Wokół małżeństwa i kłamstw ciurkiem płynących

Wypróbowana na deskach radomskiego Teatru Powszechnego "Prawda" pod reżyserską egidą Zbigniewa Rybki zawędrowała tym razem do nadmorskich kurortów. Adaptator "Kontrabasisty" zagościł ze sztuką Zellera u włodarzy gdyńskiej sceny Teatru Miejskiego. Powierzając wiodącą rolę męską Szymonowi Sędrowskiemu, lepiej trafić nie mógł. Aktor nie raz potwierdził, że w materii komediowej czuje się jak ryba w wodzie, ale tu, można powiedzieć, przechodzi sam siebie. Zakończona oklaskami na stojąco premiera należała do niego.

Sztuka współczesnego francuskiego dramatopisarza traktuje o zdradzie małżeńskiej, zaś w szerszym spektrum problematycznym o prawdzie i skutkach jej notorycznego zatajania.

Bohaterami spektaklu są dwa małżeństwa: Laura i Michał oraz Alicja i Paweł. Wtajemniczony w kuluary pierwszego aktu widz szybko orientuje się, że schadzka w hotelowym pokoju to zaledwie wierzchołek góry lodowej wzajemnych przetasowań, zaszłych i obecnych rendez-vous. Romansujący z Alicją Michał okłamuje żonę i najlepszego przyjaciela. Do czasu ujawnienia prawdy tkwi w błogim przekonaniu, że tylko on ma monopol na snucie historyjek bez pokrycia i mydlenie oczu bliskim. W ostatecznym obrachunku, w niezwykle komicznym zapętleniu, przyjdzie mu zmierzyć się z faktem, że ziemia nie kręci się wokół jego egocentrycznych wyobrażeń o sobie. Przeciwnie, był on marionetką, z którą ktoś zrobił sobie teatrzyk okraszony nutką kpiny i odwetu.

Doszukiwać się w "Prawdzie" moralizatorskiego dna jednak nie sposób, chwała za to reżyserowi i pozostałym współtwórcom. Spektakl pomyślany jako czysta rozrywka jest nią od początku do końca. Tempo dyktują nie tylko uwodzące finezją i wyrzucane z impetem komiczne kontry replik dialogowych (za sprawą świetnej translacji Barbary Grzegorzewskiej), ale i dynamiczna zmiana scenografii oraz idąca jej w sukurs żywiołowa muzyka stanowiąca antrakt pomiędzy poszczególnymi scenami. Bryluje w nich wspomniany Szymon Sędrowski, który jako Michał świetnie żongluje aktorskim przejaskrawieniem. Jego szarże słowne wsparte artykulacyjną przesadą i przerysowaniem doskonale komponują się z profilem postaci, w którą się wciela - kokieteryjnego lawiranta i konformisty z zadatkiem na obskuranta w jednym.

Zaskakująco mało aktorsko do powiedzenia miał Maciej Wizner jako Paweł. Artysta przyzwyczaił gdyńską widownię do ról nie tylko udanych, ale przede wszystkim niezwykle wyrazistych. W "Prawdzie" w jego wykonaniu zdecydowanie tego zabrakło. Podobnie rzecz ma się z wcielającymi się w damskie postaci Agnieszką Bałą i Moniką Babicką. Aktorki zupełnie nikną w cieniu Sędrowskiego, u obu nie widać żadnego pomysłu na osobowość bohaterek.

Jeśli receptą na zimową chandrę ma być teatr, to tylko spod znaku rozrywki. Żywiołowy, rubaszny, tryskający inteligentnym, trafiającym w samo sedno humorem z klasycznym, utrzymanym w dobrym guście przymrużeniem oka. W tej materii gdyńska wersja "Prawdy" rozkłada widza śmiechem na łopatki.



Anna Kołodziejska
www.teatralia.com.pl
15 lutego 2017
Spektakle
Prawda