W muzeum pamięci

- Konstanty uruchamia pewną maszynę pamięci, jest swoistą taśmą transmisyjną dla kolejnych działań, wynurzania się kolejnych postaci i sytuacji. Jest także twórcą swoistego muzeum, którego eksponaty w pewnym momencie zaczynają jednak się buntować - mówi o bohaterze spektaklu "Morfina" reżyserka Ewelina Marciniak. Premiera dziś w Szybie Wilson w Katowicach.

Z Eweliną Marciniak, reżyserką "Morfiny" Szczepana Twardocha w Teatrze Śląskim w Katowicach rozmawia Krzysztof Aplik z Dziennika Teatralnego.

Krzysztof Aplik: Co było pierwsze: propozycja dyrektora Talarczyka czy może oferta Eweliny Marciniak złożona Teatrowi Śląskiemu w postaci przeniesienia na teatralną scenę „Morfiny" Szczepana Twardocha?


Ewelina Marciniak: Ani ja nie byłam pierwsza, ani dyrektor Talarczyk. Zostałam zaproszona do pracy w Teatrze Śląskim i uznałam to za wielkie wyróżnienie. Zaczęliśmy rozmawiać na temat tytułu możliwego do realizacji i na jedno ze spotkań jechałam z propozycją „Morfiny". Okazało się, że na ten sam pomysł wpadł dyrektor Talarczyk.

Jak wyglądały rozmowy z autorem książki?

Było mi bardzo przyjemnie móc spotkać się ze Szczepanem, choć na początku bardzo się obawiałam tego spotkania. Zależało mi jednak na inscenizacji jego książki, więc uznałam, że muszę być twarda i iść do przodu. Zadzwoniłam do autora, powiedziałam, żeby się ze mną spotkał i dalej było już z górki. Zgodził się na moją adaptację.

Książka została wysoko oceniona przez jury Nagrody Nike i Paszportów Polityki. Jest ona interesująco napisana, ale dotykająca dość osobliwych problemów, które nieczęsto zdarzają się zwykłemu człowiekowi. Co w niej najbardziej zainteresowało reżyserkę raczej współczesnej dramaturgii?

Zainteresował mnie sposób ukazania przeszłości i historii Polski, ale przede wszystkim to, jak bardzo zmysłowo możemy wtargnąć w czasy już minione. Bardzo ciekawy jest również sposób, w jaki Twardoch używa fikcji do opowiadania o Polsce i - moim zdaniem - o pamięci.

Twardoch pisze o budzącej się w Konstantym Willemannie potrzebie usytuowania się w jakimś miejscu na mapie Europy, znalezienia swoich korzeni, przypisania się do konkretnego kręgosłupa tożsamościowego. O czym będzie spektakl? Co panią najbardziej dotknęło czy też poruszyło w sposobie myślenia Willemanna?

Myślenie o tożsamości jest kluczowe. Główny bohater cały czas zadaje sobie podstawowe pytanie: „kim jestem?". Twardoch poprzez swojego bohatera zadaje to pytanie także w kontekście śląskości. Konstanty nie wie, czy jest Polakiem, Niemcem, czy Ślązakiem. Dla mnie pytanie o tożsamość może byś zadane z jeszcze szerszej perspektywy. Główny bohater podczas swoich przygód i romansów próbuje dowiedzieć się, kim jest, także w obliczu wojny, w czasach której przyszło mu żyć. U Twardocha podczas podróży do Budapesztu, główny bohater przechodzi przemianę i powraca odmieniony, dojrzalszy. W naszym przedstawieniu ta przemiana jednak nie dokonuje się, ponieważ ja sama w nią nie wierzę. Bardziej interesowało mnie zatem przedstawienie „osobowości cebuli", czyli takiego bohatera, który szuka w sobie pestki, ale jedyne co znajduje, to tylko kolejne warstwy, które niczego nie skrywają.

Żeby zrozumieć problem tożsamości śląskiej, trzeba znać historię złożonego i skomplikowanego procesu, jakiemu od co najmniej dwóch wieków podlegał region, o którym pisze Twardoch. Na ile zdążyła pani przygotować w sobie grunt do takich rozważań i czy spektakl w ogóle będzie „roztrząsał" tego typu problemy?

Przygotowując się do pracy w Katowicach musiałam rzecz jasna pamiętać o kontekście tego miejsca, ale moją uwagę zwróciła raczej historia dramatu powstającego na Śląsku związanego z relacjami ludzi tu mieszkających, oddzielonych murem narodowościowym. Powieść była pisana specyficznym językiem, którego perspektywa pozwoliła mi na zaprzęgnięcie tego tematu do narracji przedstawienia. Nie jest to jednak kluczowy trop i nie jest to rzecz, na której chciałabym się skupić w teatralnej „Morfinie".

Narracja powieści podlega określonemu przez autora rytmowi, który wzbiera w swojej intensywności, zmieniając się w „obfity w strumień świadomości", co wpływa na specyfikę tej książki. Przełożenie tej narracji musi być ciężkim zadaniem dla twórcy teatralnego. Jakim kluczem będzie się pani posługiwać realizując spektakl? Czy w ogóle będzie się pani starała zachować klimat, w jakim utrzymana jest książka?

