Więcej niż Norma

Ten hit operowy rzadko gości na scenie. Z prostej przyczyny -niewiele sopranistek jest w stanie udźwignąć arcytrudną rolę tytułową. Świadomość tego tak wpływa na sceniczne Normy, tak je paraliżuje, że wręcz ogranicza ich możliwości.

Podobnie było zapewne z Katarzyną Oleś-Blachą, która długo nie mogła odpowiednio wyśpiewać roli, z najsłynniejszą, popisową arią "Casta diva" włącznie. Po niej było już znacznie, znacznie lepiej, co dało się słyszeć choćby w duetach z Moniką Korybalską (Adalgisa), której śpiew na każdym widzu musiał robić ogromne wrażenie. Role kobiece przyćmiły śpiewaków, szczególnie występującego w głównej roli męskiej Arnolda Rutkowskiego (Pollione). Też sprawiał wrażenie przytłoczonego odpowiedzialnością, oprócz lepszej intonacji przydałoby mu się też nieco więcej aktorstwa. Na słowa uznania w pełni zasługują chór i orkiestra poprowadzone przez Tomasza Tokarczyka, jedni i drudzy brzmieli dobitnie i wyraziście.

Krakowskie przedstawienie Laco Adamika ułatwia odbiór opery, dominują w niej muzyka i śpiew. Reżyser odszedł od stricte historycznego ujęcia opery, libretto potraktował jako punkt wyjścia do ukazania zwycięstwa miłości nad nakazem religijnym. Klasyczna scenografia Barbary Kędzierskiej nie przytłacza sceny. Na uwagę zasługują kostiumy Marii Balcerek, w których można znaleźć odniesienia do wielu epok, od starożytności do współczesności, a nawet fantasy - jak z "Mad Maksa" czy "Gwiezdnych wojen".



Paweł Dybicz
Przegląd
9 listopada 2017
Spektakle
Norma