politycznych. Choć atmosfera wokół spektaklu od początku nie była sprzyjająca, to jego twórcy postarali się, aby widzowie mogli nie tylko zmierzyć się z problemami świata u progu drugiej wojny światowej, ale i na własnej skórze poczuć klimat panujący w międzywojennej Warszawie. Za sprawą adaptacji Pawła Demirskiego i reżyserii Moniki Strzępki, niezwykle plastyczne opisy miejsc, zdarzeń i postaci wykreowane na kartach książki przez śląskiego pisarza, nabrały wyrafinowanej krwistej wyrazistości.

W oparach absurdu

Blask świateł, Barbara Kurzaj w zjawiskowej sukni śpiewająca „Red Right Hand" Nicka Cave'a....Niech was nie zmyli ten liryczny początek. Wyczuwalny playback szybko sprowadza nas na ziemie a wyłaniająca się z ciemności sceneria nie pozostawia złudzeń, że właśnie cofnęliśmy się w czasie do burzliwych lat trzydziestych XX wieku. Chaos powoli przeradza się w pewien dwubiegunowy porządek. Z jednej strony Warszawa oczarowuje nas pięknem luksusowych samochodów i eleganckich kamienic zamieszkałych przez bogatych Polaków. Z drugiej strony miasto odsłania przed nami jeszcze inną, bardziej mroczną stronę...To biedny żydowski półświatek skupiony wokół Nalewek. Te dwa światy z oczywistych względów czują względem siebie pogardę. Jedyną szansą na konfrontację obu grup społecznych staje się ring bokserski. Współzawodnictwo zawodników Legii i Makabi ma o wiele głębszy wymiar niż tylko medale czy prestiż zwycięzcy. To przede wszystkim walka o swoje racje i klasowe aspiracje. Na jednym z takich widowisk sportowych spotykamy idola żydowskiej publiczności Jakuba Szapiro i jego rywala z endeckim zapleczem Andrzeja Ziembińskiego. Spór pomiędzy nimi staje się odzwierciedleniem panujących ówcześnie podziałów społecznych, rywalizacji pomiędzy prawicą a lewicą. Pojawiający się na scenie Teatru Polskiego gangsterzy, faszyści, socjaliści, narodowcy czy skorumpowani politycy to bardzo istotny wycinek z przekroju elity II Rzeczypospolitej. W świecie, w którym królują narkotyki i alkohol nie mogło zabraknąć bezpruderyjnych prostytutek i ich lubieżnych sutenerów. Jedną z wielu zaskakujących scen była widowiskowa inscenizacja ulicznej manifestacji, w której oprócz bitwy na słowa dość szybko zaczyna obowiązywać uliczne prawo pięści. Duet Strzępka&Demirski zgotowali publiczności wartką, pełną zaskakujących zwrotów akcji historię, zrealizowaną w stylu hollywoodzkiego kina sensacyjnego. Krwawym potyczkom pomiędzy polskimi ultraprawicowymi ugrupowaniami, działaczami PPS i żydowskimi bojówkarzami towarzyszą ostre, punkowe brzmienia. Ekspresyjna i efektowna aranżacja muzyczna autorstwa Tomasza Sierajewskiego znakomicie oddała dynamiczny charakter całej sztuki. W czasie trwania teatralnej inscenizacji stajemy się świadkami mrożących dech w piersi gangsterskich pojedynków, scen wyuzdanego seksu czy politycznych intryg. Wartka akcja została suto okraszona soczyście brzmiącymi wulgaryzmami.

Warszawy portret własny

Twórcy spektaklu zaserwowali nam obraz wielokulturowej Warszawy, która odkrywa przed nami swoje mniej znane oblicze. Targana ideologicznymi konfliktami systematycznie ujawnia swoją wewnętrzną zgniliznę. Zainfekowana wirusem przemocy i obojętności stolica w rzeczywistości wieści upadek moralny jej mieszkańców. Pomimo tej bezpardonowej fabuły i momentami wynaturzonej oprawy to spektakl urzeka zawartą w nim ironią. Z chirurgiczną precyzją dotyka newralgicznych miejsc polskiej tkanki społecznej. Oprócz barwnej narracji mocną stroną prozy Szczepana Twardocha są wyraziście skonstruowane profile osobowości głównych bohaterów. Na deskach teatru w rolę psychotycznego Doktora Radziwiłka wcielił się Marcin Bosak. Bezwzględnego Pantaleona Karpińskiego zagrał niezawodny Mirosław Zbrojewicz. Krzysztof Dracz, jako legendarny herszt bandyckiej zgrai Jan „Kum" Kaplica spisał się wyśmienicie. Na uwagę zasługuję również Paweł Tomaszewski, który genialnie odtworzył postać homoseksualisty w barwach ONR-u.

Dwudziestolecie międzywojenne zdemitologizowane

„Król" to nie tylko sama afirmacja przemocy, to także opowieść o poszukiwaniu swojej tożsamości. Będący już w podeszłym wieku Jakub Szapiro, w którego wcielił się Andrzej Seweryn próbuje dociec prawdy o sobie samym. Przeszłość miesza mu się z teraźniejszością, rzeczywistość z wytworami swojej wyobraźni, nie kojarząc przy tym najbliższych mu osób. Targany skrajnymi emocjami staruszek zaczyna szukać źródła poczucia wyrządzonej komuś niewybaczalnej krzywdy. Zarówno książka Szczepana Twardocha, jak i jej sceniczna adaptacja skłaniają do refleksji nad współczesnym wyobrażeniem okresu pomiędzy zakończeniem I wojny światowej a rozpoczęciem II światowego konfliktu, kreowanym w mediach czy popularnonaukowej literaturze. Trzeba pamiętać, że burzliwe lata dwudziestolecia międzywojennego to oprócz radości z budowania suwerennego państwa czas klasowych nierówności, gdzie granice pomiędzy dzielnicami biedy i bogactwa były płynne. Twórcom spektaklu udało się uchwycić niepokój, jaki towarzyszył wówczas mieszkańcom stolicy. Nie brakuje w nim także odniesień do obecnej sytuacji politycznej w Polsce. Choć nie wszystkie wypunktowane treści należy traktować całkiem serio to warto zajrzeć do źródeł historycznych i zacząć poznawać tą niezwykłą dla polskiej kultury epokę od całkiem innej, mniej plastycznej strony. Mogą one okazać się cennym drogowskazem w poszukiwaniu prawdy o człowieku tamtych czasów.



Iwona Burzyńska
Dziennik Teatralny Warszawa
11 grudnia 2018
Spektakle
Król
Portrety
Monika Strzępka