Zaskakujący efekt domina

Za nami czwarty dzień 32. Gorzowskich Spotkań Teatralnych, które jak na razie upływają przede wszystkim pod znakiem komedii i musicalu. Tym razem festiwalową sceną zawładnęli aktorzy warszawskiego Teatru Powszechnego oraz Teatru Tu i Teraz, przedstawiający historię dwóch podstarzałych kawalerów, których przyjaźń pewnego dnia zakłóca trzeci, niepasujący do klocków nieustannie układanego przez nich domina, element – kobieta.

Spektakl „Jakobi i Leidental" w reżyserii Marcina Hycnara rozpoczyna się od słów: „Ja, Itamar Jakobi, lat czterdzieści, niniejszym oświadczam, że nagle uświadomiłem sobie, iż urodziłem się, żeby żyć. Jeszcze dziś wieczorem pójdę zniszczyć moją przyjaźń z moim najlepszym przyjacielem Leidentalem." Ów manifest, inicjujący szereg zabawnych wypadków i zmian, jakie zachodzą w – szarej dotąd – codzienności Jakobiego i Leidentala zawiera myśl przyświecającą tak naprawdę wszystkim postaciom sztuki Hanocha Levina: „żyć pełnią życia". Problem w tym, że bohaterowie postrzegają rzeczywistość jak grę, w której szczęście osiągnąć mogą tylko najsprytniejsi. Piękna Ruth (zabawna i czarująca Katarzyna Herman) z wyrachowaniem wykorzystuje więc swe kobiece atuty i rady w rodzaju: „nieoczekiwanie uderz go w twarz – wydasz się bardziej tajemnicza" zaczerpnięte wprost z podręcznika dla pensjonarek, Itamar (wyrazisty, ekspresyjny Michał Starski) stara się ją uwieść, realizując schemat idealnego romansu, zgodnie z którym ukochaną zabiera się do kawiarni albo nad staw z łabędziami, a następnie prowadzi z nią puste small talki, Leidental (ujmujący Jacek Braciak) ucieka się zaś do najżałośniejszych nawet sztuczek, byle tylko znaleźć się bliżej narzeczonej Itamara i móc niepostrzeżenie dotknąć jej ciała. W świecie, w którym rozmowa staje się zlepkiem kłamstw, małżeństwo interesem, a przyjaźń wymówką do nachodzenia i niszczenia cudzych emocjonalnych więzi, nie ma jednak wygranych.

Przedstawienie porywa widzów dynamiką akcji i dialogami pełnymi błyskotliwego humoru. Kolorytu dodają mu też zabawne, choć bardzo dosadne w treści piosenki do muzyki Czesława Mozila oraz Filipa Kuncewicza. Elementem przesądzającym o wyjątkowości spektaklu „Jakobi i Leidental" zdecydowanie jest jednak towarzysząca mu scenografia, zaprojektowana przez Julię Skrzynecką. Składająca się z trzech, na przemian łączących się i rozdzielających, bloków podłużna biała skrzynia początkowo zdaje się służyć jedynie wyobrażaniu ustawionych na boku kości domina oraz budynków blokowiska (poszczególne oczka domina chwilami zamieniają się w rozświetlone okna), w których mieszkają bohaterowie. Wraz z biegiem zdarzeń – niczym pudło iluzjonisty – ujawnia ona jednak swoje kolejne sekrety. Okazuje się wówczas, że kryją się w niej: rozkładane siedziska, balkonowe poręcze, schody, ślubne kostiumy, podziemne drzwi, za którymi znikają bohaterowie, a nawet lodówka pełna słoików ze smakołykami. Fenomenalna konstrukcja zdumiewa odbiorców i nadaje przedstawieniu magii, o jaką niełatwo w spektaklach przeznaczonych dla dorosłego widza.

Stworzona przez Marcina Hycnara realizacja sztuki „Jakobi i Leidental" zaskakuje widzów i bawi ich do łez, zapewniając solidną dawkę teatralnej rozrywki. Jej bohaterom nie jest jednak do śmiechu, bo choć odkrywają, że życia nie da się rozegrać tak jak partii domina, zbyt późno pojmują, iż inicjowane przez ludzi drobne zdarzenia – niczym przewracające się kości domina – tworzą często łańcuch wzajemnych zależności, przy których nieprzemyślane słowa bądź gesty przynieść muszą katastrofalne konsekwencje.

Na kolejne festiwalowe pokazy złożą się dwa spektakle osadzone w typowo męskim świecie: „Wszystko o mężczyznach" w reżyserii Bartłomieja Wyszomirskiego oraz „Słoneczni Chłopcy" w reżyserii Olgi Lipińskiej. Zapraszamy na kolejną relację z festiwalu.

 



Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
12 listopada 2015
Spektakle
Jakobi i Leidental
Portrety
Marcin Hycnar