Wszystko, co ma początek, ma też i koniec - 10-lecia

Gdy dziewięć dni temu porwałem się na jubileusz 10-lecia Teatru Konsekwentnego, a w redakcji Dziennika Teatralnego ogłosiłem, że będę pisał relacje dzień po dniu – pomyślałem, że chyba raczej nic z tego dobrego nie wyjdzie. Dzisiaj już za mną ostatni dzień jubileuszu, a za chwilę ostatnia relacja z miejsca, którego stałem się częścią.

Ostatnim przedstawieniem obchodów 10-tych urodzin Teatru Konsekwentnego było „… I póki śmierć nas nie rozłączy, czyli Tryptyk Czeski”. Trzy jednoaktowe przedstawienia czeskich twórców (Ladislav Fuks, Vaclav Havel, Pavel Kujnas) – „Srebrne wesele”, „Wernisaż” i „Lot”. Reżyserią zajęli się Adam Sajnuk i Agnieszka Czekierda. Teatralne spojrzenie tych offowych twórców jest oryginalne, a o ich grze nie można powiedzieć, że są doskonałymi aktorami, nadającymi się do szopki. Po 10 latach pięknego podążania trudną drogą, przedstawienie, które swoją premierę miało w 2003 roku, oglądane dzisiaj jest dalekie od amatorszczyzny, a Konsekwentni z roku na rok krystalizują swoje niebanalne umiejętności. „Tryptyk…” to zgrabnie opowiedziana historia trzech związków. Pierwsza przedstawia związek stetryczałego małżeństwa, przebywającego w domu opieki. Scenografia jest wyolbrzymiona, co sprawa, że para starego małżeństwa czuje się malutka i bezradna w wielkim świecie. Zachowanie Adama Sajnuka i Agnieszki Czekierdy jest bardzo naturalne, grają tak, jakby naprawdę byli ludźmi o kilka dekad starszymi - należy dodać do tego świetną charakteryzację. Dwójka staruszków stara się, jak może, wyprowadzić z równowagi ich opiekuna, płatając mu coraz to inne figle. Plączą się w zeznaniach, każde z nich inaczej pamięta swoje życie. Ta historia to poszukiwanie straconego czasu. Kolejna jednoaktówka przedstawia zwariowane i obsesyjne małżeństwo, które chwali się swoim dobytkiem przed przyjacielem o „którym ciągle myślą”. Mieszkanie z konfesjonałem, rzeźbą Czarnej Madonny, kuchnią stylizowaną na tradycyjnie chłopską. Wmawiają przyjacielowi, że nie jest zadowolony ze swojego związku, że ten nie daje mu szczęścia. Tak naprawdę to ta małżeńska dwójka gra przed sobą, pozorują na szczęśliwą parę, ocierającą się co jakiś czas nosami. Toksyczny związek jest zwierciadłem relacji, zachodzących w dzisiejszych małżeństwach, które nie połączyła miłość, a zwykłe pobudki emocjonalne. Pozorowanie szczęścia w połączeniu ze scenicznym ruchem, daje piorunujące wrażenie. Widać było, że aktorzy bawią się grą, a tym samym sprawiają przyjemność widzom. Ostatnia jednoaktowa odsłona była bardzo krótka. Zwykłe spotkanie w autobusie i miłość od pierwszego wejrzenia. Prosta historia z hollywoodzkich filmów, która zdarza się codziennie. Szybko opowiedziana historia, w szybko jadącym autobusie, która kończy się happy endem. Mocną stroną tego przedstawienia są dialogi i oczywiście brawurowa gra aktorska. Sajnuk po raz kolejny udowodnił, że potrafi wcielić się w każdą postać. Jego charakterystyczna gra jest motorem napędowym przedstawień, a także silnikiem napędzającym karuzelę „konsekwentnych”. Spektakl o przemijaniu, poszukiwaniu, ludzkiej głupocie, pozorowanej arystokracji i przypadkowości. Kawałek czeskiego życia i czeskiego filmu doskonale zakończyło ten nie czeski jubileusz. Na zakończenie jubileuszu mogliśmy posłuchać koncertu zespołu „Płyny” – uczestnika „Muzycznych sobót w Starej Prochoffni”. Koncert odbył się w knajpce „Chłodna 25”. Ta symboliczna zmiana miejsca, udowodniła stwierdzenie, że Konsekwentni cały czas czegoś poszukują, a zwłaszcza swojego stałego „miejsca na ziemi”. Jubileusz 10-lecia dobiegł końca. Przez 9 dni można było oglądać spektakle i przy okazji poznawać konsekwentną historię. Wieczorne maratony po dwa, trzy spektakle miały swój urok. Podczas jubileuszu nie było słabych przedstawień. Monodramy – palce lizać, repertuarowe przedstawienia odświeżone i przyprawione dużą dawką humoru, smakowały wybornie. Zespół Teatru Konsekwentnego zadbał o to, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie – od wizyty w Bieszczadach, po odwiedziny w krainie baśni. W prochownianej Galerii, w „obecności” wystawy „Mam 10 lat”, można było podyskutować z aktorami, zakosztować jubileuszowego tortu, czy też oddać się wyobraźni i stawać się jednym z Konsekwentnych. Przez 10 lat Konsekwentni urozmaicają „warszawski sen”. Twórcy amatorzy nie amatorsko, a z niebywałą konsekwencją obchodzą się z widzem, starają się być blisko publiczności i nie tworzą barier przy zawieraniu kontaktu. Nie są hermetycznie zamknięci, a otwarci na dialog i wymienianie poglądów. Wybierając się na „konsekwentne” przedstawienia, bierzemy wakacje od otoczenia i uczestniczymy w pozytywnym szaleństwie, w którym dostrzegamy siebie. Spotkanie z Teatrem Konsekwentnym sprawia, że życie chwilami nie jest takie nudne, czasem potrafi być arcydziełem. Dzięki 10-leciu stali widzowie przedstawień konsekwentnych mogli spotykać się i na nowo dyskutować o obejrzanych spektaklach. Ci, którzy dopiero poznali ten świetny teatr niezależny, na pewno dalej będą chcieli go poznawać i swoją sympatią dzielić się z Konsekwentnymi. Teraz przyjdzie nam czekać z niecierpliwością na kolejną dekadę. Za kolejne 10 lat uzyskamy odpowiedź na pytanie: czy Adam Sajnuk nadal będzie nas śmieszył jako student w „Zaliczeniu. Lekcji”? 10 dnia Teatr Konsekwentny odpoczywał…ale jego historia trwa nadal. To może i mnie uda się trochę odpocząć od pisania… 10 lat Teatru Konsekwentnego - wieczór dziewiąty.

Dominik Ferenc
Dziennik Teatralny Warszawa
12 grudnia 2007