Ważne wydarzenie

Teatr Kamienica po raz kolejny udowodnił, że nie boi się wyzwań, a poprzeczkę artystyczną zawiesza bardzo wysoko. Wtorkowa premiera spektaklu pt. "Bar Pod Zdechłym Psem", była ważnym wydarzeniem co najmniej z dwóch powodów.

Po pierwsze: spektakl oparty jest na poezji Władysława Broniewskiego, a czegoś takiego nie było w Warszawie i chyba w Polsce już od bardzo dawna; a po drugie: realizacja przedstawienia jest swoistym wypełnieniem testamentu Krzysztofa Kolbergera, którego trzecia rocznica śmierci przypada 7 stycznia. Dlatego uroczysta premiera odbyła się właśnie tego dnia. Wystawienie tego spektaklu, w tym teatrze, było marzeniem artysty, a zrealizowanie go uniemożliwiła jego śmierć.

Spektakl jest monodramem Dariusza Berskiego, obok którego na scenie pojawiają się tylko muzycy: Konrad Kubicki (kontrabas) i Stefan Gąsieniec (fortepian). Całość wyreżyserował Emilian Kamiński, który realizując pomysł Krzysztofa Kolbergera, oddał hołd swojemu przyjacielowi.

Broniewski wielkim poetą był i jakby mało było tragedii w jego życiu osobistym, to jeszcze jego losy tak się potoczyły, że przez dziesiątki lat utożsamiany był z systemem słusznie minionym, a kolejne pokolenia widziały w nim tylko partyjnego, nudnego rymokletę.

Paradoks polega na tym, że przez całe życie Broniewski był piłsudczykiem i do końca swoich dni zawsze stawał w obronie honoru marszałka, a już przed II wojną, pisał cudowne wiersze, zaś po tragicznej śmierci swojej córki, jego twórczość można porównywać z poezją Kochanowskiego powstałą w podobnych okolicznościach.

Zmierzyć się z twórczością Broniewskiego, to wielce ryzykowne wyzwanie! Całe szczęście, że Emilian Kamiński znalazł klucz do tej poezji, jednak nie byłoby sukcesu, gdyby w osobie Dariusza Byrskiego, nie odkrył odpowiedniego interpretatora tych wierszy. Wybór tekstów, dokonany jeszcze przez Krzysztofa Kolbergera, ukierunkowany jest na ukazanie ich piękna ale i tragizmu jaki przez całe dorosłe życie był udziałem Broniewskiego.

Naprawdę warto wybrać się na Scenę Warsza, wyciszyć, zostawić swoje troski przed teatrem i zagłębić w cudowne liryki jakie stworzył ten wydawałoby się gruboskórny, zmagający się z nałogami, "partyjny" facet. Może wtedy okaże się, że nasze problemy nie są aż tak tragiczne jak nam się wydaje.

Dla widzów znających losy Broniewskiego (te prawdziwe, a nie te encyklopedyczne, wyuczone w szkole), ten spektakl to uczta! Dla innych, tych młodszych lub tych mniej dociekliwych, to znakomity punkt startu do poznania PRAWDZIWEGO Broniewskiego, który przez okrutne igraszki losu pozbawiony jest należnego mu miejsca w panteonie polskich poetów.

Tekst Broniewskiego, to uczta dla koneserów, jednak ten wieczór był urokliwy z innego powodu. Cały przepojony był "obecnością" Krzysztofa Kolbergera! Dla premierowej publiczności Emilian Kamiński przygotował wspaniałą niespodziankę. Po spektaklu wyświetlony został film Zofii Czernickiej z cyklu Mój Dekalog [ostatni telewizyjny występ Krzysztofa Kolbergera], a po jego zakończeniu, kto chciał mógł zostać na "wieczorze wspomnień". I to właśnie; czyli film i wspomnienia przyjaciół wywarły największe wrażenie na uczestnikach. Okazuje się, że w archiwach TVP jest przechowywany ale NIE UDOSTĘPNIANY cały cykl Mojego Dekalogu, czyli rozmów Zofii Czernickiej z różnymi osobami, a w każdym odcinku Krzysztof Kolberger czyta wiersze ks. Twardowskiego! I co? I nic! TVP z uporem maniaka realizuje swoją misję blokowania dostępu do perełek kultury polskiej! Może należałoby sądownie nakazać decydentom TVP obejrzenie zarejestrowanej w ramach tego cyklu rozmowy z Kolbergerem i wysłuchanie - ZE ZROZUMIENIEM!!! - jego modlitwy!



Krzysztof Stopczyk
http://kulturalnie.waw.pl
4 lutego 2014