"Uśmiecha się do mnie odór krwi ludzkiej"

Na spektakle Teatru Malabar Hotel chodzi się w ciemno. Ich dotychczasowy dorobek nieprzerwanie zbiera pochlebne recenzje krytyków i widzów, a obecność na festiwalach krajowych i zagranicznych świadczy o niebywałym profesjonalizmie oraz pełnym uznaniu środowisk teatralnych. Zespół nie zawiódł i tym razem.

Najnowsza premiera pod tytułem "Bacon", to przejmujący monodram Marcina Bikowskiego poświęcony osobie wybitnego malarza. Reżyserem spektaklu jest Marcin Bartnikowski, a doskonałą jak zawszę oprawę muzyczną stworzyła Anna Świętochowska.

Spektakl ukazuje postać i twórczość Francisa Bacona, angielskiego artysty, przedstawiciela malarstwa figuratywnego, ekspresjonistycznego oraz sztuki egzystencjalnej. Autorzy przedstawienia tworząc nowy i interesujący materiał literacki, który definiuje tragiczną postać artysty, sięgnęli po utwory Shakespeare'a, Eliota, wsparli się na wywiadach z malarzem a także na tekstach własnych. Powstały kolaż jest wartością samą w sobie a w zderzeniu z dobrym teatrem formy czy jak kto woli teatrem lalkowym tylko zyskuje na wartości.

Od samego początku uwagę zwraca charakterystyczna dla twórców (wyniesiona ze współpracy z Michaelem Voglem z "Figurentheater") otwarta przestrzeń sceny. Znajdują się na niej porozrzucane, obce sobie przedmioty (jak w pracowni malarza, zawsze brudnej, zaniedbanej i epatującej chaosem), bezładna masa materiału (z której wyłonią się lalki - towarzysze życia i przyjaciele malarza), ogromne lustro (deformujące, jak w jego twórczości, odbijany obraz świata) i kilka głośników (nawiązujących do motywów geometrycznych, w które autor często wpisywał malowane przez siebie postaci). Przestrzeń gry tworzy ogromny, przechodzący w horyzont, żółty brezent (to z kolei nawiązanie nie tylko do używanych przez artystę żywych i drażniących kolorów ale i do areny cyrkowej, motywu do którego często powracał w swoich obrazach).

Marcin Bikowski stopniowo i bardzo precyzyjnie wciela się w postać Bacona. Staje się jednocześnie przerażający i żałosny, pełen agresji i parodii. Idealnie balansuje tuż nad granicą kiczu, zwłaszcza w scenach eksponujących skrajną egzaltację i homoerotyczne zachowania twórcy. Przez cały czas epatuje silnym ładunkiem emocjonalnym, w którym kumuluje się cała ekspresja przedstawienia. Doskonałe są zwłaszcza momenty, gdy równocześnie prowadzi dialog trzech postaci, animując przy tym dwie duże kukły. Lalki te (a zwłaszcza ich twarze-maski) są nie tylko charakterystyczną i rozpoznawalną formą Malabaru, ale także idealnie komponują się w wypowiedź twórczą artysty - przedstawiają dwie przyjaciółki Bacona (najprawdopodobniej modelki Henriettę Moraes i Isabel Rawsthorne) w formie rozpadających się, kalekich, popsutych, brzydkich i krzyczących istot.

W spektaklu doskonale zostały wyeksponowane rozpoznawalne cechy charakteru, stylu i upodobań malarza: chorobliwe ataki paniki graniczące z histerią, ciągłe dążenie do niszczenia innych, wyzbycie się wszelkich wartości, perwersyjna fascynacja brzydotą, odrazą i okrucieństwem a przede wszystkim miłość do hazardu, alkoholu, narkotyków i seksualnej przemocy, której zwierzęca rozkosz zaciera granicę pomiędzy sacrum a profanum.

Spektakl nie jest ani lekki ani łatwy w odbiorze. Twórcy, dla rozbicia tej przytłaczającej rzeczywistości, słusznie wprowadzili liczne elementy groteski i absurdu (jak choćby scena nawiązująca do występów w nocnych kabaretach). Siła tego spektaklu tkwi także w nieprzerwanym przenikaniu się biografii i sztuki malarza, która w propozycji Malabaru skupia się na głównych tematach jego obrazów. W wykonani Bikowskiego, Bacon staje się zatem człowiekiem samotnym, odrzuconym i wyobcowanym. Jest po prostu postacią tragiczną. Podkreśla to szczególnie jeden rekwizyt, maska (jakby pośmiertna), która przedstawia tragicznie zmarłego Georgea Dyera, modela i kochanka artysty. Niemoc wynikająca z braku kontaktu z wiecznie żywym na obrazach Dyerem oraz wszechogarniająca pustka, o której przypomina samotna, błąkająca się po scenie maska, są przerażające.

Cały spektakl, tak jak twórczość Bacona, przepełniony jest atmosferą dramatycznych napięć wyrastających ze skrajnych emocji. Szaleństwo, które zjadało artystę podkreślają szczególnie sceny z krzywym zwierciadłem, oraz momenty w których grana przez Bikowskiego postać chlapie, rozrzuca a nawet zjada swoje farby. Jest to apoteoza cierpienia, rozpaczy i niespełnionych pragnień - tragiczny ale i prawdziwy obraz wybitnego artysty. Doskonały projekt powstały dzięki stypendium twórczemu MKiDN. Oby takich więcej.



Karol Suszczyński
Teatr dla Was
15 czerwca 2013
Spektakle
Bacon