W hotelowej matni

Długo czekałem na dzień, a właściwie wieczór taki, jak dziś. Za oknem mrok otula Warszawę, po szybie spływają krople deszczu, atmosfera jak z filmów Tima Burtona. Warszawskie Ghotham City odświeżyło w mojej głowie, pamięć o przedstawieniu, którego nie doceniłem, a właściwie potraktowałem trochę z góry - "niesiony" festiwalowym zachwytem 10-lecia Teatru Konsekwentnego. Czuję, że ten tekst pozwoli mi oczyścić zakurzoną scenę spektaklu "Taśma", a ja zrehabilituję w oczach pewnej osoby.

W 2001 roku Richard Linklater wyreżyserował film "Taśma" w obsadzie z Umą Thurman i Ethanem Hawkiem. Akcja rozgrywała się w jednym z hotelowych pokoi, gdzieś w Michigan - pewnie w wieczór taki jak dzisiaj (przyp. red.). Grany przez Hawka - Vin jest narkomanem, podczas narkotycznych wizji zrodził się w nim pomysł doprowadzenia pewnych spraw z przeszłości do końca. Znakomitą ku temu okazją okazało się spotkanie z dawno niewidzianym przyjacielem ze szkolnej ławy - Johnem (Robert Sean Leonard), którego film odniósł sukces na lokalnym festiwalu, a spotkanie z przyjacielem miało być odskocznią od festiwalowego zamętu. Stało się inaczej, spotkanie po latach okazało się manipulacją, huśtawką sprzecznych emocji i przede wszystkim powrotem do przestrzeni z przeszłości, którą każdy chciałby wymazać z pamięci. "The Tape" spektakl Stephena Belbera wystawiany na scenach off-Brodwayowskich święcił triumfy, film znalazł wąskie grono odbiorców, ale kto podczas oglądania wczuje się w klimat hotelowej matni, zrozumie, że stwierdzenie "wszystko ładnie - pięknie to tylko w filmach" traci tutaj sens. Adam Sajnuk "zwęszył" w przedstawieniu Balbera materiał, który doskonale wpisuje się w koncepcję czy też wizję "jego" teatru. Reżyserem spektaklu, którego pomysł przemienił scenę w Prochoffni w obskurny hotelowy pokój, został Michał Siegoczyński, a aktorzy, którymi kierował stworzyli niezwykłą psychodramę zwykłych uczuć, zaprezentowaną w sposób niezwykły. Chyba nikt nie wyobrażał sobie, by nie kto inny, jak sam Sajnuk wcielił się w postać Vinca - strażaka z ciągotami do wszelkich używek. Konsekwentny lider znany jest z grania postaci wyrazistych, które nierzadko "kradną" cały spektakl. Sajnuk to buntowniczy typ spod znaku Jamesa Deana, a swoją grą przypomina Johnnego Deppa - zwłaszcza sposób wypowiadania kwestii (pewnie po tym, co teraz napiszę Adam Sajnuk dokona na mnie linczu). Czy znajdzie się ktoś, kto zaprzeczy temu, że jego charakterystyczny sposób grania przypomina Jacka Sparrowa? Krzysztof "Simplus" Prałat vel "taśmowy" Jon, gra reżysera u progu filmowej kariery, przed którym rysuje się świetlana przyszłość, ale przeszłość wydaje się już nie być taka krystaliczna. Spotkanie Vinca i Johna to istny fajerwerk sprzecznych emocji. Aktorzy "badają" się wzajemnie, wygląda to tak, jakby naprawdę nie widzieli się parę lat. Vin to chojrak, cwaniak, któremu wydaje się, że wszystko ujdzie mu na sucho. Jon to typowy "pozer" coś mu się w życiu udało i to "coś" przesłania resztę jego życia. Rozmowa niby przyjacielska, niby o niczym, a przeplatana nagłymi atakami negatywnych emocji. Sajnuk doskonale odgrywa rolę prowokatora, który nie może wybaczyć tego, że w czasach liceum John odbił mu Amy. Odgrywanie pokrzywdzonego narkomana i nieświadome przyznawanie się przez Johna do grzechów przeszłości, prowadzi nas do odkrycia głównego bohatera zamieszania - taśmy, na której nagrana została cała "spowiedź" reżysera. To punkt zwrotny, taśma to dowód, taśma to przedmiot szantażu i taśma to również droga prowadząca do oczyszczenia. Vin to człowiek na krawędzi, nie ma nic do stracenia (no może tylko zapas narkotyków), co