Wierność autorowi, to nie odtwarzanie

Zdecydowanie to aktorstwo jest dla mnie pierwszym i najważniejszym zawodem. Najbardziej się w nim spełniam i daje mi najwięcej satysfakcji, i radości. Jako reżyser pracuję nad własnymi projektami, robię tylko to, co mnie naprawdę interesuje i pracuję z ludźmi, z którymi chcę pracować. Połączenie obu profesji jest z jednej strony bardzo ciekawe, ale niełatwe do pogodzenia.

Rozmowa z Barbarą Wysocką, reżyserką spektaklu "Łagodna”, który swoją premierę będzie miał 6 listopada w bydgoskim Teatrze Polskim.

- Na ile Pani "Łagodna" będzie współczesna?

- Zastanawiam się nad tym rozróżnieniem - kiedy spektakl jest współczesny a kiedy nie? Dostojewski pisał niezwykle dotkliwie o ludziach i problemach swojego czasu.
Ostro diagnozował swoją współczesność. Wystawianie jego tekstu w kostiumie z drugiej połowy XIX wieku byłoby dla mnie gwałtem popełnionym na autorze i zaprzeczeniem jego współczesnego myślenia, a co za tym idzie pozbawianiem go ostrości, emocjonalności i siły.

Nasza "Łagodna” jest współczesna, bo my jesteśmy współcześni. To nie znaczy, że dzieje się dzisiaj, to oznacza, że my dzisiaj tym spektaklem rozmawiamy o "Łagodnej” Dostojewskiego. Autor pisze we wstępie: "nie jest to opowiadanie, ani nie są to notatki". Mogłabym powiedzieć podobnie: "to nie jest spektakl, ani nie jest to inscenizacja tekstu. To jest rozmowa, impresja na temat, cykl wariacji". Pracujemy nad formą, która łączy w sobie elementy teatru, słuchowiska, filmu, instalacji plastycznej. Przestrzeń sceny można określić jako odbicie wnętrza głowy głównego bohatera, jako przestrzeń rozbitej rzeczywistości, którą ktoś próbuje bezskutecznie poskładać.

- A postaci? Na ile będą współczesne, a na ile "dostojewskie"?


- Osią spektaklu jest główny bohater - przez niego i wokół niego konstruowana jest ta opowieść. Dostojewski napisał "Łagodną” jako monolog, ukazując nam tylko jedną osobę żywą oraz jedną umarłą - wszystko podporządkowane jest opowieści jednego mężczyzny, jego narracji. Wydarzenia, o których opowiada oraz osoby biorące w nich udział poznajemy tylko z jednej strony - z jego strony, z jego punktu widzenia. Resztę możemy sobie jedynie dopowiedzieć. W teatrze tekst ten najczęściej adaptowany jest jako monodram. Nasza "Łagodna” rozpisana jest na sześć osób. Poza głównym bohaterem oraz jego zmarłą partnerką są to cztery osoby, przyjmujące na siebie myśli i monologi wewnętrzne bohatera, oraz komentarze i teksty stanowiące kontekst, dyskusję. Nie tylko o tym co się wydarzyło, ale również o tym, czym jest samobójstwo. To nie są konkretne postaci, to są uosobienia myśli bohatera i dziewczyny. Czasem są to strzępy rozmowy z psychiatrą, czasem to, co mogła pomyśleć ona, tym razem powraca jako wspomnienie sytuacja, która miała miejsce w czasie ich wspólnego życia. I znów: mam problem z rozróżnieniem postaci na "dostojewskie” i "współczesne” - bo one są współczesne i przez to dla mnie są najgłębiej inspirowane Dostojewskim. Wierność autorowi nie polega na grzecznym odtworzeniu tekstu, ale na oddaniu całego rozbicia i przerażającego obrazu rzeczywistości, jaki w tym tekście zapisał.

- Na ile problemy i cechy bohaterów "Łagodnej" można przenieść na dzisiejsze, pogmatwane czasy?

