Zbiorowe opętanie

Zazwyczaj obcowanie ze sztuką pomaga w oderwaniu się od codzienności i wpływa inspirująco na nasze postępowania. Czasami jednak bywa odwrotnie, jak w przypadku spektaklu Piotra Tomaszuka, gdzie historia białostockiej wioski stała się inspiracją do powstania książki oraz przedstawienia. Tym razem życie napisało najlepszy scenariusz.

Scena wypełniona jest krzyżami różnej wielkości – sterczą, wetknięte niedbale gdzie popadnie. Gdzieś nieopodal widzimy kilka sztachetek wiejskiego płotu, które bynajmniej nie tworzą razem zwartego ogrodzenia. Dziur w nich więcej niż w filozofii wyznawanej przez religijną sektę, której wyznawcy rekrutują się z białostockich wsi. To właśnie tam w latach 30. XX wieku powstała sekta grzybowców (jej kolebką była wieś Grzybowszczyzna), odstępców od prawosławia, którą dowodził rzekomy prorok Ilja.

Naszym oczom ukazuje się rozgorączkowana kobieta. To Olga D. w uniesieniu wykrzykuje przesłanie dla świata. Powybijała okna w wiosce, połamała wszystkie krzyże na miejscowym cmentarzu, lecz ludność wioski uznała ją za świętą, bowiem przez 40 dni jadła tylko trzy razy. Wokół wyznawczyni proroka Ilji dzieją się cuda. Jeden z mężczyzn, który z pomocą orła dostał się do czwartego nieba, był uczestnikiem aż trzech cudownych wydarzeń - widział kobietę z orlimi skrzydłami, niezwykłe ptaszki, które zawisły nad ludźmi zgromadzonymi w kościele oraz poczuł wonne perfumy, których źródłem była ikona Bogurodzicy. A wszystko to zapowiadać miało nadejście proroka, który ma przygotować świat na ponowne przyjście Jezusa na ziemię.

Jeszcze inny sekciarz rozmawiał z Bogiem z ikony, a jako, że święte malowidło po podrzuceniu do góry zawsze spadało na stronę pomalowana, wysnuto wniosek, iż wśród świadków tego zdarzeniu wielu jest niewierzących i antychrystów. Na wieś padł strach, nie pozostało nic innego, jak tylko nawrócenie – oczywiście na nową wiarę, której orędownikami byli mieszkańcy Grzybowszczyzny. Ludzie ci w większości uważali się za proroków, powypędzali kapłanów i sami odprawiali nabożeństwa. Któregoś razu przyłączył się do nich Józef Bachliński, którego uważali za cara Mikołaja II. Ten i inne absurdy stały się chlebem powszednim członków sekty.

Stopniowo zagłębiamy się w niezwykły świat mieszkańców pogranicza polsko-białoruskiego sprzed dziesięcioleci. Ich skromne, ciemne stroje kontrastują z krzykliwym zachowaniem. Zanurzeni w półmroku tworzą monochromatyczny obrazek, przesycony niesamowitą atmosferą religijnego fanatyzmu. Zbiorowe śpiewy, chóralnie opowiadane historie, religijne inkantacje – wszystko to buduje nastrój niezwykłości. Nie ma tu miejsca dla pojedynczego człowieka, jest tylko zbiorowość. Masa ogarnięta ideą ponownego przyjścia Mesjasza, gotowa wchłonąć każdego, kogo spotka na swojej drodze.

Paradoksem jest fakt, że wypowiadane przez tych ludzi herezje narodziły się z głębokiej potrzeby sacrum, która była tak silna, że przerodziła się w fanatyzm. Wyznawcom proroka już nie wystarcza sama wiara, oni pragną stać się jednymi z tych, których wielbią. Jak grzyby po deszczu pojawiają się wśród nich kolejne wcielenia Matki Boskiej, czy proroków. Pojawia się też Trzeci Testament, który ma być dziełem nowego proroka Eliasza. Choć sekciarze wierzą święcie w wyznawane przez siebie “prawdy”, nie każdy daje się przekonać do nowej wiary. Co rusz uznanych za hochsztaplerów grzybowców ktoś obrzuca kamieniami albo okrada. Oni jednak ani myślą się poddać, jednak ich ślepa wiara ma swoje granice. W momencie, kiedy mężczyzna uznany za proroka Ilję ma zostać ukrzyżowany, by dokonało się zbawienie, okazuje się, że nie jest on gotowy na aż tak wielkie poświęcenie. Mężczyzna ucieka zatem w las i zagrzebuje się w dole po kartoflach. Wychodzi stamtąd trzeciego dnia – oto zmartwychwstanie na miarę białostockiej krainy opętańców.

Spektakl jest sceniczną adaptacją znanej książki antropologa i religioznawcy Włodzimierza Pawluczuka, wydanej po raz pierwszy w 1974 roku. Relacje świadków i uczestników wydarzeń sprzed kilku dziesięcioleci układają się w przejmującą historię ludzi owładniętych szaleńczą ideą. To historia, która pokazuje, że “religia może być dziełem głupoty i oszustwa”. Jednak jest w niej coś fascynującego, co sprawia, że ludzie pragną być jej wyznawcami. Ta fascynacja przypomina zbiorowe opętanie, które z jednej strony jest wystąpieniem przeciw zastanemu porządkowi, z drugiej jednak otwiera duszę na nowe doznania. Niesamowity świat wciąga i ekscytuje, jednak w tym wypadku jest to zasługa nie religijnych fanatyków, lecz aktorów, wciągających widza w rzeczywistość białostockiej wioski. Jak dobrze jest czasem pozwolić się opętać.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny
13 maja 2008