Wiele hałasu o nic?

Kultura nierówna kulturze. Wiedzą chyba o tym najlepiej widzowie szczecińskiego Teatru Współczesnego, którzy 7 października oglądali premierowe przedstawienie 'Na gorąco' Michała Zadary.

Mowa tu jednak nie o dziele tego głośnego dziś młodego reżysera, ale o tym, co towarzyszyło spektaklowi za murami teatru. W tym samym czasie nieopodal gmachu Współczesnego, przy pomniku im. Adam Mickiewicza, odbywał się koncert tzw. muzyki młodzieżowej. Hałas, który wydobywał się z głośników ( poziom artystyczny występów do wysokich raczej nie należał) bardzo utrudniał w odbiorze przedstawienia. Na całe szczęście inscenizacja była komedią, w której muzyka odgrywa dużą rolę, a aktorzy zachowali się bardzo profesjonalnie i wykorzystali utrudnienia na swoją korzyść. Jednak niesmak po całym zajściu pozostał. Tym bardziej, że nie był to pierwszy tego rodzaju przypadek - z powodu mocno nagłośnionego koncertu przy pomniku wieszcza odwoływano niedawno spektakl w Malarni Teatru Współczesnego. Nierozreklamowana i raczej niepotrzebna tym razem - biorąc pod uwagę nikłą frekwencję - impreza muzyczna, do której doszło bez uprzedzenia dyrekcji teatru, zakłóciła spokój nie tylko osobom biorącym udział w premierze, ale również mieszkańcom okolicznych kamienic. Nikt ich zresztą nie uprzedził, że do takiego wydarzenia dojdzie. Sami więc postanowili wziąć sprawę w swoje ręce. - Po przedstawieniu spotkałem się z kilkoma osobami mieszkającymi w pobliżu teatru i postanowiliśmy wystosować odpowiedni list do władz miasta - mówi Marian Dworakowski, aktor Współczesnego, który grał w 'Na gorąco' tamtego wieczoru. - Mieszkam w okolicy i wiem, jak taki hałas może zakłócić spokój i bezpieczeństwo osobom na niego narażonym. Niektórzy z moich sąsiadów to ludzie starsi, schorowani, którzy nie mają szansy na 'ucieczkę' przed hałasem. Zorganizowanie takiej imprezy pod naszymi oknami to przykład braku zdrowego rozsądku. Skargi skierowane do miejskich urzędników - którzy przecież wydają pozwolenia na organizowanie plenerowych imprez - oraz do policji nie poskutkowały. - Zostaliśmy zignorowani. Dlatego też w poniedziałek wystosowaliśmy list do pana prezydenta Mariana Jurczyka, w którym to przedstawiamy naszą sytuację. Przede wszystkim zależy nam sensownym dialogu z władzami, bo czujemy się poszkodowani. Ów dokument trafił do rąk Anny Nowa zastępcy prezydenta, która - jak powiedział nam rzecznik prasowy prezydenta - ma się do niego odpowiednio ustosunkować.

Aneta Dolega
Kurier Szczecinski
19 października 2006