Wątki poboczne nie mniej istotne

„Biedny Ja, Suka i Jej Nowy Koleś" , spektakl, który możemy zobaczyć na deskach Teatru Dramatycznego w reżyserii Piotra Jędrzejasa to humorystyczna próba odpowiedzi na pytania, kim jesteśmy i z czego się składamy, co jest w historiach najważniejsze, oraz czym tak naprawdę jest przyjaźń i miłość w dobie egoizmu.


Nasze życie składa się z historii, które są, jak dowiadujemy się od Narratora, tak blisko związane z istotą nas samych, że ciężko rozróżnić co jest czym. Większych i mniejszych, ciekawych i tych cliché, jednak najważniejsze, że są nasze własne i, zależnie od chwili, musimy ich strzec lub wręcz przeciwnie, dzielić się nimi.

Zabieg dystansowania się bohaterów do historii, której są częścią widzimy podczas krótkich przerw, podczas których sami opowiadają co im się właśnie przydarzyło; przywodzi to na myśl telewizyjny paradokument. Dystansowanie się do naszej własnej historii może nas uchronić od popełniania błędów, jak mówi nam sam Narrator. Kto uważał na pierwszej części ten wie... jednak nie tak łatwo uważać na własnej historii. Podczas spektaklu dowiadujemy się, że opłaca się stanąć z boku i zobaczyć swoje życie jak sztukę – obcą, bogatą w znaczenia czekające na odkrycie.

Jak się jednak okazuje, nadmierne poczucie obcości również może mieć na nas destrukcyjny wpływ. Biedny Ja mówi o problemie „nie czucia" swojej historii. Wydaje mu się ona obca, „nieumojowiona". Czuje, że dał się za bardzo prowadzić losowi, dał się porwać nurtowi zdarzę i wszystko działo się za szybko. Życie, którego nie żyjemy, życie, które nam się po prostu przydarza wydaje się mniej „nasze" bardziej obce, przez co, naturalnie, mniej nam na nim zależy. Porzucamy (lub sprzedajemy!) historie, żeby potem myśleć o nich z tęsknotą.

Z drugiej strony, może być to po prostu cecha ludzka, chwilowe poczucie braku identyfikacji z własną historią. Nie do końca możemy wierzyć Biednemu Ja- czy mówi prawdę Jej Nowemu Kolesiowi? To właśnie jego wybiera na powiernika swojej historii, jednak ich przyjaźń jest co najmniej wątpliwa; pierwsze spotkanie jest parodią wpadnięcia na siebie starych znajomych do tego stopnia, że w sumie ciężko powiedzieć, czy cos naprawdę ich łączy, oprócz głównej historii, oczywiście. Wydaje się, że dla Biednego Ja nie ma znaczenia, czy Jej Nowy Koleś to naprawdę jego przyjaciel z przeszłości czy też nie - ma ogromną potrzebę podzielenia się swoją historią i potrzebuje słuchacza. Dosyć przygnębiające spojrzenie na przyjaźń, jeśli jedyne co nas tak naprawdę łączy to potrzeba wylania na drugą osobę potoku słów, bo przecież nie sposób kisić tego wszystkiego w sobie. Problem z tym słowotokiem jest jednak taki, że i wyrzucenie go z siebie nie daje nam pełnego poczucia ulgi – bo przecież zaraz pojawiają się wątpliwości i strach; po co ja to wszystko mówiłam, po co tak się obnażyłam. Narrator mówi nam, że dobre historie nie zużywają się, gdy je opowiadasz. Jednak może właśnie tutaj tkwi ryzyko – to ty się zużywasz, zostaje cię coraz mniej i mniej. Istna tragedia – czujesz potrzebę dzielenia się czymś, co w pewnym sensie jest twoją częścią składową.

Zapytani „co tam u ciebie?" skupiamy się zwykle na głównym nurcie naszej historii, na tym, co za ten główny nurt uważamy: praca, kariera, związek. Jednak Biedny Ja zwraca nasza uwagę na to, że to nie tu tak naprawdę toczy się nasze życie; nasze życie toczy się „w krzakach". Małe, przypadkowe zdarzenia, drobiazgi z życia codziennego będą nas zatem definiowały bardziej niż praca lub status społeczny? Będąc niejako w głównym nurcie naszej historii, nie powinniśmy zapominać o side questach, bo te wszystkie wątki poboczne we wcale mnie mniejszym stopniu składają się na nasze życie. Podobną myśl, skłaniającą nas do innego spojrzenia na przebieg naszej historii sugeruje też inny bohater.

Nasz ubrany na biało przewodnik wyjaśnia w pewnym momencie, że przeskoczymy stan przejściowy, zastrzegając jednak, że to właśnie w nich jest esencja życia. Nie w okresach spokoju i stagnacji, lecz właśnie w zmianach, które ten spokój mącą. W okresach niepewności, oczekiwania, ekscytacji, docierania się. W okresach, które chcemy mieć szybko za sobą, a potem nieustannie wracamy do nich myślami; okresach wielkich emocji.

Wszystkie te przemyślenia zostają nam przekazane w sposób niezwykle lekki i interesujący, przekraczający nierzadko granice absurdu. Bohaterowie są świadomi widzów, czasem nawet świadomi bycia w opowiadanej historii w sposób wyjęty wprost z Black Mirror. Burzenie czwartej ściany odbywa się nie bez pompy, z humorem. Oryginalne podejście do poważnych tematów, które sprawi że nie raz parskniesz śmiechem a jednak historia nie uleci z twojej słowy tuż po opuszczeniu teatru.



Magdalena Suchcicka
Dziennik Teatralny Warszawa
30 lipca 2019
Portrety
Piotr Jędrzejas