W komicznym tyglu omyłek

A w nim młody Szekspir, francusko-polski team spirit, humor sytuacyjny, sztuka aktorska i sporo ukrytych refleksji nad ludźmi i światem.

Poranek w tureckim Efezie. Miasto budzi się do życia, a razem z nim Antyfolus, jego sługa – Dormio, żona Emilia wraz z siostrą Lucianą. Gdzieś dalej Książę skazuje na śmierć kupca Egeona z Syrakuz, od lat poszukującego swego syna Antyfolusa i jego niewolnika, a nie ma tysiąca dukatów na wykupienie się. Książę słucha opowieści o synach bliźniakach i ich służących, także bliźniakach oraz o żonie Emilii, płynących niegdyś razem na statku, a rozłączonych przez morską nawałnicę. O tej samej porze do miasta przypływa z Syrakuz Antyfolus ze sługą Dormio w poszukiwaniu swego zaginionego brata bliźniaka, a także i brata bliźniaka sługżacego. I za chwilę ich pojawienie się wywoła w domu efeskiego Antyfolusa prawdziwą rewolucję. Ta przetoczy się następnie przez miasto, porwie przy okazji złotnika Angelo oraz kupca Baltazara, zburzy przytulną i dyskretną atmosferę w domu kurtyzany, z niespotykaną mocą wywoła do przeprowadzenia ezgorcyzmów doktora Szczypawę, a w końcu otworzy ciężkie wrota w pobliskim klasztorze.

„Komedia omyłek" to jedna z pierwszych sztuk napisanych przez młodego Szekspira, nie będącej ani farsą, ani komedią problemową. To krotochwila, zważywszy na jej budowę, mająca dostarczyć publiczności jak najwięcej rozrywki.

Te intencje wczesnego Szekspira trafnie odczytał Jean Philippe Salerio, reżyser bydgoskiego spektaklu. Związany z francuską kampanią teatralną, specjalizującą się w realizowaniu komedii z zawikłaną fabułą, Salerio, reżyserujący na wielu europejskich scenach, wystawił w Teatrze Polskim spektakl zgodnie z intencjami i zamysłem twórczym angielskiego dramatopisarza. Współpracująca z nim nad adaptacją dramaturżka Daria Sobik, pozostawiła te szekspirowskie warsztatowe składniki, które obrazują rozwój jego talentu. Dzięki temu obserwujemy podczas przedstawienia jak wielką uwagę przywiązywał młody Szekspir do akcji złożonej z epizodów-omyłek, które to Salerio układa w ciąg krótkich komediowych scenek. Dominuje zatem humor sytuacyjny, a przede wszystkim żywy dialog sceniczny, który Szekspir będzie później doprowadzał do doskonałości. Co więcej, adaptacja tekstu zachowuje też perełki językowe tłumacza Stanisława Barańczaka oraz istotny podział języka na dwie warstwy. Bo jest i wiersz biały, którym posługują się postaci wysoko urodzone oraz angielski „doggerel", czyli odpowiednik polskich rymów krakowsko-czestochowskich, używany głównie przez pospólstwo i służbę. Bydgoska adaptacja „Komedii omyłek" zachowała rozważania związane z upływem czasu, w których widać już typową dla dramatopisarza filozofię i refleksję.

Reżyser Jean Philippe Salerio razem z choreografką Karoliną Rychlik idealnie rozwiązał sytuacje konstruowane głównie na humorze sytuacyjnym. Z tego powodu ruch sceniczny wymagał od aktorów niezwykłej zręczności. Szczególnie od Jakuba Ulewicza występującego w roli Antyfolusa z Efezu i Antyfolusa z Syrakuz oraz od Michała Filipiaka jako Dromia z Efezu i Dromia z Syrakuz! Z szybkością błyskawicy pojawiają się w domu, na ulicy, na placu, w oberży, w tłumie mieszczan. A wszystkie następujące po sobie epizody, rodzą coraz to bardziej absurdalne pomyłki powstałe na skutek mylenia braci Antyfolusów i ich służących Dromiów.

