W tajemniczym teatrze świata

Książka o tajemnicach teatru lalek i jego scenografach nie mogła nie powstać. A to dlatego, że jak napisała jej autorka - Honorata Sych, jednym z jej ważnych konstruktów jest „zaprezentowanie drogi rozwoju od najdawniejszych form do teatru malarzy, scenografów, teatru poetyckiego i plastycznego".

Natomiast sylwetki pomieszczonych w książce scenografów zostały „uwarunkowane obecnością ich dzieł plastycznych w zbiorach Działu Widowisk Lalkowych Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi". Stąd, „Współczesna polska scenografia lalkowa" to rozdział zapowiadający i otwierający plejadę najwybitniejszych scenografów polskich. Otwiera ją Maria Balcerek a zamyka Jerzy Zitzman. Wśród nich jest i Ali Bunsch, i Jan Dorman, i Wiesław Jurkowski, i Janina Mydlarska-Kowal oraz Jan Polewka.

Zanim jednak poznamy bliżej najważniejsze projekty scenograficzne artystów, Honorata Sych zabiera nas w niezwykłą podróż przez wieki. Podróż w przeszłość do czasów, w których narodził się teatr lalek. Przywołuje do życia teatr skomorochów i reatblo. Przedstawia też inne teatry mechaniczne. Nie brakuje też opery lalkowej. A wszystko ilustrowane jest kreską oraz barwą stylizowaną na stare ryciny autorstwa zmarłego w 2018 roku Jerzego Zielińskiego, scenografa teatralnego, plakacistę oraz ilustratora, którego projekty scenograficzne oraz lalki znajdują się w łódzkim muzeum. O nim pisze też Honorata Sych. Jerzy Zieliński ilustruje między innymi „Teatr lalek tańczących" z kodeksu Herrady z Landsbergu z XII wieku. Obrazuje też czytelnikowi wygląd Teatru Laurenta Mourgeuta z XIX wieku. Wyobraźnię inspiruje także rysunek przedstawiający tzw. Puppenkasten z XIX wieku. Biało-czarne ilustracje z wieloma odcieniami szarości idealnie harmonizują z treścią. Nadają jej stosowną do przeszłości patynę.

Po omówieniu istoty średniowiecznego teatru lalek „castillo", autorka przechodzi do teatru skomorochów. I przypomina postać pierwszego historycznie odnotowanego „artystę" grającego lalkami – Waśka z Wilna. Na ziemiach polskich pojawił się w XV wieku. Natomiast skomorochy to średniowieczni aktorzy wędrowni. Zawiązywali wokół ciała okrycie, ręce zaś wyciągali do góry i w ten sposób grali lalkami. Okrycie pełniło rolę parawanu, wewnątrz którego znajdował się animator.

Rozdział poświęcony lalkowemu teatrowi w średniowieczu posiadający narratora czyta się bardzo zajmująco. Bo i Honorata Sych pisze w sposób pobudzający ciekawość, a bardzo skutecznym narzędziem narracyjnym jest jej niezwykle plastyczny język i dar opowieści. Zdawałoby się, że niektóre formy teatru lalek przeminęły z czasem i popadły w zapomnienie. Tymczasem teatr Retablo nadal żyje, a to za sprawa peruwiańskich artystów ludowych. W górach Ayacucho zachowała się do dzisiaj tradycja wykonywania retablo, przedstawiających wydarzenia religijne, historyczne lub obrazujące codzienne życie mieszkańców Peru. Mechaniczne retablo w XVI wieku znała cała Europa, w tym i Polska.

Pojawia się także, wydobyty z muzealnych zbiorów, podczas różnych artystycznych wydarzeń. Kilka lat temu podczas koncertu muzycznego w Filharmonii Pomorskiej wystawiono w foyer retablo, które stworzyło do niego stosowne tło i klimat. Dwa lata temu bodajże, peruwiański film „Retablo" w reżyserii Alvaro Delgado Aparizio, uznano za najlepszy obraz filmowy podczas festiwalu w Limie.

Interesująco zaprezentowana została również biografia opery lalkowej. W czasach baroku, kiedy to „teatry doszły do takiej wspaniałości, jakiej nigdy przedtem nie oglądano", pojawiła się opera lalek, wywodząca się z komedii dell'arte. Co ciekawe, opery dla lalek pisali znakomici kompozytorzy, tacy jak Józef Haydn, Antonio da Silva czy Pier Jacopo Martello. Pierwsza premiera opery , w której występowały wyłącznie lalki, odbyła się w Rzymie w roku 1668. Czytamy też, że wielbicielem lalek był książę chorąży litewski Hieronim Radziwiłł, do którego należały sceny teatralne w Słucku oraz w Białej. Radziwiłł sprowadzał też aktorów z całej Europy.

