Wystawnie i zabawnie

Zapowiadając premierę "Hrabiego Luxemburg" w Teatrze Muzycznym napisałem, że ta inscenizacja operetki Franza Lehara może zaskoczyć. Tych zwłaszcza widzów, którzy oczekiwali wierności oryginalnemu librettu.

W oryginale akcja rozgrywa się w latach 1909-1910, ale Tomasz Janczak, reżyser spektaklu, przeniósł ją w lata niemieckiej okupacji Francji. Miało to - jego zdaniem - podkreślić rys postaci komediowych i dodać intrydze wyrazistości. Wyznaję, że jestem nadzwyczaj ostrożny (by nie powiedzieć wręcz: nieufny) wobec takich zabiegów; zbyt wiele bowiem widziałem realizacji uwspółcześnianych i modernizowanych "na siłę", bez sensu, a czasem nawet wbrew niemu. 

Tym razem jednak ów reżyserski zabieg w pełni się powiódł i sprawdził. Nawiązania do okupacyjnej rzeczywistości są wystylizowane, pozbawione dosłowności. Ta stylizacja rzeczywiście dodaje wyrazistości, a co więcej - wyzwala inwencję realizatorów w stopniu zgoła nieoczekiwanym. Dla przykładu - oficerki do frakowej marynarki księcia Engerlinga to pomysł nieodparcie zabawny, który wręcz chce się smakować. Należy więc docenić inscenizacyjny zamysł Janczaka, a chyba także jego odwagę, albowiem niemartyrologiczne spojrzenie na lata II wojny światowej wciąż jest u nas rzadkością.

Wielkie słowa uznania należą się zresztą wszystkim realizatorom. Lubelski "Hrabia Luxemburg" jest bowiem spektaklem, w którym wszystkie elementy współgrają nadzwyczaj harmonijnie. Jacek Boniecki świetnie przygotował cały zespół do wykonania wyjątkowo trudnej - jak na operetkę - muzyki, a scenografia Małgorzaty Słoniowskiej zaskakuje wystawnością, od której chyba trochę odwykliśmy. Ale szczególnej uwadze polecam choreografię Iwony Runowskiej. Trzy sceny par excellence baletowe zaskakują odmiennością charakteru i technicznym bogactwem, a jej rękę widać także w całym ruchu scenicznym. Mam nadzieję, że nie będzie to jedyna praca pani Iwony w lubelskim teatrze.

Spośród wykonawców bardzo dobre wrażenie robi para głównych bohaterów - tytułowy hrabia Rene i Angele Didier - w wykonaniu Tomasza Janczaka i Joanny Horodko. Oboje bardzo dobrze śpiewają, a przy tym prezentują dyskretne, wysmakowane aktorstwo, pozbawione typowych operetkowych póz. Wielką siłę komiczną prezentują Andrzej Witlewski w roli księcia Engerlinga oraz Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak (a także dublująca ją Krystyna Szydłowska) jako hrabina Kokozow. Mieszane uczucia wzbudziła we mnie jedynie Karolina Gorgol-Zaborniak (Juliette Vermont), której słuchałem z dużą przyjemnością, ale jej aktorstwo pozostawiło mi uczucie niedosytu. 

Wszystko to sprawia, że lubelskiego "Hrabiego Luxemburga" należy uznać za jedną z najlepszych w ostatnich sezonach operetkowych realizacji, którą z pełnym przekonaniem mogę polecić publiczności.



Andrzej Z. Kowalczyk
Kurier Lubelski
10 maja 2010
Spektakle
Hrabia Luxemburg