Zachwycające "Opowieści z Narnii" w kieleckim teatrze

Zachwycająca i to z wielu powodów jest sztuka "Opowieści z Narnii. Lew, Czarownica i stara szafa", której premiera odbyła się w sobotę w teatrze imienia Stefana Żeromskiego. Fantastyczne jest to. że, jak to w bajkach bywa, dobro zwyciężyło, ale nie mniej fantastyczny jest sposób w jaki nam to pokazano.

"Opowieści z Narnii" to kanon dziecięcej literatury. Czytają je nawet ci, którzy czytać nie lubią. Po filmowej adaptacji, która swą dosłownością zabiła magię świata stworzonego przez CS. Lewisa, reżyser Gabriel Getzky stanął przed nie lada wyzwaniem: jak w warunkach ciasnej sceny pokazać bogate światy namalowane na stronach książki? Niezawodny, jak zwykle okazał się Radosław Paczocha, który z tekstu wyjął to, co najistotniejsze dodając akcji wartkości i nie gubiąc znaczeń i smaczków.

Tak jak w oryginale czwórka dzieci buszując po starym domu natrafia na szafę, która jest przejściem do innego świata: królestwa Narnii, gdzie panuje wieczna zima, ale nigdy nie ma Bożego Narodzenia. Narnią bezwzględnie - tropiąc i zabijając wrogów, rządzi Biała Czarownica (lodowata, ale kipiąca energią Joanna Kasperek). Rodzeństwo, któremu pomagają faun i Bobry ma uwolnić Narnię spod jej władzy spełniając starą przepowiednię o córkach i synach Adama i Ewy, którzy zasiądą na narniejskich tronach. Dzieci otrzymują wsparcie stwórcy i prawdziwego władcy tej krainy, lwa Aslana, który późno, ale jednak przybywa na pomoc mieszkańcom Narnii.

Wszystko to zostało pokazane tak, by uruchomić wyobraźnię widzów. Na scenie nie pojawia się w sensie dosłownym stara biblioteka, szafa, las czy zamek, ale one są obecne. Scenografka Maria Kanigowska wraz z odpowiedzialnym za wizualizacje Tomaszem Gawrońskim wyczarowali je światłem tworząc miejsca i nastroje.

Ogromne znaczenie w spektaklu ma ruch sceniczny, to zasługa kolejnej pary: Szymona Michlewicza-Sowy i Anny Berek. Już samo przejście do innego świata jest na wpół taneczną na wpół sportową figurą, rzuceniem się w otchłań, porwaniem przez siły złego i dobrego. To uniesienie, pofruniecie nad głowami ma bardzo symboliczny wymiar. Przewodnikiem dzieci jest tańczący Drozd (brawa dla Joanny Połowczyk), siły złego i dobrego na usługach władców to także tańczące postaci, a kapitalna scena przeprawy przez las pod dowództwem Bobra (świetny Andrzej Plata) jest pantomimą.

Przy minimalistycznej scenografii jeszcze większe wrażenie robią największe postacie: stojącej jakby na lodowej górze Białej Czarownicy i Lwa: lśniącej złotem ogromnej figury animowanej przez trzech aktorów. Aslan jest obecny w dwóch postaciach: głos poruszającemu się na scenie lwu daje stojący na proscenium aktor (Jacek Mąka). Zdaniem reżysera, Aslan jest bardziej ideą, myślą niż realnym bytem a odrealnienie postaci ma to podkreślać. Aslan staje się medium przenoszącym pewne wartości a jego poświęcenie prowokuje do stawiania pytań o naszą odpowiedzialność w realnym świecie.



Lidia Cichocka
Echo Dnia
7 listopada 2019
Portrety
Gabriel Gietzky