Wysoka cena miłości

Spektakl „Z miłości" w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego przypomina wielbicielom Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi, co stanowi o sile cenionej przez nich instytucji. Ważne przesłanie, interesująca oprawa scenograficzna przedstawienia, wyraziste postacie, wykreowane przez uznanych artystów sprawiają, że łódzki teatr zyskał kolejny spektakl, który na długo zagości w jego repertuarze.

Dramat „Z miłości" autorstwa Petera Turriniego opowiada o rozgrywającym się we współczesnym Wiedniu dramacie rodzinnym. Wydarzenia ukazane na scenie dzieją się w trakcie niecałych dwudziestu czterech godzin, podczas których toczy się codzienne życie bohaterów sztuki. Głównymi postaciami są Michael i Elfriede Weber, których małżeństwo przechodzi kryzys. Bohaterowie traktujący swoją córkę Florę jak bufor bezpieczeństwa w relacjach rodzinnych, zbliżają się ku katastrofie. Michael pracujący jako asystent posła w parlamencie, wydaje się być coraz bardziej zmęczony. Chwile wytchnienia w ramionach pocieszycielki (Katarzyna Cynke) ani wysłuchanie historii bezdomnego Harrego (Bogusław Suszka) nie zapewniają mu spokoju. Kryzys w jego życiu okazuje się za głęboki, aby dał się łatwo rozwiązać. Kierowany miłością do żony i córki decyduje się na desperacki krok, którego nie można cofnąć.

Wydarzenia przedstawione w dramacie rozgrywają się na dwóch płaszczyznach: rzeczywistej oraz metafizycznej. Na planie rzeczywistym widzowie obserwują działania podejmowane przez kolejnych bohaterów. W pamięć zapada zwłaszcza Michael Weber (Mariusz Słupiński). Aktor mierzy się z rolą rozczarowanego życiem mężczyzny, który nie umiejąc poradzić sobie z przytłaczającymi go problemami, dopuszcza się okrutnej zbrodni. Ewie Audykowskiej-Wiśniewskiej po raz kolejny przypadła w udziale rola kobiety próbującej ratować rozpadające się małżeństwo. Elfriede jest targana sprzecznymi emocjami, które stara się opanować za pomocą alkoholu. Dorota Kiełkowicz jako osamotniona wdowa – Ella Bischof w niecodzienny sposób radzi sobie z żałobą, momentami bawi, jednak jej tęsknota za mężem nie skłania do śmiechu. Każda z pojawiających się postaci emanuje tęsknotą za przeszłością, momentami beztroskiej radości. Na scenie pojawia się także Hilde Böhmdorfer (Iwona Dróżdż-Rybińska) – porzucona przez męża kobieta, której administracja socjalna odebrała nieletnie dzieci. Plan realny opisany przez Petera Turriniego i przeniesiony na scenę przez Waldemara Zawodzińskiego przesiąknięty jest smutkiem. Problemy dotykające bohaterów są wynikiem działania systemu i epoki, w jakich przyszło im żyć. Konsekwencje niełatwych wydarzeń, mających miejsce w życiu bohaterów, ciągną się za nimi przez lata, determinując podejmowane przez nich decyzje.

Plan metafizyczny również nie ma w sobie nic optymistycznego. Dobry Bóg (Bogusława Pawelec) snując się ulicami Wiednia, z czułością wspomina swoje największe dzieło – stworzenie świata. Zapomniany, lekceważony przez ludzi, z niepokojem patrzy na świat, w którym liczy się sława, pieniądze i społeczna pozycja. To świat zdegradowanych wartości i postępującego wewnętrznego ubożenia społeczeństwa. Doceniony jedynie przez małą Florę, wszechmocny Bóg nie jest w stanie uratować dziewczynki przed szaleństwem jej ojca. Zapomniany przez wszystkich, odwraca się od swojego dzieła, pozwalając mu pogrążać się w chaosie i przytłaczającym smutku.

Na tym aspekcie dramatu zdaje się koncentrować Waldemar Zawodziński w swojej inscenizacji. Reżyser odpowiedzialny również za scenografię stworzył na scenie łódzkiego teatru nieprzyjazną przestrzeń. Pokryte rdzą wnętrza oraz metalowe, proste w swej formie meble budują pesymistyczny nastrój. Świat przedstawiony na scenie przypomina celę. Nie ma w nim miejsca na delikatność. Życie to więzienie, z którego wyzwoleniem może być tylko śmierć. Postać Dobrego Boga nie ucieleśnia w sobie siły sprawczej, jest pokryta rdzą jak cały świat i wartości, jakie stworzył. Akcja spektaklu rozgrywa się współcześnie, postacie ubrane są w kostiumy zgodne z czasem akcji, dostosowane do ich charakteru i sytuacji życiowej, w jakiej się znajdują. Głos z offu informuje o czasie i miejscu akcji.

Peter Turrini przedstawił przejmującą, zmuszającą do pogłębionej refleksji historię. Inspirując się prawdziwymi wydarzeniami scharakteryzował współczesny świat, jako miejsce nieprzyjazne człowiekowi. System wyniszczający jednostki, wyrzekanie się wartości, które były nienaruszalne przez całe stulecia sprawia, że ludzie idą przez życie po omacku. Spektakl „Z miłości" to pesymistyczny obraz zdegradowanego świata, zbiorowy portret wyjałowionego z wartości społeczeństwa. Smutny obraz współczesnej rzeczywistości, która nie rodzi nadziei na lepsze jutro.



Agata Białecka
Dziennik Teatralny Łódź
7 lutego 2018
Spektakle
Z miłości