Z rodziną najlepiej na zdjęciu

Spektakle w nurcie OFF pokazują, że teatry niezależne mogą bez problemu stawać w szranki z teatrami instytucjonalnymi. Ich spektakle prezentują wysoki poziom i ciekawe rozwiązania.

Piąty dzień festiwalu minął bez wydarzeń konkursowych, natomiast widzowie obejrzeli dwa kolejne spektakle w ramach OFF Kontrapunktu.

Pierwszy z nich to "Kuracjuszki" w reżyserii Doroty Ogrodzkiej i Justyny Lipko-Koniecznej Stowarzyszenia Pedagogów Teatru z Warszawy. To spektakl, dla którego punktem wyjścia jest historia obozu internowania dla kobiet w Gołdapi w roku 1982. W styczniu 1982 roku pierwszy transport kobiet – zaangażowanych działaczek „Solidarności", aktywistek społecznych – trafił do obozu odosobnienia zorganizowanego w Ośrodku Wczasowym Radia i Telewizji w Gołdapi.

Spektakl opowiada o tym, co się działo wewnątrz tego ośrodka, bez przekłamań, bez półprawd, bez gloryfikowania kobiet, które tam trafiły. Zespół artystek wspólnie badał historię gołdapskiej społeczności i szukał języka adekwatnego do opowiedzenia o swoim spotkaniu z tą historią. W toku wspólnych dyskusji, improwizacji, prac dramaturgicznych, a przede wszystkim spotkania z byłymi internowanymi, powstał spektakl, który jest opowieścią o oporze, aktywizmie, tworzeniu społeczności, walce i emancypacyjnej wspólnocie.

Realizatorom, mimo niewyszukanej formy, udało się stworzyć spektakl ciekawy i wciągający. Bohaterki poznajemy od momentu, w którym zostają aktywistkami Solidarności, poprzez aresztowanie, internowanie i powrót na wolność. Aktorki sięgając po różne formy - taniec, śpiew, melorecytację, w sposób daleki od gloryfikacji, tworzą indywidualne historie kobiet, które w swej niezwykłości są całkiem zwykłe. Nie próbują z nich robić bohaterek, bo bohaterki nie chcą nimi być.

Zresztą to nie jest opowieść o bohaterstwie, ale o codzienności, o dojmującej nudzie, o oporze stawianym ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Ich bohaterstwo jest zupełnie inne niż bohaterstwo mężczyzn, które zawsze było stawiane wyżej. Ich bohaterstwo to odmowa podpisania lojalki przez samotną kobietę, na którą w domu czeka syn i chora matka.

Aktorki są tu jak grecki chór, który nie towarzyszy żadnym solistom. Komentuje ówczesną rzeczywistość, która wcale nie jest tak odmienna od współczesnej. Dziś też są miejsca na świecie, w których ludzie są zniewoleni, a kobiety się czują mało ważne. Stąd dedykacja spektaklu obywatelom Białorusi i Afganistanu.

Drugi spektakl „Rodzina" Circus Ferus z Poznania to zupełnie inna forma artystyczna. To teatr w czystej postaci i świetna gra aktorska. Aktorzy w zasadzie nie używając prawie żadnych słów, samymi gestami i minami opowiadają o rodzinie. Mimo głębokich przemian, jakim podlega rodzina w ostatnich dekadach, instytucja ta nadal pozostaje podstawową komórką społeczną, w dużej mierze decydującą o tym, kim jesteśmy jako ludzie i jako społeczeństwo.

Nudne, oklepane hasło: "z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu", w tym spektaklu jest jak najbardziej aktualne. Od pozowania do zdjęć wszystko się zaczyna. Mamy wielopokoleniową rodzinę, która pięknie pozuje. Wszyscy są szczęśliwi, bo takich ich mają zapamiętać potomni. W związku z tym rodzina ustawia się do zdjęć na kilka różnych sposobów. Nie wszyscy jednak są szczęśliwi. Kilka osób uśmiecha się na siłę. Mowa ciała zdradza wiele. Ale może nie wszyscy znają mowę ciała. Zdjęcia pozostaną więc piękne.

A potem oglądamy rodzinę. Toksyczną, patriarchalną, wspierającą, pielęgnującą tradycję. Wszystkiego po trochu. Jak to w rodzinie.

Aktorzy, za pomocą minimalistycznej scenografii, ciekawych strojów, układów ruchowych, pantomimy, umiejętnie oddają charaktery różnych członków rodziny, ich zachowania, pewną wspólnotowość, która ma zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty. Chwilami szczęśliwi, chwilami nie. Niektórzy próbują się wyrywać z tego rodzinnego systemu, ale rodzina ich zasysa, nie pozwala tak łatwo odejść.

Cieszą oko umiejętnie skonstruowane i połączone w całość sceny. Cieszy oko dobra gra aktorska. Wydawałoby się, że o rodzinie powiedziano już wszystko. A jednak zawsze się znajdzie coś, co nas zaskoczy.

Wśród wydarzeń towarzyszących można było zobaczyć sztukę "Margules – Nieobecność" Teatru InVitro z Lublina na podstawie sztuki Artura Pałygi "Margules. Nieobecność" i książki Rodolfa Obregona Ludwik Margules oraz trzecią wersję sztuki "White Rabbit, Red Rabbit", tym razem w wykonaniu Macieja Litkowskiego.



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
8 września 2021