Zagięcie czasoprzestrzeni w betonowej mentalności

Beton na podstawie powieści Moniki Milewskiej "Latawiec z betonu" w reżyserii Michała Derlatka stanowi połączenie monodramu i sztuk wizualnych.

Dwojako rozumiany tytuł i intrygująca forma stanowią składowe niewątpliwie wpływające na zainteresowanie potencjalnych odbiorców, choć wybierając się na spektakl nie sądziłam, że tematyka budowlana - pozostająca raczej w obrębie nauk technicznych - przedstawiona zostać może w tak kreatywnym ujęciu.

Postać głównego bohatera - inżyniera - stanowi symbol klasy średniej okresu PRL-u, a stworzona przez niego budowla niczym pociąg zabiera widzów na kolejne stacje historii, na które dziś spoglądamy z sentymentem albo poczuciem zgrozy.

"Klatka A rok 1975 klatka C 1980 w falowcu czas zatrzymuje się nieregularnie jak winda, która staje co 2 piętra ...- falowiec najkrótszą drogą do socjalizmu"
Polityczne i biurokratyczne absurdy, donosy, telefony kablowe, telewizory na pilota i lodówka, w której znaleźć można jajka zakupione od okolicznego domokrążcy, mleko pod drzwiami... Falowiec z wielkiej płyty będący nowoczesną architekturą na miarę Europy...

Wszystko oprawione w formę która rozlewa się po scenie pod postacią efektów wizualnych - zaskakujących w swojej formie - będące połączeniem prostoty i nowoczesności, pozostają na granicy spektaklu i performance'u.

Na uwagę zasługuje zagospodarowanie przestrzenne sceny, w której centrum umieszczony zostaje regał, na którym i w którym odbywa się znaczna część akcji, której dopełnienie stanowią wirtualne postacie matek z dziecięcymi wózkami, głosy bohaterów nieprzedstawionych odbiorcy na sposób personalny i lalki - dużo lalek imitujących ludzi w których wciela się jedyny aktor ukazujący widzowi klimat tamtych czasów.

Gra aktorska na najwyższym poziomie. Wojciech Stachura wciela się w intelektualistę - inżyniera, donosiciela... Człowieka dążącego do prestiżu i obawiającego się konsekwencji, czującego strach przed przyszłością, która stanowić miała źródło sukcesu. Człowieka postrzegającego siebie jako nowoczesnego, odciętego od dawnych konwenansów, jednocześnie kradnącego wiejskie mleko mieszkańcom falowca... Wciela się On w kolejne postacie - lalki - prowadząc polemikę z głose, który zawsze stanowi przeciwienstwo Jego samego. Pozwala to dostrzeżec szerszą perspektywę zdarzeń, którymi świadkami i uczestnikami mogli być wodzowie, ich rodzice, czy dziadkowie.

Dwojaki tytuł nie ogranicza się wyłącznie do budowli. Zabetonowana jest również mentalność, której ograniczenie przestawione zostało nie tylko poprzez kreację postaci. Jest również widoczne na ograniczonej przestrzeni regału poza który bohater wychodzi z rzadka. Dążący do nowoczesności agent nieufnie podchodzi do nowej technologii ostatniej klatki. Technologii, która w dzisiejszych czasach czasach sama w sobie jest podróżą do przeszłości. Postać osadzona w socjalistycznej ideologii zmuszona zostaje do podróży przez kolejne dziesięciolecia. Reżyserowi udało się z jednej strony osiągnąć efekt karykatury, z drugiej skłonić widzą do refleksji.

Spektakl jest dobrą propozycją zarówno dla osób, które pamiętają czasy PRL-u jak i kolejnych pokoleń, które dostrzec chcą środowisko kształtujące ich rodziców czy dziadków. Całość przedstawiona w sposób, który nie zanudzi nawet najbardziej wymagających widzów.



Weronika Labandt
Dziennik Teatralny Trójmiasto
21 stycznia 2022
Spektakle
Beton
Portrety
Michał Derlatka