Z twoją córką? Bardzo chętnie, zwłaszcza w rytm piosenek Karela Gotta

W 1996 roku Antonín Procházka napisał sztukę „S tvojí dcreou? Ne!" prawdopodobnie nie spodziewając się, że 26 lat później widownia Teatru Komedia we Wrocławiu będzie mogła cieszyć się nią w gorące letnie wieczory. „Z twoją córką? Nigdy!" przetłumaczona została przez Jana Węglowskiego, któremu udało się przełożyć ją na równie lekki i zabawny język, jak ten, w którym powstała.

Spektakl wyreżyserował Wojciech Dąbrowski – znany polski aktor filmowy i teatralny. Absolwent Wrocławskiego PWST, po studiach podjął pracę w Teatrze Polskim, a od tego czasu zagrał w najbardziej znanych polskich serialach m.in. takich jak „Pierwsza Miłość" czy „Klan". Wraz z Pawłem Okońskim jest współzałożycielem firmy Ars Media i Teatru Poniedziałkowego.

„Z twoją córką? Nigdy!" jest utworem scenicznym wzorowanym na klasycznej komedii pomyłek, gdzie nic nie idzie po myśli bohaterów, a każda wypowiedź może zostać przekręcona na ich niekorzyść. Napisana żywym językiem, opiera swój humor na żartach słownych i sytuacyjnych, drwiąc tym samym z życia emocjonalno - uczuciowego postaci. Spektakl jest wycinkiem z życia dwóch zaprzyjaźnionych rodzin Szimandlów (Małgorzata Szeptycka i Jan Węglowski) i Koukolików (Kinga Zabokrzycka i Wojciech Dąbrowski), które - jak na komedię przystało, są swoimi przeciwieństwami (o czym przypomina nawet scenografia). Jedni są przykładnym, ułożonym małżeństwem, czytającym przed snem bajki dla dzieci, kiedy drudzy wpadają do ich mieszkania z kolejnym pomysłem, by ożywić swój związek i zapobiec nieuniknionemu kryzysowi wieku średniego.

Za namową przyjaciół decydują się sprawdzić, czy lekarstwem na „midlife crisis" może być wyjazd w „drugą podróż poślubną", zostawiając pod ich opieką prawie dorosłą już córkę Sandrę (Aleksandra Zienkiewicz). Wszystko zdaje się układać do momentu, gdy Lubosz nie postanowi złożyć jej kontrolnej wizyty. Ten niepozorny wieczór okaże się początkiem szalonych pomyłek, które wywrócą życie obu rodzin do góry nogami. Wtedy, nikt nie będzie już wiedział, kogo kocha stary Szimandel, która z żon ucieknie się do drastyczniejszych środków, by wskrzesić wygasłe już uczucie, dlaczego złodziej nie okradł mieszkania, do którego zakradł się nocą, z jakiego powodu Sandra woli klasyczną poezję od sumo i wreszcie, dlaczego to wszystko przerywają tancerze wirujący w rytm piosenek Karela Gotta.

Odpowiedzi na te pytania (a przynajmniej na ich część) udzielają aktorzy, którzy znakomicie wcielają się w swoje role, jednym gestem zmieniając nastrój panujący na scenie. Uwagę widza zwraca zwłaszcza świetna gra duetu Szeptycka i Węglowski, którzy bez zbędnego przerysowania i karykatury wywołują śmiech publiczności – ich ton głosu, wyraz twarzy, ironiczne spojrzenie wystarczy, żeby przypomnieć widzowi, że ma do czynienia ze spektaklem komediowym.

Zabawna zdaje się nawet scenografia (Małgorzata Matera) - przedzielona na pół – po jednej ze stron wystrój jest klasyczny, niemalże muzealny butelkowo-zielone ściany zdobione renesansowymi obrazami, a po drugiej nowoczesne wnętrze z płótnami oblanymi kolorową farbą, jakby prosto spod ręki Pollocka. Pomiędzy tym wszystkim udało się jeszcze zmieścić dwójkę tancerzy, którzy zabawiając widownię choreografią ułożoną (przez Katarzynę Małecką) do hitów Karela Gotta, zręcznie przygotowują przestrzeń przed każdą kolejną sceną.

Sztuka zachęca swoją lekkością i przystępnością, a aktorzy bez wysiłku doprowadzają widownię do śmiechu. Mimo że przetłumaczona z języka czeskiego, nie straciła wdzięku, który sprawia, że spektakl ogląda się z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Jedno jest pewne, sztuka zyskuje w oczach dojrzalszych widzów – bo jak młodzież mogłaby zrozumieć, że czasem dla dobra małżeństwa należy przebrać się w strój pawiana?



Nikola Kardasz
Dziennik Teatralny Wrocław
19 sierpnia 2022