pomaga mu przekroczyć granice przyzwoitości i oddać "złoty strzał" w kierunku przyjaciela, ale tego, że "sprawy" mogą przyjąć inny obrót nie przewidział. Sytuacja w hotelowym pokoju ulega zmianie, gdy pojawia się Amy (znakomita Magdalena Popławska) - koleżanka z dawnych lat, teraz asystentka prokuratora generalnego, a przede wszystkim ktoś, kto jest częścią całego zamieszania. Postać odgrywana przez Popławską jest naturalna, nie jest "skażona" aktorską rutyną. Wierzymy w jej emocje, płacz, drżenie ciała, każdy jej gest, albo jest doskonale wyreżyserowany, albo naprawdę na scenie staje się tą skrzywdzoną w przeszłości Amy. Gdy roztrzęsiona zapaliła papierosa - zamarłem, emocjonalny ładunek był dla mnie za duży, dostałem dreszczy, oblał mnie zimny pot. Uwierzyłem w tą postać, jak zresztą w całe przedstawienie i pewnie, gdy następnym razem będę wynajmował pokój w jakimś motelu przy drodze najpierw zadam sobie pytania: czy tutaj czasem nie rozegrał się dramat kobiety, czy na tym stoliku przy łóżku ktoś czasem nie wciągał kokainy i wreszcie, czy te cztery ściany nie są "świadkami" hitchcockowskiej rozgrywki. Taki właśnie jest spektakl, który wydaje się, że rozgrywa się dwutorowo - jeden tor to "spowiedź", a drugi to rozgryzienie zagadki Amy. Urzekła mnie scena, podczas której Vin i Jon palą jointa. Sajnuk i Prałat, którzy oddają się narkotycznemu "odlotowi" sprawiają, że widzowie naprawdę wkręcają się w te narkotyczne wizje, które są tylko zagrywką do chwili, aż Vince ujawni perfekcyjne uderzenie - taśmę. Każdy z nas ma na swoim sumieniu jakieś grzechy, większe czy mniejsze. John dopuścił się rzeczy karygodnej, potępianej przez całe społeczeństwo (gwałt). Czy za grzechy z przeszłości trzeba płacić, wkraczając w dorosłe życie? Otóż tak, to, przed czym uciekamy i tak dopadnie nas niespodziewanie w hotelu, na ulicy czy gdzieś w parku. Widmo, popełnionych poważnych błędów, ciągnie się za każdym i to nie jest kawałek taśmy, który można odciąć. Odgrywając przed kimś rolę niewiniątka nie dopuszczamy sytuacji, podczas której również możemy stać się ofiarą. Jedno jest pewne taśma z dyktafonu, na której zapisujemy pewne wydarzenia z życia, szybko się skończy, a taśma, którą zdaje się być życie, tak szybko nie biegnie ku końcowi, ból jest tylko taki, że nie możemy jej cofnąć i ponownie nagrać zmienionej wersji wydarzeń. Chciałem napisać o tym wcześniej, ale zrobię to teraz. Każdy, kto wybierze się na spektakl do Prochoffni, niech zwróci uwagę na konstrukcję scenografii i ustawienie krzeseł na widowni. Scenografia, której autorem jest Wojciech Stefaniak pozwala na obejrzenie przedstawienia z kilku różnych perspektyw i z każdej perspektywy spektakl okazuje się zgoła odmienny. Niby oglądamy rozgrywające się wydarzenia przez dziurkę od klucza, a może jednak siedzimy gdzieś na fotelu w tym scenicznym pokoju, tylko aktorzy nas nie widzą, a może jesteśmy ukryci w toalecie i podsłuchujemy tego, co odgrywa się tuż za drzwiami? Miałem wybrać się na nocny spacer, ale leżąca na półce stara kaseta przypomniała mi, że pewna "Taśma" domaga się ponownego odtworzenia. Spektakle, które długo po ich obejrzeniu tkwią w nas i gdzieś po cichu mówią "chyba za mało o mnie wiesz" (do nich na pewno należy "Taśma") potrafią zabrać nas na nocną eskapadę bez wychodzenia z domu. Pozdrowienia dla... ale to już na innej taśmie. Teatr Konsekwentny w Warszawie Stephen Belber "Taśma" reżyseria: Michał Siegoczyński scenografia: Wojciech Stefaniak muzyka: Damian Neogenn-Linder Obsada: Magdalena Popławska, Krzysztof Prałat, Adam Sajnuk Premiera: 22.05.2005 r.

Dominik Ferenc
Dziennik Teatralny Warszawa
12 marca 2008