Wieczór z trumną w tle

Rzadko kiedy zdarza się popełnić sztukę, która jest w stanie zainteresować i znawców, i amatorów teatru. Trumna nie lubi stać pusta spełnia jednak oba te kryteria - spodoba się i koneserom, i laikom; dla każdego z nich wyda się poza tym spektaklem o czymś zupełnie innym.

Zespół Teatru Dramatycznego serwuje nam tym razem wizytę w małej wsi na drodze do Dobrobytu. Jej mieszkańcy niewiele już mają do roboty. Kiedyś może i kimś byli, teraz osiedli tutaj, stając się przede wszystkim klientami sklepu byłego policjanta Bogacza (czyżby ironia?). Sklep ów zwie się barwnie "Art. Różne" a zawiera trunki alkoholowe wątpliwej jakości. Życie płynie więc leniwie, czasem tylko jakaś dyskoteka się wydarzy, to trzeba chłopakom sztachet zostawić, żeby płotów nie demolowali. Mimo, że mieszkańców wioska liczy mało, nie brakuje tam oryginałów. Mamy biznesmena w skórzanej kamizelce, majora, inteligenta z trzema semestrami studiów, dewotkę a nawet proroka z żółtymi papierami, nie wspominając już o domorosłym wytwórcy trumien. Lud prosty, zgrzebnie ubrany, ale komórka w każdej kieszeni dzwoni. Poza nimi jest jeszcze Rolka - postrach całej wsi, na czele z inteligentem - jego bratem. Rolka zjawia się przede wszystkim wtedy, kiedy listonosz przynosi rentę, by od każdego uszczknąć coś sobie. Sztuka pokazuje taki właśnie wieczór, tym razem kończy się on jednak inaczej niż zwykle... Rzadko kiedy któraś z postaci pojawia się sama na scenie - w końcu wieś to wspólnota, widzimy więc przede wszystkim sceny zbiorowe. Każdy z bohaterów jest inny: prorok Doniec jest zdziecinniały, brat Rolki nie odnajduje się na wsi, a Bromska to rasowa wiejska herod-baba. Ciekawie w tym oryginalnym towarzystwie prezentuje się policjant Bogacz, serwujący dziarsko "Herkulesy" i "Hańcze" klientom - to taki dobry glina po przejściach; stoi na poziomie o wiele wyższym niż reszta kompanii, ale zostaje wśród nich, bo ich lubi. Każdy funkcjonuje tam w obrębie grupy, ma swoje wyznaczone miejsce, którego nie można już zmienić. Granice ich świata są wyznaczone przez granice ich wsi. Bohaterowie nie mówią bynajmniej literacką polszczyzną - zaciągają, przeklinają, ale oddaje to dobrze koloryt polskich, nazwijmy to, sfer niższych.. W Trumnie... nie brak nietypowych rozwiązań - fabuła nie jest płynna, poszczególne sceny przetykają rozmowy (i nie tylko rozmowy) Bogacza z panią aspirant. Świetnie ujęto zmiany miejsca akcji. Za pomocą obrotowej platformy akcja przenosi się swobodnie ze sklepu przed sklep, zaś sceny na "świeżym powietrzu" pokazane są na ekranie zawieszonym nad sceną w postaci dość ciekawych animacji. Efekt realności wzmacnia niesamowita precyzja - jeśli bohaterowie wybiegają ze sklepu, to pojawiają się zaraz na ekranie, do tego w tej samej kolejności, a gdy biegną do sklepu, to wpadają na scenę dokładnie wtedy, gdy gaśnie ekran. Przejścia owe dodają fabule życia i dynamiki; sztuka nie płynie wolno, ale cały czas coś się zmienia. Wrażenie to podkreśla muzyka - prosta i przyjemna, ale pasująca jak ulał. Ważna jest też kolorystyka sceny - dominują brązy i zgniła zieleń, co niekiedy nadaje scenom klimat potajemnego zejścia. Zupełnie, jakbyśmy oglądali obrzęd Dziadów we współczesnej wersji, z Bogaczem w roli Guślarza i Rolką w roli potępionej duszy. Trumna... to opowieść dwuwarstwowa. Na początku mamy świat polskiej wsi - prostych ludzi wyrzuconych poza obręb nowoczesnego społeczeństwa. Bawi nas ta wieś, przerysowana nieco, ale prawdziwa; śmiejemy się z chłopa w łachmanach z telefonem w ręku, z wiejskiego głupka i jego proroctw, z lokalnego biznesmena w za małym kapeluszu. Tylko Bogacz wydaje się wyjętym spoza tej ironii - jak Stańczyk stoi z boku i spogląda na resztę, on jeden wydaje się trzeźwo myśleć i spoglądać poza własny, mały świat; on jednak nie jest stamtąd, jest obcy. Niżej jednak znajduje się druga warstwa - rzetelna, by nie rzec socjologiczna analiza relacji i układów, tworzących się w małych grupach. Obserwujemy mechanizmy ich działania, mechanizmy władzy czy odrzucenia, mentalność, która nie uznaje tego, co jest za horyzontem i każe dziwić się, gdy jakiś Murzyn zawędruje przypadkiem do wioski. Widzimy zamknięty świat ze swoimi zasadami i ustaloną, niezmienną praktycznie strukturą. I nie zmienią tego nowoczesne gadżety - społeczność owa zatrzymała się na poziomie wspólnoty plemiennej. Trumna... stanowi klasyczny przykład satyry - śmiejemy się z zabitej deskami wioseczki, co stoi na drodze do Dobrobytu. Wychodząc z teatru jednak zdajemy sobie sprawę, że sami stoimy zaledwie parę kroków dalej. Teatr im. A. Węgierki w Białymstoku Andrzej Dziurawiec "Trumna nie lubi stać pusta" reżyseria: Piotr Dąbrowski scenografia: Marek Mikulski efekty multimedialne: Krzysztof Kiziewicz muzyka: Jerzy Chruściński asystent reżysera: Julia Wacławik-Dąbrowska Obsada: Hubert Bogacz - Krzysztof Ławniczak, Aspirant Basia - Arleta Godziszewska, Bromska - Danuta Bach, Major - Franciszek Utko, Majorowa - Krystyna Kacprowicz-Sokołowska, Parchyta Zdzisław - Sawomir Popławski, Doniec - Andrzej Beya Zaborski (gościnnie), Rolka Mieczysław - Rafał Olszewski, Gęba Czesław - Tadeusz Sokołowski, Wicek - Bernard Maciej Bania, Rolka Wiesław - Marek Tyszkiewicz, Spiker - Tadeusz Grochowski, Listonoszka - Jolanta Skorochodzka, Cudzoziemiec, Policjant - Piotr Półtorak Premiera: 28.09.2007 r.

Sylwia Grygorowicz
Dziennik Teatralny Białystok
28 stycznia 2008