Wariacje na tematy

Niedziela na tegorocznej Teatromanii upłynęła pod znakiem niejednorodnych prezentacji teatralnych zarówno pod względem stylistycznym jak i problematyki poruszanych tematów

Próba odpowiedzi 

Pierwszy z prezentowanych spektakli – Teatru Chorea z Łodzi, dotyczył postaci bardzo istotnej dla historii polskiej myśli teatralnej – Jerzego Grotowskiego. Czy twórca Teatru 13. Rzędów i Teatru Laboratorium wciąż jest źródłem inspiracji dla obecnego pokolenia twórców? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć sobie młodzi aktorzy Teatru Chorea pod kierunkiem Tomasza Rodowicza. „Grotowski – próba odwrotu”, bo taki tytuł nosi spektakl jest dziełem bardzo osobistym dla każdego z aktorów w nim występujących. Po pierwsze, dlatego, że sami artyści pracowali nad powstaniem ‘scenariusza’ do spektaklu, gdyż – jak wspomniał Tomasz Rodowicz podczas spotkania po spektaklu – każdy aktor miał za zadanie przestudiować dzieła Grotowskiego, wczytać się w sensy jakie niosą jego słowa, próbować zrozumieć, o co chodziło w jego teatrze, próbach cielesnych, korelacji na linii widz-aktor.

I co wyszło im z tego osobistego czytania pism Grotowskiego? Z pewnością nie pełnowymiarowy spektakl, a raczej zarys pracy w toku: warsztatowy pokaz, z jednej strony nieco hermetyczny, z drugiej – otwarty interpretacyjnie, pozbawiony jednej linii rozwojowej, złożony ze scen luźno ze sobą powiązanych poprzez cichą obecność wielkiego nieobecnego – w myślach nas wszystkich oraz poprzez symbole wózka inwalidzkiego i splątanej sieci kabla z kroplówki – sygnalizujących ostatnie dni Grotowskiego.

Spektakl składał się z pojedynczych etiud aktorów – zwykle były to etiudy taneczne, przeplatane wypowiedziami. Słowa albo pochodziły prosto z pism Grotowskiego, albo były osobistymi wypowiedziami aktorów, powstałymi na bazie przemyśleń reżysera. Nie wiem natomiast, czy twórcy spektaklu faktycznie próbowali odpowiedzieć na pytanie czy Grotowski i jego metoda pozostały przydatne w obecnych praktykach teatralnych…

Próba opowieści 


Spektaklem wieńczącym festiwalową niedzielę była „Ewangelia wg Mateusza” wyreżyserowana oraz zagrana przez brytyjskiego aktora George Dillona. Myślę, że spektakl okazał się dość sporym zaskoczeniem dla większości widzów ze względu na temat i formę wykonania.

Widzowie wysłuchali całej ewangelii, której Dillon wyuczył się na pamięć i wyrecytował w iście mistrzowskim stylu. W snuciu opowieści pomogła mu atmosfera, wyczarowana dzięki setkom palących się, małych świeczek, ustawionych w półokręgu, w środku którego znajdował się aktor odziany w stylizowaną na czasy chrystusowe szatę. Za nim znajdowało się tło, na którym wyświetlano różne obrazy mniej lub bardziej powiązane z treścią ewangelii. Często były to obrazy z historii nam współczesnej – na przykład kiedy Villon cytował fragmenty o przyjściu końca świata, to naszym oczom ukazały się zdjęcia z zamachu na WTC.

Wystapienie Dillona z pewnością bardzo zdumiało niektórych widzów. Mieli prawo pomyśleć sobie – przecież dobrze znamy tę opowieść, po co nam ją tu przytacza. Myślę jednak, że jego mowa, poparta zresztą wspaniałą grą ciałem i modulacją głosu, była świetną okazją, aby przyjrzeć się słowom ewangelii z dystansem, posłuchać jej jakby się słuchało tego tekstu po raz pierwszy, nie traktować go jako dokumentu świadczącego o wierze, ale jako tekst kulturowy. Takie podejście do kanonicznego przecież dzieła jest ciekawym doświadczeniem – w odbiorcy pojawia się zdziwienie, ciekawość, w głowie mnożą się pytania…

Nie każdy, zdaje się, przyjął ten swoisty monodram z entuzjazmem, ale przyznać trzeba, że Dillon pokazał aktorską klasę, talent oraz niezwykłą energię, z jaką cytował słowa najpopularniejszej książki na świecie.

Stowarzyszenie Teatralne CHOREA (Łódź) - "Grotowski - próba odwrotu" 
George Dillon (Wielka Brytania) "Ewangelia wg Mateusza"



Marta Odziomek, l: martao, h: mod123
Dziennik Teatralny Katowice
11 października 2011