Wagner Warlikowskiego w Paryżu

Na "Parsifala" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego do Opery Paryskiej na placu Bastylii przyszli m.in. minister kultury Christine Albanel i b. socjalistyczny premier Lionel Jospin. A przed przedstawieniem liczni zawiedzeni brakiem miejsca melomani rozpaczliwie i na próżno starali się o bilet.

Inscenizacja Warlikowskiego okazała się wydarzeniem wielkim, ale kontrowersyjnym. Choć I akt zakończył się burzą oklasków, na przerwie skarżono się, że polski reżyser nie rozumie Wagnera i nie ufa kompozytorowi - że zamek świętego Graala, oryginalnie umieszczony na niedostępnej górze, przybrał formę szpitala z elementami sali gimnastycznej, że cudowne źródło zastąpiono umywalkami. "No cóż - komentował paryski muzykolog - w Warszawie nie bardzo pojmują mistycyzm, ale nie można im mieć tego za złe, bo dorastali na Wschodzie". Gdy III akt rozpoczął się kilkuminutową, niemą projekcją fragmentu "Niemcy, rok zerowy" Roberto Rosselliniego, z sali rozległy się okrzyki: "Chcemy Wagnera", "Dawać operę". A gdy po zakończeniu na scenę wszedł Warlikowski, powitało go buczenie. Buczenie szybko zagłuszone burzą oklasków. Bo "Parsifal" Warlikowskiego letnich uczuć nie wzbudza. Polski reżyser opowiada historię słowami Wagnera, który na podstawie średniowiecznych eposów celtyckich sam napisał libretto. O tym, jak Parsifal, "czysty i niewinny", odzyskuje włócznię Chrystusa i zbawia Amfortasa, króla rycerzy świętego Graala, który stracił cudowną broń, gdyż zgrzeszył z kobietą, i raniony bezcenną relikwią cierpi męki. Warlikowski, wspomagany wspaniałą scenografią Małgorzaty Szczęśniak, z wirtuozerią posługuje się komputerowymi projekcjami. Pierwsza scena wprowadza widza w duszną atmosferę filmów Viscontiego. Choć "dorastał na Wschodzie", reżyser finezyjnie wykorzystuje sztukę zachodnią, nawiązując do Rembrandta z "Lekcji anatomii" lub cytując Stanleya Kubricka, gdy wprowadza Parsifala w obrazie wyjętym z "Odysei kosmicznej". Warlikowski wierny jest muzyce, ale odrzuca ideologię Wagnera, jego przesiąkniętą pogaństwem, teutońską interpretację chrześcijaństwa. Wagnerowską dosłowność cudu zastępuje wezwaniem widzów, by poczucie cudowności wydobyli ze swego wnętrza. W takim niegermańskim odczytaniu najbardziej niemieckiego z kompozytorów pomógł Warlikowskiemu finezyjny dyrygent Hartmut Haenchen. Parsifal to zapewne najlepsza jak dotychczas rola angielskiego tenora Christophera Ventrisa. Bardzo podobał się również rosyjski baryton Jewgienij Nikitin w roli czarownika Klingsora. Imponującym pomysłem było przeniesienie chórów ponad widownię, na najwyższe balkony. Do 23 marca paryska publiczność zobaczy "Parsifala" jeszcze sześć razy. Opéra Bastille w Paryżu, "Parsifal", reżyseria: Krzysztof Warlikowski Premiera: 7 marca 2008 r.

Ludwik Lewin
Gazeta Wyborcza
6 marca 2008