Wspólne kolędowanie nad Dniestrem

W ramach cyklu "Wokół Tradycji" Teatr Kana zaprosił na wirtualne spotkanie spotkanie z Witkiem Brodą, Stanisławem Bieleckim i Rafałem Foremskim, którzy opowiedzieli o zwyczajach kolędniczych w Naddniestrzu i na Bukowinie Rumuńskiej.

"W Mohylowie wojsk niema; w Jampolu niema, w Raszkowie niema! Ja tu jeden pan... Kryczyński, Adurowicz i owi inni, raby moje, bo ja kniazia, ja władyki syn — ja im wezyr, ja im murza najwyższy, ja im wódz, jako Tuhay-bey był wódz — ja im chan, ja jeden mam siłę, wszystko tu w mocy mojej..." - mówił do Basieńki Azja Tuhajbejowicz w "Panu Wołodyjowskim" Henryka Sienkiewicza. Biedna Basieńka została sama na dalekich kresach, zdana na łaskę strasznego Azji. Na szczęście zdzieliła go w łeb i uciekła.

Tereny, które opisuje Sienkiewicz, były najdalej wysuniętymi na wschód rubieżami Rzeczpospolitej. Dziś wciąż można tam spotkać Polaków, którzy pielęgnują dawne tradycje. Trójka sprawdzonych w różnych okolicznościach przyjaciół: Witek Broda (muzyk i badacz tradycji), Stanisław Bielecki (nauczyciel z Podhala, aktor, animator) i Rafał Foremski (twórca projektu „Wokół Tradycji") odwiedza te rejony od lat, uprawiając „alternatywną etnografię" – spotykając ludzi, koncertując, uczestnicząc w lokalnych wydarzeniach, często z towarzyszeniem zaproszonych muzyków tradycyjnych z Polski. Taka obecność pozwala bliżej poznawać mieszkańców, ich problemy, radości i indywidualne historie.

Podczas wirtualnego spotkania w Teatrze Kana panowie opowiadali o przygodach, zwyczajach i ludziach napotkanych w czasie kilkunastu wypraw do mniejszości polskich mieszkających na terenach Naddniestrza, Mołdawii i Bukowiny. W tych dość hermetycznych, pozostających w izolacji społecznościach zachował się bardzo ciekawy, bogaty repertuar pieśni świeckich i religijnych, śpiewany często w niezwykle pięknych, starych i „powolnych" wariantach, z rzadkim w polskiej tradycji wielogłosem.

We wsi Swoboda Raszków, położonej w nieuznawanej przez społeczność międzynarodową samozwańczej Republice Naddniestrzańskiej, kolęduje cała społeczność, nie omijając żadnego domu. Kolęda taka trwa zazwyczaj kilka dni po 6–7 godzin. W trakcie spotkań mieszają się pieśni i języki: ukraiński, rosyjski, polski i mołdawski (czyli w zasadzie rumuński).

We wsi Plesza natomiast na Bukowinie Rumuńskiej pierwszym językiem jest stara odmiana polskiego, którą zachowali potomkowie górali czadeckich przybyłych na te tereny 200 lat temu.

Opowieściom towarzyszyła prezentacja „Wirtualnego archiwum pieśni", opracowanego przez Rafała Foremskiego na bazie nagrań dokonanych w czasie wypraw. To właśnie na jego zdjęciach oraz filmach widzowie mieli okazję zobaczyć, jak takie kolędowanie wygląda. Rzeczywiście robi wrażenie. Zaczynają kolędnicy z naturalnymi instrumentami. Śpiewają pieśni i kolędy doskonale nam znane, ale w zupełnie innej aranżacji. Kolędnicy idą przez wieś, po drodze dołączają do nich mieszkańcy i wszyscy razem śpiewają. W każdym domu są mile przyjmowani, częstowani jedzeniem i piciem. Bywa, że zaczynają tańczyć na środku izby. No cóż, tradycyjna muzyka jest tak porywająca, że nie sposób usiedzieć, nawet przy kolędzie.

Słuchanie tradycyjnej muzyki, nie world music przearanżowane przez artystów różnej maści, nie etno (jak wyżej), ale sama tradycja w czystej postacie, daje niesamowitą energię i wprawia w zachwyt. Archiwum Rafała Foremskiego, które powstaje w ramach Stypendium Twórczego MKiDN 2020, może się okazać kopalnią diamentów.

Wieczór zakończył Koncert Pieśni Adwentowych w wykonaniu Beaty Oleszek i Witka Brody. Były to pieśni „z tradycji wiejskiej, miejskiej i klasztornej, począwszy od wieku XV po dziś dzień", śpiewane w czasie adwentu. Pomysł współpracy artystycznej Witka Brody i Beaty Oleszek narodził się w trakcie ich spotkania kolędniczego organizowanego w Teatrze Kana w 2017 roku w ramach projektu „Wokół Tradycji". Od tamtego czasu wykonali kilkanaście wspólnych koncertów.



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
24 grudnia 2020