Utopię waszą utopię, czyli młodzi na dyplomie

Na dyplomach bywa różnie, czasem zbyt ambitne plany artystyczne są powodem cichej klęski zespołu i krytyki realizatorów, czasem ujawnia się pewnego rodzaju niedojrzałość sceniczna, co jak wiadomo, dziwne nie jest, kiedy jest się studentem.

Niekiedy w zespole od samego początku dominuje lider czy liderzy, co wyraźnie determinuje innych i cały spektakl ogołaca z niespodzianek. Tym razem zespół w całości okazał się nad wyraz wytrawny i dojrzały. Grzegorz Wolf wyśmienicie pokierował swoimi studentami, pokazując, jak daleko mogą się otworzć na temat i rolę, czyli interpretację piosenek ponadstandardowego stylowo Lao Che. Dzięki wieloskładnikowym aranżacjom Zbigniewa Kosmalskiego piosenki autorstwa Spiętego nabrały osobnych znaczeń, ujawniły nowe smaki i smaczki. Całość można unać za bardzo udany dyplom i dynamiczny, poszukujący spektakl koncertowy.

Dwanaścioro studentów, kilkanaście piosenek o wartościach, buncie, poszukiwaniu sensów, doświadczaniu Boga i utrapień związanych z byciem człowiekiem narażonym na złożoną konstrukcję świata i samego siebie. W tej mieszance kontekstowej pojawiły się między innymi piosenki: "Dym", "Bóg zapłać", "Prąd stały/Prad zmienny", "Z kamerą wśród zwierząt buszujących w sieci", "Znajda", "Już jutro", "Do syna Józefa Cieślaka", "Drogi Panie". Mnie najbardziej przypadły do gustu trzy interpretacje, w kolejności scenicznej: "Idzie wiatr" (Weroniki Nawieśniak), "Czarne kowboje" (Mateusza Felińskiego) i "Hydropiekłowstąpienie" (Joanny Rybki). Z dużą przyjemnością przyglądalam się też ruchowi scenicznemu w tych piosenkach, delektując się literacką warstwą tekstów. "Wiedźma" w wykonaniu Joanny Pasternak z długą "rozbiegówką" była małą etiudą sceniczną, ciekawą pod względem aktorskim. Prosty ruch sceniczny wyrażony przez towarzyszący jej zespół (falowanie szarfami) dodawał walorów całości. Najciekawiej choreograficznie wypadł zespół z wiodącym Mariuszem Felińskim, bardzo sprawnym ruchowo i ciekawym wokalnie. Zdecydowanie ten utwór zasługuje na szczególne zapamiętanie, ponieważ mieści w sobie kompleksowe podejście sceniczne w teatrze muzycznym. W kontekście ocen najwyższą notę za umiejętności ruchowe, energię i pomysłowość sceniczną postawiłabym Kamilowi Załusce. Przekonywujący był całościowo jako ousider i dresiarz Sławomir Banaś.

Grzegorz Wolf umiejętnie złożył muzyczną opowieść z utworów z różnych płyt Lao Che, wpisując dramaturgicznie "postać osobną" jako punkt odniesienia i kontestowania. W tej roli bardzo dobrze wypadła Joanna Rybka, aktorsko i wokalnie dojrzała, posługująca się świadomie zredukowaną ilością środków, pokazując jednak swoje wszechstronne, aktorskie umiejętności w piosence "Hydropiekłowstąpienie". Zasadniczo więc dyplom okazał się bardzo dobrze przygotowanym pokazem pod względem muzycznym (zespół w skladzie: Zbigniew Kosmalski, Krzysztof Hnatiuk, Paweł Kasprzewski, Krzysztof Wojciechowski), dobrze wyważonym wokalnie (miało się wrażenie przemyślanego doboru utworów do możliwości studentów, choć nie udało się "przeskoczyć" w dwóch przypadkach wad wymowy), ciekawym kontekstowo i dramaturgicznie. Bardzo dobrze się stało, że spektakl ten będzie pokazany jeszcze kilka razy na Scenie Kameralnej Teatru Muzycznego.



Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
19 stycznia 2018