- Całkowicie. Nie zajmowałabym się Dostojewskim, gdybym nie widziała tam materiału aktualnego również dzisiaj. Czasy się zmieniają, ale problemy pozostają wciąż te same. I podstawowymi tematami zawsze będzie życie, miłość, śmierć, wojna, polityka, pieniądze. Od zawsze. Zmieniają się jedynie realia, zmienia się rzeczywistość, która nas otacza - żyjemy dużo szybciej niż kiedyś, inne są środki komunikacji, media, inna jest sztuka. Dlatego zmienia się też teatr.

Mam świadomość, że "Łagodna” będzie dość dziwnym przedstawieniem - nie wiadomo kto gra jaką postać, trudno zaakceptować rozbitą strukturę, podążać za opowieścią głównego bohatera, sytuacje są krótkie, jak przebłyski pamięci. Ale wierzę, że każdy z widzów będzie miał możliwość osobistego poskładania tej układanki, i dla każdego będzie ona inna. Nie narzucam żadnej tezy, nie oceniam ani bohatera ani jego partnerki, nie staram się powiedzieć widzom, co mają myśleć i co z tej historii wynika. Raczej stawiam znaki zapytania, podrzucam pewne tematy, hasła, próbuję zaprosić widza do złożenia puzzla, do samodzielnego zrozumienia tej historii, do postawienia sobie pytania - co właściwie się wydarzyło i dlaczego.

- Kto komponuje muzykę? Czy będzie wykonywana na żywo?


- Opracowanie muzyczne swoich spektakli przygotowuję sama. Nie, nie będzie muzyki na żywo.

- Jak się Pani pracuje z bydgoskimi aktorami?


- Z aktorami pracuje mi się wspaniale. To świetna obsada, zgrany zespół sześciu osób, z których każdy jest osobowością. Są wspaniali – utalentowani, kreatywni, chętni do pracy, niezwykle pozytywni i cierpliwi. To wielki komfort dla reżysera móc pracować z takim zespołem, szczególnie przy tak ryzykownym i nieoczywistym projekcie. Są wspaniali, to dla mnie bardzo dobre spotkanie.

- Debiutowała Pani na deskach teatralnych w bydgoskim teatrze.


- Rzeczywiście, dawno temu grałam w Teatrze Polskim w spektaklu Iwony Kempy,
było to na drugim roku studiów. Później wracałam do Bydgoszczy regularnie podczas Festiwalu Prapremier - z "Ifigenią” Michała Zadary, z "Trylogią” Jana Klaty. Zapamiętałam przede wszystkim wspaniałą, otwartą i zainteresowaną teatrem publiczność. Oba spektakle były przyjęte bardzo gorąco, "Ifigenia” w 2008 roku wygrała Grand Prix, a rok temu nagrodzona została moja rola Aleksandry Billewiczówny. Czuje się, że teatr ma tu swoją widownię.

- Jest Pani aktorką i reżyserką. W której roli czuje się Pani lepiej? Jak łączyć te aktywności? I czego zamierza się jeszcze Pani nauczyć?

- Zdecydowanie to aktorstwo jest dla mnie pierwszym i najważniejszym zawodem. Najbardziej się w nim spełniam i daje mi najwięcej satysfakcji, i radości. Jako reżyser pracuję nad własnymi projektami, robię tylko to, co mnie naprawdę interesuje i pracuję z ludźmi, z którymi chcę pracować. Połączenie obu profesji jest z jednej strony bardzo ciekawe, ale niełatwe do pogodzenia. Dlatego planuję w przyszłym roku przerwę w reżyserii, żeby móc wrócić do intensywnej pracy aktorskiej. Zajmuję się też innymi rzeczami - przygotowuję muzykę i dźwięk do spektakli swoich oraz spektakli innych reżyserów, robię filmy, zdjęcia. Reżyseruję w operze. Czego zamierzam się jeszcze nauczyć? Hiszpańskiego na przykład.

Spektakl "Łagodna” będzie można zobaczyć 6, 7, 12, 13 i 14 listopada w Teatrze Polskim w Bydgoszczy.



Dominika Kiss-Orska
Gazeta Pomorska
5 listopada 2010
Portrety
Barbara Wysocka