Te szalone zdarzenia dzieją się w niemniej brawurowo zaprojektowanej przez Łukasza Błażejewskiego scenografii. Domy w Efezie to stylizowane kubistyczne formy, to różnorodne geometryczne bryły. Są też schody, podest, czyli elementy kojarzące się z ekpresjonizmem. I jest to interesująca koncepcja, bowiem budzi klimat tajemnicy, napięcia i pełna jest niedomówień. Realizatorzy, by podkreślić zawirowania zdarzeń scenicznych typu qui pro quo, uruchomili scenę obrotową. Dzięki temu zabiegowi w szaleńczym pędzie nieporozumień, wiruje także i całe miasto, odsłaniając przed widzem coraz to nowe przestrzenie – wnętrza domów, ulice, place. Niemałą rolę w budowaniu klimatu odgrywają światła w reżyserii Yoann Tivoli. Są bardzo wyraziste i raz to płoną czerwienią, innym znów razem ostrą bielą. To dobry środek na pobudzenie emocji u widzów. Ale i kostiumy, również autorstwa Łukasza Błażejewskiego, stylizowane na turecką ówczesną modę, są niczym feeria barw, poskładana z elementów określających ich pochodzenie, status społeczny oraz charakter. Są niemniej szalone i zabawne od samych scenicznych zawirowań.

I tak, jasne snopy światła odsłaniają wnętrze domu Antyfolusa oraz zastają podczas porannej toalety jego żonę Adrianę wraz z siostrą Lucianą. Emilia Piech w roli Adriany uwiodła publiczność. Wygrywa przejrzyście wszystkie przeżywane emocje i ujawnia fantastyczną vis comica. A do tego buduje postać kobiety silnej, impulsywnej, zdecydowanej, doświadczonej i walczącej o swoje prawa w małżeństwie. I czy nie przypomina w tym przypadkiem – jeśli wierzyć mitom – potomkinię Amazonek, którym przypisuje się założenie Efezu?

Jakub Ulewicz w podwójnej roli obu bliźniaków ujawnił głębokie pokłady talentu i aktorskiego, i komediowego. Z jaką precyzją i subtelnym zróżnicowaniem wygrywał dwie postaci, fizycznie podobne, ale posiadające odrębne struktury charakterologiczne. Jako małżonek i jako przybysz z daleka idealnie konstruował sytuacje komediowe. Wyrażane przez niego mimiką nieustanne zdumienie nad pojawiającymi się coraz to nowymi i skomplikowanymi sytuacjami to wyżyny aktorstwa. Kto widział Jakuba Ulewicza w roku 2013 w spektaklu „Szalona lokomotywa" Witkacego w reżyserii Michała Zadary, a zwłaszcza w filmowym sekwensie katastrofy kolejowej kończącym spektakl i zapamiętał wyraz jego twarzy puentujący przedstawienie, ten mógł podczas „Komedii omyłek" podziwiać jego nieograniczone wprost możliwości wyrażania wzrokiem i twarzą emocji oraz przeżyć wewnętrznych. Brawo!

I druga para bliźniaków- służących, w których wcielił się Michał Filipiak. Wspaniale przekonujący jako sługa, skupiający na sobie uwagę, szczególnie wtedy, gdy skarży się na ilość batów i okoliczności, w jakich jego pan mu ich nie szczędzi. W ten sposób obnaża traktowanie i warunki życia służby w ówczesnym społeczeństwie. Cudowny jako Dromio z Syrakuz w scenie z Jakubem Ulewiczem w roli Antyfolusa z Syrakuz, kiedy to opowiada o Wikcie, kobiecie tłustej i okrągłej, używając do opisu jej fizycznych przymiotów, cech charakterystycznych państw europejskich, których nazwy podpowiada mu pan.

Warto też zwrócić uwagę na debiutującą na teatralnej scenie Katarzynę Faszczewską w roli Luciany. Stworzyła postać kobiety subtelnej, wrażliwej, bojącej się związków z mężczyznami, nie uciekając jednak od delikatnych środków komediowych. Interesująco tworzyła kontrast pomiędzy charakterami sióstr.