Bardzo zależało mi na tym, aby wykorzystać gest narracyjny, którego używa Twardoch. Także tutaj główny bohater będzie stwarzał świat poprzez narrację, tylko że ona w pewnym momencie ulegnie zaburzeniu. Konstanty uruchamia pewną maszynę pamięci, jest swoistą taśmą transmisyjną dla kolejnych działań, wynurzania się kolejnych postaci i sytuacji. Jest także twórcą swoistego muzeum, którego eksponaty w pewnym momencie zaczynają jednak się buntować.

Ważną dla książki postacią jest także „szara narratorka". Czy w inscenizacji zostanie ona zachowana, a jeśli tak, to w jakiej formie?

Na pewno nie będzie ona szara.

Postacią pierwszoplanową jest rzecz jasna Konstanty, jego kryzys męskości i życie determinowane przez relacje z kobietami. Nie ulega wątpliwości, że bez nich ta historia praktycznie by nie istniała. Czy w pani odbiorze i w pani kluczu na „Morfinę" kobiety będą również podniesione do tak istotnej rangi?

Poza głównym bohaterem, kluczowy jest dla mnie zespół artystyczny i sposób, w jaki oni opowiadają historię - sprawę, w którą się wspólnie zaangażowaliśmy. Odtwórczynie postaci kobiecych są fantastyczne i nie mogę żadnej wyróżnić, ale także postacie męskie są świetnie przygotowane. Mam wrażenie, że cały zespół niesie opowieść Konstantego. Każdy na równi, każdy z osobna prowokuje głównego bohatera do zadawania sobie pytania „kim jestem?"

Wspominała Pani w jednym z wywiadów o swojej podróży do Indii, podczas której wielokrotnie przeczytała powieść Szczepana Twardocha. Jest przynajmniej kilka wątków, które wiążą powieść ze specyfiką tamtej części świata. Jakie refleksje nasuwały się Pani czytając książkę w tym właśnie miejscu?

Indie są krajem ubogim. Każdy, kto wyobraża sobie to miejsce jako domenę ciszy, spokoju, bogactwa zapachów, kolorów i pięknej muzyki, ten nie do końca ma rację. Owszem mamy możliwość zetknąć się z tymi zmysłowymi doświadczeniami. Prawdziwszym jednak obrazem będzie mnóstwo ludzi na ulicach i żebrzące dzieci. Kiedy czytałam fragmenty podróży Konstantego do Budapesztu przez zrujnowaną wojną Europę, miałam poczucie, że te przestrzenie są w jakiś sposób tożsame.

Ciekawie zapowiada się warstwa muzyczna spektaklu w wykonaniu zespołu Chłopcy kontra Basia. Jaką rolę przeznaczyła pani dla muzyki w teatralnej Morfinie?

Jest to rola ogromna, ponieważ muzycy grają wspaniały „jazz", którego znaczenia nie da się umniejszyć. Część piosenek pisali sami, inne tworzyliśmy wspólnie. Oprócz tego, zespół bierze także aktywny udział w scenach, czyniąc w nich różnego rodzaju "psikusy".

Jak już wspominaliśmy „Morfina" to powieść obszerna, o złożonej strukturze. Próba przełożenia "Morfiny" wymaga sporej odwagi. Nie boi się Pani, że coś umknie, czegoś nie uda się przełożyć na język teatru?

Nie postawiłam sobie za cel przełożenie „Morfiny", ponieważ wydaję mi się, że temu zadaniu może sprostać raczej film, który jest innego rodzaju medium. Film świetnie opowiada narrację opartą na projekcji i identyfikacji, gdzie chcemy się totalnie utożsamić z bohaterem i światem przedstawionym. Tutaj używamy powieści do przedstawienia tematu pamięci i wojny.

Dziękuję za rozmowę.

Ewelina Marciniak - reżyserka teatralna. Absolwentka europeistyki i dramatologii na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz reżyserii dramatu na PWST w Krakowie. Ewelina Marciniak zadebiutowała w 2010 roku "Nowym wyzwoleniem" Stanisława Ignacego Witkiewicza na deskach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, wcześniej swój warsztat szkoliła pod okiem doświadczonych reżyserów, m.in. Anny Agustynowicz i Pawła Miśkiewicza. Na koncie ma już kilka uznanych spektakli realizowanych na scenach Wrocławia, Gdańska, Szczecina, Wałbrzycha, Koszalina, Krakowa, Kielc, Katowic i Bydgoszczy. Od kilku lat pracuje w duecie z dramaturgiem Michałem Buszewiczem. Poza reżyserią zajmuje się także edukacją teatralną, prowadzi warsztaty z dziećmi z okolic Krakowa.



Krzysztof Aplik
Dziennik Teatralny Katowice
8 listopada 2014
Spektakle
Morfina