Wszyscy kochamy superbohaterów.

To stwierdzenie po zobaczeniu najnowszego spektaklu Remigiusza Brzyka może być co dla niektórych totalną herezją. W przedstawianiu mamy okazję poznać Wilqa superbohatera, który oprócz mocy latania ani trochę nie przypomina klasycznego herosa. Paradoksem jest to, że niezbyt przepada za tymi, których broni.

Mamy do czynienia z totalnym bucem oraz frustratem jakich mało. Nie jesteśmy w stanie go polubić ani zaakceptować jego poglądów. Nienawidzi wszystkich, a szczególnie wszelkiego rodzaju aktywistów, działaczy, orędowników, propagatorów, entuzjastów, a przede wszystkim studentów. Puszcza w ich stronę wiązanki wielokrotnie złożone, składające się z niezbyt wyszukanych przekleństw. Przejawia objawy mizantropi i nihilizmu. Jedyną słuszną sprawą, której oddaje się całkowicie jest ratowanie Opola. Cała akacja będzie zbudowana na ratowaniu jego mikro ojczyzny.

12 października mieliśmy okazję wejść w świat komiksu na deskach teatru. Karykaturalny obraz braci Minkiewiczów nabrał kolorów dzięki premierze w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Spektakl jest bardzo kontrowersyjny. Nie zabrakło w nim scen obrazoburczych, wulgarnych i niepoprawnych politycznie. Nie jest dedykowany delikatnym i wrażliwym widzom. To co zobaczymy musimy potraktować z dystansem i przymrużeniem oka. Ta sztuka jest ucieleśnieniem teatru współczesnego.

W pierwszej scenie Wilq (Dariusz Chojniacki) znajduje się w przestrzeni mieszkania, które równolegle odsłania windę oraz podwórze bloku. Scenografia typowa zważając na oryginał komiksu, która odkrywa nam szarą rzeczywistość typowego mieszkańca wspólnoty. Dzięki oświetleniu, które narzuca siatkę na scenę, możemy już w pierwszej chwili poczuć klimat rysunkowy. Aktor w połowie obnażony, ubrany tylko w dresy z trzema paskami zaczyna swój monolog. Skarży się, że w Opolu już nie ma prawdziwych obywateli, nikt nie jest godny podania jego ręki. Miasto zalewają beżowi ludzie, hip-hopowcy, homoseksualiści i studenci. Stara się za wszelką cenę nakłonić żółwia Maciusia do pokazania się. Żółw niestety nie reaguje. Możemy w tej scenie nabrać się na pozorną wrażliwość bohatera, widząc stosunek do jego zwierzęcia. Doszukamy się tutaj pewniej symboliki. Skorupę żółwia możemy porównać do osłony głównego bohatera, który swoją postawą pokazuje, że odrzuca wszystkie wpływy pochodzące z zewnątrz. Jest odporny na wszelkie nowości. Nie chce się uczyć i nie idzie za żadnym prądem. Oczywiście znak żółwia w całym utworze jest również bardzo ważny, ponieważ kiedy Wilq wkracza do akcji, to pojawia się świetlny symbol tego zwierzęcia. Nie wiadomo dlaczego. Sam główny bohater chyba też tego do konca nie rozumie. Zdradza nam tylko tyle: „Wilq nosi znak Rzuffa i nie ma się nad czym zastanawiać. Wilq bardziej lubi nazwę Wilq, niż nazwę Rzuff, a woli znak Rzuffa, niż Wilqa".

W kolejnych scenach spotkamy się z szeregiem misji, z których główny bohater będzie wychodził zwycięsko. Jednak wszystko jak się okazuje ma drugie dno. W tekście spotkamy się z uniwersalnością i możemy odczuć, że autor chce nam przekazać dużo więcej, niż możemy się spodziewać. Poruszane misje dotyczą naszych współczesnych problemów. Zaczynając od ożywienia Drogiej Pani z Telewizji (Katarzyna Brzoska). Jak wiemy telewizja w dzisiejszych czasach traktowana jest jak medium i ma na nas ogromny wpływ. To co zobaczymy na ekranie ma siłę hipnotyzującą. Potrafimy temu przekazowi bezgranicznie ufać. Jednocześnie nie zwracamy uwagi na to, że przez taki eksperyment dajemy się manipulować mass mediom. Obecnie stanowi to bardzo duży problem. Jeżeli dojdzie do tego naiwność, tak jak w przypadku głównego bohatera, to okazuję się, że może nas swobodnie otumaniać. Wilq wierzył w wszystko to, co zobaczył i każda zachęta do działania przeradzała się w czyny.

