Zaczarowany świat Chagalla

Aktorzy w maskach, lalki, multimedia, piękna muzyka, kolorowy świat. I opowieść o miłości Marca Chagalla do żony Belli - taka niezwykła premiera czeka nas na Inaugurację sezonu w "Grotesce"...

- Adolf Weltschek: I to dokładnie w setną rocznicę pierwszego spotkania Chagalla z Bellą. 

Skąd wziął się pomysł na spektakl właśnie o Chagallu? 

A.W.: - Historia tego spektaklu jest bardzo długa. Ileś lat temu realizowaliśmy wraz z Jurkiem Zoniem, we Francji, wielkie widowisko plenerowe. Cztery kilkunastometrowe wieże, aktorzy fruwający na linach, cyrkowe akrobacje... Zaproponowałem zrobienie Chagalla w podobnej przestrzeni. Pomysł się nie spodobał. Ale przy okazji chagallowskiej wystawy przed dziesięcioma laty w Muzeum Narodowym wróciłem do tematu zafascynowany obrazami artysty. 

Małgorzata Zwolinska: - Chyba od czterech lat rozmawialiśmy o tym spektaklu. A kiedy zaczęliśmy próby musieliśmy szczegółowo omówić charakter postaci, spojrzenie, uśmiech, sposób poruszania się, dopiero wtedy mogłam próbować urealnić ten świat w glinie. Rzeźbiłam głowy i całe sylwetki. 

A.W.: - Punktem wyjścia nie była, wbrew pozorom, biografia Chagalla, lecz jego malarstwo. Wyszedłem od obrazów, które w gruncie rzeczy są opowieścią o jego życiu. Z jednej strony mamy abstrakcję, operowanie kolorem, z drugiej strony są to opowieści, malarstwo narracyjne. Wyłowiliśmy ostatecznie historię o miłości Adama i Ewy, Kobiety i Mężczyzny. Ułożyliśmy opowieść o losach miłości w XX wieku pełnym katastrof, apokaliptycznych zdarzeń. Przy pomocy Chagalla opowiadamy historię, która nabiera wręcz metafizycznego wymiaru. 

Oglądając przedpremierowy pokaz odnosiłam wrażenie, że udało Warn się stworzyć rodzaj przypowieści... 

A.W.: - O sile miłości, która zwycięża wszystko. Nawet śmierć. O ludziach, którzy muszą się zmagać ze wszystkimi przeciwnościami losu, nietolerancjami, z agresją. Szukamy w tym spektaklu kosmicznego porządku świata, pewnej harmonii. I w gruncie rzeczy ten spektakl jest rodzajem manifestacji wobec tego, co dzieje się we współczesnym teatrze, w którym estetycznie obowiązuje brzydota, wręcz turpizm. Chagall ze swoim zmysłowym koloryzmem jest na antypodach tego wszystkiego. 

Kolor, forma - to Twój świat, Małgosiu. Z wielką miłością wykreowałaś go na scenie... 

M. Z: - Początkowo zupełnie nie wiedziałam, jak się do tej pracy zabrać, Przede wszystkim musiałam nauczyć się patrzeć na świat oczami Chagalla. Czułam się trochę jak medium, patrzyłam na obrazy malarza i szukałam odpowiedzi na pytanie: jakby on to wyrzeźbił? 

A.W.: To było wielkie wyzwanie dla Małgosi, żeby odtworzyć tamten świat, niezwykły, który opowiadamy bez słów, a więc forma i kolor nabierają jeszcze silniejszego znaczenia. Nie zdradziliśmy Chagalla, jesteśmy wierni jego obrazom, myślom, a jednocześnie trochę chowamy się za jego formą. 

M.Z.: Walczyłam z każdą postacią, szukałam jej odnośników w rzeczywistości, jej sposobu chodzenia, jej gestu. Przekazując aktorom maski, opisywałam charakter postaci, bo rzeźbiąc twarz, wyobrażałam sobie życie każdej z postaci, myślałam o kostiumie, dodawałam kolor, a jednocześnie chciałam nie zgubić Chagalla Bardzo się z nim zaprzyjaźniłam przez ten czas. 

A.W.: - Ten spektakl bez słów budowany jest kolorem, ruchem i muzyką. Chcieliśmy pokazać metafizykę miłości, a jednocześnie szukaliśmy porządku w nieporządnym świecie.



Jolanta Ciosek
Dziennik Polski
19 września 2009
Spektakle
Hommage a Chagall
Portrety
Ida Wieniewska