W hołdzie Agnieszce Osieckiej

Głównym powodem powstania spektaklu "Wesołe miasteczko/Agnieszka Osiecka, piosenki ostatnie" - koprodukcji Teatru Atelier i Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie - jest 20. rocznica śmierci tej wybitnej autorki tekstów piosenek. Dlatego André Hübner-Ochodlo postanowił odświeżyć kilkanaście piosenek Agnieszki Osieckiej, napisanych w Sopocie w ostatnich latach jej życia. Przygotował je w formie aktorskiego recitalu na czwórkę aktorów.

Na scenie kilkanaście pustych teatralnych foteli, na których co jakiś czas siadają aktorzy Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie (Marta Honzatko, Adam Hutyra i Waldemar Cudzik) oraz zaangażowany specjalnie do tego projektu Marcin Januszkiewicz. Wszyscy wyglądają trupio-blado - ucharakteryzowano ich na zjawy, mary przeszłości, a może widziadła nawiedzające umierającą autorkę śpiewanych piosenek? Wykonują swój dance macabre, przywołując przeważnie mniej znane, czasem zupełnie zapomniane teksty Osieckiej.

Solowo, w duetach albo w czwórkę śpiewają kilkanaście ostatnich piosenek Agnieszki Osieckiej, które ta napisała dla sopockiego Teatru Atelier. Ich drapieżna interpretacja, niekiedy przerysowana, często ogrywana w konwencji piosenki aktorskiej, nie powinna jednak przesłaniać głównego przekazu tych tekstów - stopniowego godzenia się ze swoim losem i nieuchronną, zbliżającą się śmiercią. Osiecka pisała te piosenki w czasie, gdy była już poważnie chora i także poprzez nie oswajała się z tym, co nieuchronne. Uważni słuchacze dzięki tekstom piosenek mogą prześledzić dramatyczne zmagania pełnej energii i wigoru artystki, która sprzeciwia się śmierci, rzuca jej wyzwanie, kwestionuje jej sens, by ostatecznie się z nią pogodzić.

Przed publicznością widnieje kilkanaście teatralnych foteli, na których zasiadają aktorzy "Wesołego miasteczka/Agnieszka Osiecka, piosenki ostatnie", za nimi gra zespół kierowany przez Adama Żuchowskiego.

fot. Maciej Czarniak / trojmiasto.pl

Jednym z najbardziej dramatycznych i emocjonalnych songów jest "Nie jestem gotowa" śpiewany przez Martę Honzatko, w którym słyszymy m.in. "Jeszcze nie jestem zabita do końca, jeszcze wyciągam szyję do słońca, jeszcze jest we mnie twarda sprężyna, ach - gadać i gdakać, i wszystko wspominać". Ale nie mniej przejmująco brzmi bardzo dobrze zaśpiewana przez Waldemara Cudzika "Kołysanka" - "Ach śpij kochanie, przemijasz, to wszystko, już blisko, blisko". Zmaganie ze śmiercią spuentowane jest ostatnim utworem Osieckiej, wykonanym przez wszystkich aktorów razem "Deus ex machina" - "daj mi Panie rozpoznanie, czy zaryczy ranny łoś, kiedy przyjdzie już konanie, czy zapali światło ktoś".

Cały spektakl składa się tylko z piosenek, śpiewanych agresywnie i drapieżnie, wręcz brawurowo ("Dance macabre" w wykonaniu Marcina Januszkiewicza), wykonywanych w formie piosenki aktorskiej (interpretacje Adama Hutyry "Wesołego miasteczka" i "Papierowych kwiatów") czy delikatnie i lirycznie ("Panie obłoczny" i "Nie jestem gotowa" w wykonaniu Marty Honzatko, czy "Mazltow" w stonowanej interpretacji Januszkiewicza). Widzowie podążają z nastroju w nastrój, z piosenki w piosenkę bez jakiegokolwiek przewodnika, otrzymując po prostu solidnie przygotowany recital, składający się z piosenek, które w większości nie należą do najwybitniejszych dzieł Agnieszki Osieckiej.

Wokalnie największe umiejętności prezentuje tegoroczny laureat Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu - Marcin Januszkiewicz.

fot. Maciej Czarniak / trojmiasto.pl

Program wyreżyserowany przez André Ochodlo ma jednak wiele uroku, w czym wielka zasługa bardzo dobrze dobranych przez niego aktorów. Każdy z czwórki śpiewających jest inny. Odkryciem spektaklu jest dla mnie Marta Honzatko, wydobywająca z tekstów Osieckiej najwięcej emocji i zachowująca przy tym świeżość i lekkość charakterystyczną dla twórczości Osieckiej. Honzatko świetnie buduje też napięcie scenicznym szeptem. Najbardziej uzdolniony wokalnie Marcin Januszkiewicz śpiewa niekiedy nieco nonszalancko, wykorzystując piosenki Osieckiej do popisów wokalnych, a gubiąc po drodze ich przekaz (przekrzyczana, najsłabsza podczas pierwszego spektaklu "Wybacz, mamasza"). Dojrzałe aktorskie interpretacje przygotowali z kolei Adam Hutyra i najmniej śpiewający w spektaklu Waldemar Cudzik.

Cały program nie jest nowy, bo "piosenki ostatnie" Osieckiej André Ochodlo przygotował już w 1999 roku w spektaklu "Apetyt na życie" (z Markiem Richterem i Teresą Budzisz-Krzyżanowską). Warto jednak do nich wrócić, by usłyszeć je w bardzo dobrym wykonaniu i świetnych aranżacjach Adama Żuchowskiego. Cały zespół instrumentalny (nieco wprawdzie za mocno nagłośniony względem śpiewających, którzy momentami usiłują przekrzyczeć instrumenty) w składzie: Adam Żuchowski (kontrabas), Michał Rorat (fortepian), Sławomir Koryzno (perkusja) oraz Krzysztof Paul (gitara) spisuje się na medal. Połączenie wokali aktorów z żywą, urozmaiconą muzyką zespołu Żuchowskiego daje w efekcie ciekawy muzycznie wieczór z nutą nostalgii.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
11 lipca 2017