Kolejnym poruszonym tematem był problem mniejszości narodowej. Pierwsza grupa, która do nas napływa ma miano rasy beżowej. Chodzi tutaj o Turków, którzy zaczęli karmić ludzi swoją fastfoodową żywnością. Główny bohater nie toleruje ich, jednak potrafi docenić ich kunszt gastronomiczny. Pokazuje to scena, w której koledzy Alc-Man (Bartłomiej Błaszczyński) i Entombet (Mateusz Zaniecki) odwiedzają go i przekazują mu straszną wiadomość, która tak naprawdę jest wymyślonym dowcipem. Informują go, że kebaby wyginęły, ponieważ Unia Europejska zakazała tej działalności i będą wysadzać budki z jedzeniem. Oczywiście Wilq we wszystko uwierzył i przejął się niesamowicie. W kontekście do tej sytuacji ukazano niezwykle komiczną scenę, w której jego gloryfikatorka (Barbara Lubos) przychodzi do niego z pięknie zapakowanym prezentem, w którym jest bułka z mięsem. Mimo że główna postać nienawidzi wszystkich, to jak widać beżowych toleruje. W gorszym położeniu są imigranci ufo, których ma ochotę z powrotem wysłać w kosmos.

Oprócz tego Wilq będzie zajmował się ratowaniem Ziemi przed katastrofami naturalnymi. Jednak znaczniej niż wpływem złych czynników bardziej będzie się przejmował tutejszą pogodą. Stara się przekonać kolegów, aby absolutnie nie wyłączali energii, a najlepiej gdyby wychodząc z domu zostawiali światło i wszystkie sprzęty włączone. Jest pewny, że w ten sposób uda mu się wpłynąć na ocieplenie klimatu i będzie mógł swobodnie hodować daktyle. Nie ma pojęcia jak bardzo negatywnie może to na nas wpłynąć. Mamy wrażenie, że oglądamy 11-latka w ciele dorosłego mężczyzny. Nowe wyzwania dostarcza mu Komisarz Gondor (Wiesław Sławik), który swoją drogą jest równie komiczny. Jeździ na elektrycznym wózku dla inwalidów oraz rzuca co jakiś czas anegdotki, które stanowią dopełnienie dla historii Wilqa. Policjant non stop podsuwa mu świetne rozwiązania. Jednym z nich jest pomysł przerzucenia zwłok do Radomia, ponieważ istnieje podejrzenie, że ten mężczyzna był pierwszym antysemitą. Przecież w Opolu nie może być takiej sytuacji. Kolejna historia dotyczy transwzrostytów. Ten rodzaj zaburzenia dotyczy wysokich ludzi w ciele niskich. W ich mieście roznosi się epidemia. Nie wiadomo kto jest duży a kto mały. Kolega Mikołaj (Marcin Szaforz) przyznaje się do tej przypadłości i wyznaje, że udało mu się kogoś poznać. Z góry wyjeżdża ogromny miś w kolorach sugerujących tęczę i już wszyscy mamy pewność, że scena dotyczy środowiska LGBT.

Na końcu spektaklu ukazała się największa zmora bohatera. Wilq za cały zło, które wyrządzane jest na świecie obarczał Unię Europejską (Grażyna Bułka). Przedstawiona jako słaba kobieta z rakiem, dotleniająca się maszyną, ale mimo wszystko wciąż waleczna i broniąca swoich postanowień. Aktorka w tej scenie jest bardzo autentyczna i myślę, że poprowadziła tę scenę doskonale. Jej rola była wisienką, która zwieńczała cały spektakl w całość. Wilq chcąc nam pokazać, że jest superbohaterem pełną gębą, nie wysłuchuje jej i odlatuje w siną dal...

Spektakl jak widać to zbiór puent i spostrzeżeń ukazujących wszystko, co dzieje się na świecie i doskonale odzwierciedla polskie społeczeństwo. Poza scenami, które bawią nas do rozpuku, możemy spodziewać się gorzkiej prawdy, która jest wynikiem ostatnich zmian w państwie i nie tylko. Jak się okazuje pod maską wulgarności i absurdu wychodzi prawda, która nie każdemu może się spodobać.

Dla ludzi umiejących docenić teatr współczesny może się okazać bardzo trafnym wyborem.



Patrizia Ende
Dziennik Teatralny Katowice
18 listopada 2019
Spektakle
Wilq superbohater
Portrety
Remigiusz Brzyk