Uśpienie

Emocjonalnego, obiecanego nam w tytule spektaklu Pawła Szumca, przebudzenia brak. Sam dramat autorstwa Shelgaha Stephensona, napisany bardzo sprawnie, zawiera w sobie potencjał do skonstruowania trzymającej w emocjonalnym napięciu historii. Niestety, reżyser nie potrafi tego wydobyć.

Nawet próba użycia wizualnych środków w niczym tu nie pomaga… z każdą minutą robi się coraz senniej. Głównie za względu na zmanierowaną, sztuczną aktorską grę; dziwnie poszatkowaną przez muzyczne, elektroniczne dźwięki sceniczną akcję, a także nużącą i niezmieniającą się scenografię.

Akcja przedstawienia rozgrywa się cały czas w tej samej przestrzeni. Znajdujemy się w nowocześnie i skromnie umeblowanym pomieszczeniu, w którym dekoracje ograniczają się do, multimedialnych obrazów wyświetlanych na oszklonych ścianach. Sceniczna przestrzeń emanuje pustką, która, jak się okazuje, jest dramaturgicznie uzasadniona. Nowoczesny styl wnętrza i strojów bohaterów wskazuje na ich nie-krótkowzroczne podejście do życia, które z czasem zostanie zderzone z niewyidealizowaną, brutalną rzeczywistością, weryfikującą liberalny światopogląd prezentowany przez postaci dramatu. Na samym początku spektaklu jesteśmy osaczeni przez projekcję gry, w której dwie piłeczki bezustannie przemieszczają się po wirtualnym polu, odbijając się od ograniczających je ścian. Jest to dość ciekawy punkt wyjścia dla całej historii, której głównym – nieobecnym – bohaterem jest zaginiony Adam, syn Nicka i Lia’i. Chwilę później bowiem dowiadujemy się o naukowo-empirycznych pasjach bohatera, które symbolizowane są w spektaklu zarówno przez wspomniane wirtualne piłeczki, jak i te realne, wprawiane w ruch przez Nicka na początku przedstawienia. Już od pierwszych chwil mamy więc do czynienia z formalnie pustą przestrzenią, która w rzeczywistości naznaczona jest nieobecnością Adama. Współodczuwamy jego brak wraz z każdym aktorskim gestem i słowem. Tyle że to nie trwa zbyt długo. Sztuczność sytuacji, spowodowana nienaturalną aktorską grą, nie pozwala nam na uważne śledzenie rozwijającej się intrygi. Z nadzieją czekamy na przebudzenia, do którego dochodzi tylko na poziomie samej akcji dramatu, którego koniec zaskakuje i zdecydowanie redefiniuje wcześniej przedstawiony splot wydarzeń.

Reżyserska strategia scenicznej prezentacji rodzinnego dramatu bazuje głównie na samych dialogach. Szumiec rzadko sięga po inne rozwiązania, może za wyjątkiem od czasu do czasu pojawiających się wizualizacji. Pozostawia w ten sposób widza z akcją rozgrywającą się między kanapą a fotelem, które stają się najczęściej wykorzystywanymi elementami scenografii (trudno się dziwić, skoro jest ich tak niewiele). Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że aktorska gra nie zachwyca, wręcz przeciwnie – drażni i utrudnia wsiąknięcie w dramaturgiczną akcję. Matka zaginionego (Hanna Bieluszko) – przepracowująca swoje cierpnie poprzez pisanie – nie jest ani trochę przekonująca. Ojciec Nick (Maciej Jackowski) – racjonalny i stanowczy uniwersytecki wykładowca – podobnie jak dziadek Adama (Feliks Szajnert) – szanowany pan minister – jest po prostu nijaki. Kobieta-medium (Ewa Wortykiewicz), kontaktująca się z zaświatami, wpadająca w konwulsje i wytrzeszczająca co chwilę oczy drażni najbardziej, swoją teatralną do bólu grą (zabieg podejrzewam celowy, mający na celu wyeksponować jej dziwaczną osobowość). Natomiast posiadająca niezwykłe parcie na szkło dziennikarka Joanna (Agnieszka Judycka) – mimo że kreślona bardzo stereotypowo, widząca w tragedii rodzinnej znakomity materiał na telewizyjne show, wypada zdecydowanie lepiej. Honoru dzielnie broni kreacja pojawiającego się niespodziewanie Adama, w tej roli Marcin Sianko, któremu zręcznie udaje się manipulować percepcją widza, próbującego rozwikłać zaskakującą intrygę.

„Przebudzeniu” zrealizowanemu w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie zdecydowanie brakuje elementów ożywczych. Tekst dramatu wymaga konkretnych reżyserskich rozwiązań, które oddałyby sprawnie skonstruowany fikcyjny świat. Tymczasem teatralny widz zostaje pozostawiony z historią, której przebieg śledzi; z akcją, w której się nie gubi i z emocjami, które z minuty na minutę zostają coraz bardziej i skuteczniej uśpione…



Magda A. Jasińska
Dziennik Teatralny Kraków
16 stycznia 2013
Spektakle
Przebudzenie