Wiatraki niepokonane

Donkiszoteria w przedstawieniu Macieja Podstawnego wychodzi z Teatru Dramatycznego na ulice Warszawy. Jest chorobą dotykającą nie tylko jego, ale też innych mieszkańców miasta.

"Don Kiszot” na scenie Dramatycznego rozgrywa się w bardzo konkretnym miejscu. Na bocznych ekranach oglądamy Dworzec Centralny, „patelnię” przy stacji metra Centrum, okolice placu Defilad, gdzie trwają intensywne poszukiwania tytułowego bohatera. Figury zresztą niepotrzebnej i nic niemówiącej – jak się okazuje – przypadkowym przechodniom, obojętnym na uprawiane przez aktorów prowokacje. 

Niejasne szaleństwo

Paradoksalnie, samego Don Kiszota jest w przedstawieniu najmniej. Grający go Adam Ferency, bosy, w kilku nałożonych na siebie płaszczach, chwilami rzeczywiście staje się jednym z wiecznie mruczących do siebie i żebrzących o 5 zł na piwo bezdomnych z Dworca Centralnego. Jednocześnie nie ukrywa dystansu do granej przez siebie postaci, kiedy z ironią recytuje fragmenty z powieści Cervantesa. Sam na scenie pozostaje niemal cały czas bierny. O jego przygodach tylko usłyszymy od Sanczo (Dobromir Dymecki), który, mimo zdroworozsądkowego i krytycznego podejścia będzie mu wszędzie towarzyszył. Szaleństwo Don Kiszota – tak jak w oryginale – do końca pozostanie niejasne. Jego postać natomiast uruchomi dziwaczne działania pozostałych bohaterów.

Dresiarz zamiast wiatraka

Podstawny i Mateusz Pakuła, autor dramatu będącego bazą scenariusza, próbują budować kilka pięter opowieści o Don Kiszocie. Z jednej strony zatem puszczają oko do widza, bawiąc się motywami powieści Cervantesa przeniesionymi we współczesne realia. Przygody Don Kiszota są w niej równie surrealistyczne, jak te opisane w oryginale. Zamiast walki z wiatrakami mamy dresiarzy i Indian wygrywających smętne kawałki, a Dulcynea jest dziwką oddającą się za ładne ciuszki z Zary.

Z drugiej, próbują przyjrzeć się donkiszoterii jako chorobie psychicznej, ale ograniczają się w tym przede wszystkim do nakręconego wcześniej materiału filmowego. Oglądamy zatem biblijnych kaznodziejów na ulicach Warszawy, bezdomnego opowiadającego o wariacie mieszkającym w jego bloku czy słynnego człowieka bębniącego w krzesło. Obok nich pojawiają się czasem aktorzy testujący na sobie równie ekscentryczne zachowania, jak w brawurowej i prześmiesznej scenie głoszenia prawd Don Kiszota w McDonaldzie. Filmy pojawiające się na zasadzie przerywnika między poszczególnymi scenami stają się jednak bardziej materiałem ilustracyjnym, egzotycznym obrazkiem z życia miasta.

Wirus zwany Don Kiszotem

Kilkupiętrowa konstrukcja przedstawienia, choć chwilami inteligentnie kpiąca z mitu donkiszoterii, sprawia jednak też wrażenie nie do końca opanowanego chaosu. Pojedynczych puzzli, interesująco zagranych i pomyślanych, które jednak nie zarażają w pełni wirusem tej choroby. Co nie zmienia faktu, że spektakl zdecydowanie warto obejrzeć.

Don Kiszot, reż. Maciej Podstawny, wyk. Adam Ferency, Mariusz Benoit, Klara Bielawka, Teatr Dramatyczny, plac Defilad 1, bilety: 30 – 45 zł, rezerwacje tel. 22 656 68 44, kolejne spektakle: wtorek (8.06.) – środa (9.06.), godz. 19.30



Agnieszka Rataj
Zycie Warszawy
7 czerwca 2010
Spektakle
Don Kiszot