W imię młodości

W teatrze Capitol trwają przygotowania do premiery "Pornografii". Reżyser opowiada o doświadczeniach z tekstami Gombrowicza.

Zadebiutował pan polską prapremierą Gombrowiczowskiej „Pornografii” ponad ćwierć wieku temu. Czy sukces tamtego spektaklu w Ateneum miał wpływ na pańskie późniejsze reżyserskie losy?

Andrzej Pawłowski: Z pewnością nie był to wybór przypadkowy. Już w liceum czytałem Gombrowicza permanentnie i na różne sposoby. Analizowałem go pod kątem nie tylko literackim, ale też filozoficznym czy psychologicznym. To, że „Pornografię” wybrałem na debiut, było naturalną konsekwencją. Tekst ten cenię szczególnie. Sądzę, że autor zawarł w niej to, co było dla niego najbardziej istotne w myśleniu o ludziach, a co przy okazji „Ślubu” nazywa formą międzyludzką.

Tamten spektakl był nowatorski, już sam tytuł szokował. Czy będzie się pan do niego odwoływał w teatrze Capitol?

Wtedy rzeczywiście część publiczności sugerowała się tytułem… Później jednak widzowie dobrze wiedzieli, na co się wybierają. Spektakl graliśmy przez kilka sezonów przy kompletach, potem był wznawiany. Dzisiejsza inscenizacja różni się od tamtej, są inne czasy, inni aktorzy. Myślę jednak, że znaczenia, które chcieliśmy wtedy przekazać, są uniwersalne i ważne w rozmowie o współczesnym życiu. Chodzi o to, by nie zamykać się w skostniałej formie, być otwartym na doświadczenie drugiego człowieka i rzeczywistości. By pozostać w tym, co Gombrowicz nazywa młodością.

To pojemne pojęcie……wedle Gombrowicza. Chodzi nie tylko o młodość w sensie biologicznym, ale o otwartość wobec innych. To, co nadaje sens naszemu życiu, to przecież doświadczenie drugiego człowieka, twórcze spotkanie z nim. W „Pornografii” nie ma „zarażenia śmiercią” w sensie lęku przed starością i końcem życia. Chodzi o to, by zdobyć świadomość, jak przeciwstawiać się śmierci, jak wykorzystać krótkie chwile naszej egzystencji.

Gombrowicz często grany jest na polskich scenach. Czy jednak do końca rozumiemy jego utwory?

Czy zbyt łatwo nie wpadamy w pułapki, które ten autor tak chętnie na nas zastawia?

Odczytywanie Gombrowicza wprost, bez odpowiedniego zaplecza intelektualnego wiedzie na manowce, może wręcz sprawić wrażenie miałkości intelektualnej. Dlatego warto czytać go ze zrozumieniem i refleksją.

Przed kilkoma laty w Olsztynie przygotował pan inscenizację „Ślubu”, która wywołała sporo dyskusji. Wpisał pan w nią bowiem najważniejsze wydarzenia powojennej historii Polski. Chciał pan udowodnić, że Gombrowicz jest prorokiem?

Jestem przekonany, że Gombrowicz, pisząc ten utwór w 1946 roku, odniósł opowieść do konkretnej rzeczywistości historycznej. Zwracając uwagę na mechanizmy rządzące historią, nasz spektakl tylko dookreślał pewne wydarzenia, które wpisywały się w owe mechanizmy. 

W prapremierze „Pornografii” debiutowała szefowa Capitolu Anna Gornostaj. Czy teraz również zobaczymy ją w tym spektaklu?

Ania darzy tamto przedstawienie wielkim sentymentem. Teraz zaproponowałem więc jej pewną niewielką rolę. Cały ciężar obecnej inscenizacji spoczywa jednak na Henryku Talarze, któremu powierzyłem rolę Fryderyka. Myślę, że to zupełnie nowa jakość w aktorstwie tego wspaniałego artysty. A towarzyszyć mu będą Grażyna Barszczewska, Marek Lewandowski, Marek Barbasiewicz, Agnieszka Wielgosz, Cezary Morawski, Tomasz Drabek, Bartosz Magdziarz, Marta Dobecka, Grzegorz Sierzputowski.



Jan Bończa-Szabłowski
Zycie Warszawy
25 lutego 2009
Spektakle
Pornografia