I Marcin Zawodziński jako Doktor Szczypawa. Groteskowy szaman, stylizowany na azjatyckiego uzdrowiciela, swą fizycznością wzbudził respekt. Zaś tańcem i śpiewem rozbawił publiczność. Przywołany przez Adrianę, by wypędził diabła z jej męża Antyfolusa z Efezu, podejmuje walkę z „ciemnymi siłami". Zawodziński i tym razem udowodnił swój aktorski potencjał i sceniczne doświadczenie. Natomiast w końcowej scenie, jako bliźniak Dormio zaskoczył subtelną grą. Marian Jaskulski jako Egeon stworzył wiarygodną postać ojca, chcącego odnaleźć rodzinę i scalić ją ponownie. Książę - Mirosława Guzowskiego to typ z czarnym parasolem i kapeluszem na głowie, ukrywający pod równie ciemnymi okularami władcę, który w gruncie rzeczy opowiada się za sprawiedliwymi rozwiązaniami. Bardzo wyrazistą postać Kurtyzany i jej zachowanie oddała Agata Cejba. Maciej Miszczak w roli Angelo - złotnika urzekł piękną barwą głosu, a Jerzy Pożarowski jako Baltazar świetnie oddał zdystansowanie do zwariowanych i niezrozumiałych dla niego zdarzeń, których jest świadkiem.

Ale jest jeszcze brama klasztorna, przed którą rozgrywają się końcowe sceny aktu piątego, niosące rozwiązanie wszystkich zawikłanych perypetii. Oto bowiem Adriana żąda od matki przełożonej zakonu wydania jej męża, który się przed nią tam ukrył. Występująca w jej roli Alicja Mozga, otulona futrem przypominającym habit-pelerynę, zagrała świetny epizod, wygrywając go zachowaniem kłócącym się z ogólnie przyjętym obrazem mniszki.

Od tego momentu sceniczne puzzle, ta wirująca niczym karuzela, komedia pomyłek zaczyna układać w jeden obraz. Zgodny zresztą z oczekiwaniami widzów. To finał, łączący w sobie talent Szekspira oraz artystyczną wizję realizatorów przedstawienia. Z muzyką Łukasza Macieja Szymborskiego, podającą rytm dynamicznego tańca. Kompozycje muzyczne występowały jako przerywniki, wpisujące się w klimat spektaklu. Były równie rozpędzone jak akcja na scenie, jak gwałtowne emocje postaci.

Ale nie na tym krotochwila się kończy, bo oto na scenie pozostają bliźniacy Dormio z Efezu i Dormio z Syrakuz. – Zdajesz się być zwierciadłem, czy bratem – zastanawia się Dormio z Efezu. I jest to, oprócz wcześniejszych przemyśleń nad czasem i jego złudzeniem, kolejna refleksja w tej komedii. A jest ich tu wiele, w myśl znanego powiedzenia, że i ze śmiechu płynie nauka. Jest ważna kwestia o tożsamość człowieka; o to, kim jestem ja i kim jesteś ty. Nasuwają się pytania o losy rodzin, rozdzielonych na skutek kataklizmów, nie tylko pogodowych. Powstaje też pytanie, dlaczego Szekspir umieścił akcję w portowym mieście, do którego zawijają statki z przybyszami całego ówczesnego świata. Pytanie o ten kulturowy konglomerat. A także i o to, jak zostaliby potraktowani przez efezejczyków obcy przybysze - Antyfolus i Dormio, gdyby nie byli podobni do nich.

Także rozmowa Luciany z Adrianą odsłania mężczyzn jako osoby uzurpujące sobie władzę najwyższą. Luciana nazywa ich „panami ziemskich przestrzeni, najbliższych bogom" i uważa, że „z natury rzeczy są panami swych żon". Jednak odważna i pełna temperamentu Adriana występuje przeciwko tej odwiecznej hierarchii. Ale żeby pojąć, dlaczego i ona sama zdaje się podzielać pogląd, płynący z tej krotochwili, by jednak żony wpuszczały swych mężów do domu w porze obiadu, trzeba po prostu ten spektakl zobaczyć.

A w Efezie jest już piąta po południu i miasto odpoczywa.



Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
3 stycznia 2018
Spektakle
Komedia omyłek