Wspaniałości historycznego "Lohengrina"
Ta opera to jedno z najważniejszych dzieł muzycznego romantyzmu, w którym splatają się mit z historią oraz baśń z tragedią, jest zarazem pełnym ukoronowaniem pierwszego okresu twórczości Wagnera. Zanika tutaj już niemal zupełnie podział na poszczególne operowe numery, przez co melodia, nieskrępowana tradycyjnymi regułami okresowej budowy, płynie zupełnie swobodnie szeroką falą.Pierwszy szkic libretta "Lohengrina" powstaje podczas pobytu Wagnera na kuracji w Marienbadzie. Kompozytor uzupełni go później - dzięki przestudiowaniu w Dreźnie wielu legend mówiących o tajemniczej postaci Lohengrina - o kilka innych wątków. Tak więc na bazie kilku z nich: poematu "Der Schwanen - Ritter" Konrada z Würzburga, bawarskiego eposu "Lohengrin, rycerz z łabędziem", podania o pochodzeniu Gotfryda z Bouillon i podania o "Euriancie" oraz "Parziwala" Wolframa z Eschenbach, napisał Wagner ostateczną wersję romantycznej historii Lohengrina i Elzy. Ujął ją w trzy akty dzieła scenicznego, któremu nadał określenie "opera romantyczna". Muzyka w niej staje się funkcją dramatu i nabiera niespotykanego dotychczas symfonicznego rozmachu oraz niezwykłej siły wyrazowej i ekspresji. Idea tej opery sprowadza się do bezgranicznego zaufania w miłości. Z podobnym problemem spotykamy się już w jego pierwszej operze "Die Feen". Tak długo trwa szczęście zakochanych, jak długo ona nie zapyta o jego imię i pochodzenie. Jest też "Lohengrin" najczęściej nagrywanym dziełem Wagnera. Jego pełna dyskografia ma 36 pozycji. Jednym z nich jest niezwykle interesujące nagranie "live" z Bayreuth z 1959 roku dokonane podczas przedstawienia prowadzonego przez niemal zupełnie dzisiaj zapomnianego jugosłowiańskiego dyrygenta Lovro von MataĄcicia, któremu udało się wyeksponować poetycki liryzm muzyki Wagnera, i to w sposób niespotykany w innych nagraniach. Zadbał też o czytelność każdej muzycznej frazy i pojawiających się już tutaj bardzo wyraźnie motywów przewodnich na czele z tymi, które po wielu latach odnajdziemy w "Parsifalu". Muzyka pod jego precyzyjną batutą nasycona emocjami płynie spokojną, szeroką, niczym nieskrępowaną falą, ujmując pięknymi pianami i zachwycając znakomicie rozplanowaną dramaturgią. Orkiestra, jak to w Bayreuth od lat bywa, jest po prostu świetna i realizuje całą partyturę z wielkim mistrzostwem. Można się jednakowo zachwycać wspaniałym brzmieniem "blachy" i stopliwością kwintetu smyczkowego. Dało to obraz pięknej romantycznej baśni uzupełnionej świetnymi głosami, wśród których prym wiedzie znakomity w każdym calu Węgier Sándor Kónya jako tytułowy Lohengrin. Jego swobodne, miękkie prowadzenie frazy ma w sobie coś z włoskiego belcanta. Znakomicie brzmiący w każdym rejestrze głos i świetna technika pozwoliły mu na stworzenie obrazu prawdziwie romantycznego bohatera. Świetną partnerką okazuje się dysponująca pięknie brzmiącym sopranem Elisabeth Grümmer jako Elza. Jej finezyjnie prowadzony głos o pięknym wyrównanym brzmieniu jest pełen ciepła i liryzmu, ale kiedy trzeba, bez trudu osiąga dramatyczne tony. Duety pary głównych bohaterów to jeden z największych atutów tego albumu. Ritta Gorr jako demoniczna Otruda prezentuje ogromny wolumen pięknego głosu i świetne wokalne aktorstwo. Znakomicie partneruje jej Ernest Blanc jako Telramund. W sumie w niczym nie ustępują parze głównych bohaterów. Również Franz Crass wykreował sugestywny obraz słabego króla Henryka. Do tego wszystkiego należy dołożyć pięknie śpiewające chóry dysponujące wyrównanym brzmieniem i wokalną dyscypliną. Polecam z pełnym przekonaniem.
Adam Czopek
Nasz Dziennik
17 stycznia 2008