W falujących płatkach śniegu

"Opowieści zimowe" Igi Gańczarczyk to spektakl, który stawia dziecku bardzo wysoką poprzeczkę. Umowną scenografię dopełniały kolorowe kostiumy postaci i dopracowany w każdym szczególe ruch sceniczny.

Śmiech dziecięcej widowni to najlepsza recenzja najnowszej premiery Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Ale spodziewałem się większej dawki scenicznego dziania się.

Reżyserka miała ambicję zrobić adaptację prozy Hansa Christiana Andersena, która zainteresowałaby publiczność dziecięcą i dorosłą. Iga Gańczarczyk splotła z sobą w "Opowieściach zimowych" trzy baśnie Duńczyka: "Choinkę", "Śniegowego bałwana" i "Królową Śniegu" w przekładzie Bogusławy Sochańskiej.

Nad sceną zawisła metalowa konstrukcja z podwieszanymi kloszami z białego tworzywa. Konstrukcja obniżała się, to znów wznosiła, falowała jak morze. Wystarczyło jedno pociągnięcie za sznurek, aby pąki--śnieżynki otwierały się bądź zamykały. Piękny, baśniowy efekt daje oświetlanie tej dynamicznej faktury różnokolorowymi światłami. Do tego jeszcze wykonane z tego samego materiału okrycie wykorzystywane przez aktorów jako ubiór, czy też symbol śniegu. I to właściwie cała scenografia tego spektaklu, przyszykowana przez Dagmarę Latałę i Jacka Paździora. Główny ciężar budowania opowieści musieli więc wziąć na siebie aktorzy.

Spisali się znakomicie. Cały zespół imponuje doskonałym opanowaniem układów choreograficznych Dominiki Knapik. Marta Ścisłowicz w roli Gerdy jest narratorem opowieści, a leitmotivem przedstawienia - historia poszukiwań Kaja. W tej roli występujący gościnnie Grzegorz Twaróg daje popis umiejętności akrobatycznych. Choinka w wykonaniu Anity Sokołowskiej może być ilustracją zdania, które wyczytałem w ostatnim tomie "Dziennika" Jarosława Iwaszkiewicza: "Kiedy się jest szczęśliwym, nigdy się nie wie o tym". Mateusz Łasowski brawurowo gra Złego Trola i Bałwanka. Prawdziwie magnetyczny jest Jakub Ulewicz, który przykuwa uwagę jako Renifer, Pan Wrona i Narcyz. Zabawny jest Pies Marcina Zawodzińskiego. Zjawiskowa Magda Łaska w roli m.in. Rozbójniczki. Brawo dla Małgorzaty Trofimiuk, nie tylko za udźwignięcie zielonej "fryzury" Ogrodniczki. To, co atrakcyjne dla aktorów, czyli odgrywanie po kilka ról, utrudniało jednak odbiór spektaklu dzieciom. Nie wszystkie rozumiały, kto jest kim w danej chwili, i trochę gubiły się w potoku słów.

W sumie to piękny, choć wymagający od widzów dużego wysiłku teatralny wehikuł. I wbrew tytułowi, wcale nie zimny.



Jarosław Jakubowski
Express Bydgoski
18 stycznia 2012
Spektakle
Opowieści zimowe