Z zegarkiem po kręconych schodach

"Zemsta Nietopierza" („Летюча миша") - reż. Szymon Sztejn †, Włodzimierz Frołow - Odesski Teatr Komedii Muzycznej
"Sprawa Makropoulosa" („Таємниця Макропулоса") - reż. Włodzimierz Podgorodyński - Odesski Teatr Komedii Muzycznej


Czego pragnie kobieta? Tak naprawdę nic specjalnego, oprócz wiernego małżonka i wiecznej młodości. Czy jest to osiągalne? No dla Rosalindy Einstein i Eliny Makropoulos owszem. W ubiegły weekend miałam okazję poznać i jedną, i drugą – w Odesskim Akademickim Teatrze Komedii Muzycznej. Klasyka nie starzeje się, i dziś powraca w wielkim stylu dzięki zespołowi lubianej przez odessytów i turystów „Operetki". „Zemsta Nietoperza" jest nadal ostra i zaskakująca, a za „Sprawą Makropoulosa" odkrywamy sens życia na nowo. Bez wzgłędu na ograniczenia pandemiczne oraz dominację tańszej rozrywki w dzisiejszych miastach turystycznych, sztuka w tym teatrze zawsze równa się pełnej sali i owacjom na stojąco – zwłaszcza jeżeli w rolach głównych są zasłużona artystka Ukrainy Irina Kowalska (Elina Makropoulos) i laureatka Grand Prix Międzynarodowego Konkursu Wokalnego Lilia Duchnowska (Rosalinda vel Nietoperz).

Najpierw trochę historii. Teatr Komedii Muzycznej jest wizytówką Odessy już od drugiej połowy XX wieku. Kolektyw teatru zaczął kształtować się jesienią 1946 roku w Lwowie, a już wiosną 1947 pokazał swój pierwszy spektakl. Głównym aktorem zespołu, który później stanął na czele teatru, był ludowy artysta ZSRR Michaił Wodianoj. Dynamiczny budynek teatru, który dziś znamy, został wzniesiony w 1981, a współczesne imię – na część „twórczego ojca" dostał w 1995. „Operetka" jest dawną atrakcją dla polskich turystów w Odessie nie tylko dzięki zjawiskowym, dobrze znanym w Polsce, wystawom „Skrzypek na dachu" (w 2011 trupa Teatru Muzycznego w Łodzi również pokazała odessytom własną wersję musicalu), „Wesele Kreczyńskiego" oraz „Polska krew", lecz także z powodu oryginalnego, lekkiego i pozytywnego nastawienia do utworów. Tu klasyka nie ma sztywnej poważności, tylko „po staremu" doskonałe brzmienie i zachwycający ruch.

W ubiegłą niedzielę szukałam sens życia razem z (prawie) nieśmiertelną divą operową o wielu imionach. „Sprawa Makropoulosa" wywarła na mnie wrażenie z pierwszej chwili, dzięki znamiennej uwerturze (muz. Włodzimierz Baskin, dyr. Włodzimierz Dziki) oraz wokalizie Juliany Ignatowskiej na tle klimatycznej greckiej scenerii. Zaskoczeniem dla widzów było też napięcie dramatyczne, charakterystyczne dla dzieł Karla Čapka, i filozoficzne podejście do odwiecznych pytań. Kiedy na scenę kroczyła niekwestionowana primadonna odesskiego musicalu, było jasne że spektakl jest wygraną. Tajemnicza śpiewaczka Iriny Kowalskiej śpiewa, tańczy tango, ekscytuje, oburza, wywołuje wszystkie uczucia prócz obojętności. Jej partner, aktor i dyrygent Włodzimierz Kondratiew, z godnością przyjmuje wyzwanie jako charyzmatyczny i bezwzględny baron Prus. Która z tych dwóch postaći jest bardziej zawzięta? Czy antagonista jest faktycznie „tym niedobrym"?

Kiedyś młoda Greczynka Elina Makropoulos jako pierwsza wypróbowała eliksir nieśmiertelności swojego ojca-alchemika. Tajemniczy środek chronił przed starzeniem się i miał być używany co jakichś trzysta lat. Czy miał skutek uboczny? Owszem, jak każdy inny lek. Wrażliwa, artystyczna dusza nie zniosła pokusy wiecznej piękności i atrakcyjności. Ukrywając się przed ludzką zazdrością i... prawem, Elina była zmuszona co dwadzieścia lat uciekać do innego kraju, zmieniając imiona i znajomych. Ona też kochała, miała dzieci, ale oni wszyscy prędzej czy później umierali. Jej największa miłość nie przeżyła degustacji środka, zostawiając pustkę w duszy tej kobiety. Nieubłagany czas nauczył ją przechodzić obok śmierci, krytyki, zachwytu lub sporów sądowych bez cienia wzruszenia. Śrebrny zegarek w ręku śpiewaczki jest dla Eliny jak dawny kochanek – niepozorny i nudzący. Ona ma już wszystko – sławę, moc, pieniądzę, i sięga już po środek tylko z przyzwyczajenia... Jednak, gdy Greczynka odkrywa znajomym tajemnicę Makropoulosa, nikt, nawet chciwy baron Prus, nie życzy sobie skorzystania się z mikstury. Ani ojciec, który stracił syna, ani prawnicy walczące o spadek, ani naiwna miłośnica talentu Eliny, – nie pragną żyć wiecznie. Doszedłszy do wniosku że życie bez miłości, nie ważne jak długie i rozkoszne, nic nie jest warte, protagonistka niszczy przepis i umiera.

Symbolizm scenografii obu spektakli jest intrygujący. Zegar w ręku kobiety spotykamy też w poprzedniej sztuce „Zemsta Nietoperza", a kręcone schody, które wiodły Rosalindę w dół, podnoszą Elinę Makropoulos w górę. Ogień, który spala trzystuletni recept jest oczyszczający. Po tak długim życiu, spędzonym w próżności i kłamstwach, śpiewaczka wreszcie odnajduje ostateczny sens istnienia. Gdy komiczna Rosalinda zadaje mężczyznom zagadkę, tragiczna Elina udziela odpowiedzi. Czy można powiązać dwie zupełnie różne sztuki jednym małym, wręcz kluczowym elementem? Tak! Ale tylko u nas w Odessie, w Teatrze Komedii Muzycznej.

__

7 sierpnia 2021 „Zemsta Nietopierza" (ukr. „Летюча миша": reż. Szymon Sztejn †, Włodzimierz Frołow) – operetka Johanna Straussa syna z librettem na kanwie wodewillu „Sylwester" Henriego Meilhaca i Ludovica Halévy'ego.
8 sierpnia 2021 „Sprawa Makropoulosa" (ukr. „Таємниця Макропулоса": reż. Włodzimierz Podgorodyński) – musical na podstawie sztuki Karla Čapka z librettem Konstantego Rubińskiego).

Anna Canić - recenzentka w imieniu zespołów wortali „Dziennik Teatralny" oraz „Moja Przestrzeń Kultury" dziękuje dyrektorce ds. PR Odesskiego Akademickiego Teatru Komedii Muzycznej Tatianie Oreł za możliwość realizacji wspólnego projektu i patronat medialny.

Zdjęcia: Borys Buchman.



Anna Canić
Dziennik Teatralny Odessa
12 sierpnia 2021