Czy teatry lalkowe można wyobrażać sobie bez świątecznych polskich szopek? Szczególnie podczas czasu bożonarodzeniowego? Podczas ciemnych grudniowych nocy, kiedy rozświetlone licznymi kolorowymi lampkami przyciągają nasz wzrok? A liczne wielobarwne figurki umieszczone pośród elementów scenograficznych tworzących stajenkę czyż nie odwołują się do wierzeń, do wspomnień z czasów dzieciństwa? A i nas, już dorosłych, przenoszą do świata pełnego tajemnic. Bo jak pisze Honorata Sych, właśnie ta forma lalkowego teatru skrywa w swojej przeszłości wiele tajemnic, a jej najpewniejszym i najbardziej czytelnym źródłem są misteria, znane w XII wieku. Opowieść autorki o transformacjach, jakim podlegały szopki prowadzi nas po interesujących, wypełnionych ciekawostkami, obszarach. Razem z narratorką tropimy ślady o pierwszych próbach animacji figurek jasełkowych. Przywołuje też rok 1738, jako ten, w którym szopkę wyprowadzono poza obręb kościoła do domów prywatnych. A skąd o tym wiadomo? A ze sporządzonego inwentarza spadkowego Józefa Wadowskiego, rajcy krakowskiego, w którym wymieniono „dużą ilość lalek starych i nowych, w tym jasełka „stare ruszane" w liczbie kilkunastu. Następnie prowadzi czytelnika przez labirynt powstawania dekoracji do jasełek, w czym dużą rolę odegrały zasoby wspomnianego wyżej Józefa Wadowskiego. Cytowane są także opisy autorstwa Jędrzeja Kitowicza dotyczące widowisk jasełkowych u Reformatów i Bernardynów. Z kolei w wieku XVIII w Polsce znana była inna forma szopki bożonarodzeniowej wyposażonej w wieże, wzorowane na budownictwie sakralnym. Honorata Sych przytacza też opisy plastycznie obrazujące ich wygląd. Jest to bardzo skuteczne narzędzie, bowiem kieruje uwagę czytającego do licznych źródeł i ich autorów.

I nadchodzi pora na klasyczne szopki krakowskie. O zasługach dla jej rozwoju i wyglądu miała rodzina murarska z Krakowa – Ezenkierów, która od roku 1864 budowała szopki –„Ezenkier usunął utrudniające transport proscenium i wprowadził teatrzyk kukiełkowy do wnętrza szopki" – czytamy. I tak, w opinii Karola Estreichera „szopka krakowska urosła do rangi najpiękniejszego teatru świata".

Ale, jak napisała Honorata Sych, życie polskiej szopki toczy się od wieków niezmiennie tym samym trybem. W świątecznym czasie odwiedzamy kościoły, by podziwiać figurki ruchome i nieruchome, by zatopić się w tej też niezmiennej atmosferze tajemnicy.

- Architektura szopki bożonarodzeniowej „weszła na stałe do polskiej scenografii – pisze autorka. – Przywołują ją artyści plastycy w wielu oprawach scenograficznych w teatrach lakowych, dramatycznych i muzycznych".

Przejdźmy do drugiej części książki, czyli do prezentacji sylwetek polskich scenografów. Listę, uporządkowaną alfabetycznie, otwiera Maria Balcerek. Kiedy ogląda się na scenie Opery Nova w Bydgoszczy spektakle, do których scenografię, kostiumy projektuje ta właśnie artystka, to zawsze można się zachwycać jej plastyczną koncepcją i jej udziałem w budowaniu klimatu. Z tym większym zainteresowaniem czyta się o jej artystycznej działalności w teatrach lalkowych, o której czytamy, że jej styl rozpoznawalny jest od pierwszego spojrzenia. A do tego, jak barwnie Honorata Sych opisuje wygląd sceny oraz kostiumów! Dbając przy tym o jak najpełniejsze informacje związane z ich zawodową działalnością oraz z szczegółowymi opisami scenografii i kostiumów. A przy tym każdej sylwetce towarzyszą zdjęcia z prezentowanych spektakli. Pomagają one w sposób wizualny przeżyć emocjonalnie metaforyczny język elementów scenograficznych oraz ich symbolikę.
Bardzo szczegółowo przedstawiona jest postać Jadwigi Mydlarskiej-Kowal, związanej zawodowo z Wrocławskim Teatrem Lalek. Interesująco czyta się o tych realizacjach teatralnych, które bardzo silnie odwoływały się do „poetyki snów i do podświadomości", a nie były tylko „zwyczajnymi narracjami wizualnymi". Autorka cytuje tu opinię E. Olinkiewicz. – Jest to plastyka teatralna, autonomiczna, zmuszająca w każdym przedstawieniu do poszukiwania głębszych warstw ukazanych nie wprost" – czytamy.

I na zakończenie warto zacytować zdanie Z. Michery o sali muzealnej „nieco przypominającej teatr". Bo przecież kiedy ogląda się zbiory w Dziale Widowisk Lalkowych tak właśnie się dzieje. Lecz i ta publikacja jest niczym „teatr w teatrze" stworzony dla „nasycenia naszych zmysłów niezwykłością form plastycznych w celu osiągnięcia przyjemności estetycznej i intelektualnej".



Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
24 grudnia 2019