Walka o podium

Victoria True Woman Show w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego to prawdziwy komedio-dramat, który doprowadza widownię do wybuchów śmiechu, żeby zaraz potem stać się wyciskaczem łez i powodować dreszcze przejęcia. Prawdziwy emocjonlany rollercoaster, pełny dobrego poczucia humoru, który nie pozostawia nikogo na widowni obojętnym, czy znudzonym.

Na scenie speklaklu rozgrywa się prawdziwe telewizyjne show z konkurencją na „Superwoman".

Wśród kandydatek mamy 3 charakterystyczne postaci: Wiktorię (Edyta Olszówka) – modową influencerkę, sprzedawczynię ubrań, pannę, wrażliwą kobietę żyjącą w bliskiej, lecz toksycznej relacji z matką i siostrą; Justynę (Ewa Konstancja Bułhak) – zapracowaną matkę i żonę, jej szerokie damsko-męskie ramiona ciągną wagony z dziećmi i mężem, na jej barkach leży organizacja życia rodziny, domowe usterki, gotowanie, pranie, sprzątanie; Ewę (Anita Sokołowska)– korporacyjną liderkę, której codzienna samotność wypełniona jest raportami, mailami, gaszeniem zawodowych pożarów, dysponowaniem zadań swoim podwładnym, udowadnianiem swojej wartości tym, że ona „zawsze wygrywa".

Wszystkie trzy kobiety prześcigują się w narzuconych im konkurencjach pełnych paradoksów i walczą o najwyższe podium, którym po zliczeniu głosów widowni, będzie okrzyknięcie jednej z nich mianem „Superwoman". Panie w emocjach wyścigu, napięcia i walki z czasem, przybierają kolejne maski, żeby tylko osiągnąć największą nagrodę publiczności. Jaka musi być idealna kobieta dzisiejszych czasów? Samodzielna, silna, wytrwała, inteligentna, zorganizowana, pracowita, zdrowa, fit, piękna... trwa prawdziwy, energetyczny i pełen napięcia wyścig w czasie. Kto jada bardziej fit, kto częściej uprawia sport, kto wcześniej wstaje, kto więcej pracuje, kto ile sypia, kto lepiej zna się gotowaniu i naprawach, a wreszcie nawet kto i w jaki sposób lepiej ukryje swój smutek, żal i zmęczenie.

Nic tutaj się nie ma prawa się zgadzać z prawdą, doba zostaje rozciągnieta na ponad 24 godziny, a najlepszym sposobem na dobre relacje z partnerem okazuje się „mocny, radosny makijarz". Kiedy pokażesz jaka jesteś zmęczona – wtedy nie okażesz się silna; kiedy zajmiesz się za długo urodą - nie zdążysz być zorganizowana, jeśli jednak będziesz za bardzo pracowita - możesz zapomnieć być piękną i radosną. Krąg presji zatacza kolejne koło i kręci się bez ustanku.

Oprawą show kieruje bezduszny Oskar (Krzysztof Szczepaniak ) - prezenter, którego zadaniem jest zrobić z wydarzenia jak najbardziej efektowne show, największą reklamę i maszynę do zarabiania pieniędzy. Konkurencje przerywane są reklamami granymi przez same jego uczestniczki. Supermajtki wyszczuplające brzuch, uda i biodra; nocna maseczka ukrywająca znaki czasu i zmęczenia przed partnerem, superpigułki o działaniu uspokajającym – antidotum na stres i frustracje... to bez wątpienia wszystko, co jest niezbędne kobietom dziesiejszych czasów! „Nie ma kobiety z reklamy, jest tylko reklama z kobiety" - hasło okazuje się bardzo prawdziwe w momentach awarii elektryczności w studiu nagrań. Kiedy znikają światła fleszy, a uczestniczki show na chwilę schodzą z podium, pojawia się przestrzeń na autentyczność, na otwartość, ale czy też na bycie nieidealnym? Autentyczność wciąż okazuje się nie być końcem presji przed publicznością jaką teraz staje się rodzina i środowisko codzienne, nie okazuje się być końcem walki o akceptację, uznanie i miłość.

Możnaby powiedzieć, że ten wyjątkowy spektakl jest tylko spektaklem o kobietach. Możnaby tak powiedzieć, gdyby nie to, że na scenie pojawia się również Gucio (Zbigniew Zamachowski) – mężczyzna wyselekcjonowany z kobiecych snów o męskości. „Jakie są 2 rzeczy, które widać na Ziemii z kosmosu? Mur Chiński i kryzys męskości!" – żartobliwie wykrzykuje prezenter zapraszający Gucia na scenę. Miał być silny i wrażliwy, delikatny i agresywny, empatyczny i egosityczny zarazem, ani gruby ani chudy, fit ale z delikatnym brzuszkiem... trzeba przyznać, że pewnie serwer kompilujacy głosy kobiet mocno się przy tym zgrzał. Gdyby Gucio nie był aktorem w tym spektaklu, miałby wielkie wątpliwości jakie są wobec niego oczekiwania; sceniczny „superman" zresztą rzeczywiście okazuje się być bardzo zagubiony. Krążąc wokół Wiktorii za kulisami show, próbuje złapać z nią bliski i otwarty kontakt, bo właśnie on, nieoczekiwanie dla samej Wiktorii - dostrzega piękno jej niedoskonałości, coś czego ona sama w sobie nie zobaczyła. Tutaj zapowiada się nowa historia, historia dająca nadzieję, a oparta na dwóch niedoskonałościach.

Czy zatem niedoskonałość może być piękna, ciekawa, akceptowalna? Czy presji na bycie „superwoman", można jednak nie ulegać? Jedno jest pewne - True Woman Show nie kończy się wraz zejściem aktorów ze sceny, to show wychodzi z teatru razem z jego widzami. Z jednymi wraca do domu, żeby się z nimi tego wieczoru położyć w łóżku; z innymi przechadza się jeszcze ulicami miasta, a może nawet zmiesza się w tłumie przechodniów.



Aneta Wątorek
Dziennik Teatralny Małopolska
17 lipca 2025