Zegar pod obłokami

Panna młoda z drewna i pakuł, w sukni białej, welonie, rękawiczkach lekkich, idzie na głowie przechylonej w bok. W poprzek sceny, od kulis do kulis, z ciemności w ciemność powoli idzie po dnie małego światła.

Za nią widać wielkie twarze, chałupy, bydlęta boże, kolory i resztę rzeczy świata tego, w czyjejś wyobraźni fruwające zupełnie jak nie na tym świecie. Co się stało? Spiła się młoda panna? Ale żeby aż tak? A może natchniona jest w stopniu cyrkowym? Co stało się światu i co znaczy młoda idąca na głowie? 

Gdzie indziej, kiedy indziej, niedzielnym przedpołudniem ludzie spacerowali w pełnym słońcu aleją przy brunatnej rzece. Miasto małe, wszyscy się znali, kobiety więc dygały co krok, mężczyźni co krok majestatycznie uchylali kapeluszy. Bohumil Hrabal przyglądał się wtedy ludzkim cieniom na brunatnej tafli. Po czterdziestu latach rzekł: było tak, jakby mężczyźni na przywitanie niedzielnego przedpołudnia rzekę czerpali kapeluszami, było normalnie. Normalnie? Tak, trzeba tylko trochę przesunąć oko, zobaczyć odrobinę inaczej. Widać wtedy, że sens jest tym, co widać - tkwi w obrazie, nie w pytaniu o sens obrazu. 

Co znaczy cień człowieka nabierający w cień kapelusza wodę realną? A niby co znaczy Wielki Kanion Kolorado, Mona Lisa, IX Symfonia Beethovena, intonacja fraz Brunona Schulza albo grusza w ogrodzie twej babki? Otóż - nic. Ale nic nie w sensie, do którego przywykliśmy. Nic - czyli dokładnie tyle, aż tyle, ile sam sobie opowiesz na kanwie widoku, ile poczujesz, ile się zachwycisz, znudzisz lub przerazisz, ile płaczów napłaczesz i śmiechów naśmiejesz. Nic więcej, nic mniej. Co zatem znaczy panna młoda, w przedstawieniu Adolfa Weltschka "Hommage a` Chagall" powoli idąca przez scenę na pochylonej w bok głowie? 

Nośnikiem jakiej idei jest? Hę? Przeciwko czemu protestuje dziwnością marszu swego? Co popiera? Bolesnym znakiem jakiej idei ma być jej spacer odwrócony? Jakie, jak ważkie dla społeczeństwa naszego przesłanie czai się w tym trochę nienormalnym obrazku scenicznym? Boga chwalić - nic się w nim nie czai! Kolosalne, fantastyczne, kojące NIC. Co znaczy panna młoda idąca przez scenę na głowie pochylonej w bok? Odpowiedź Weltschka jest z gatunku mistrzowskich. Drogie dzieci, rodzice oraz wy, teatromani - młoda panna idąca przez scenę na głowie przechylonej w bok znaczy, że młoda panna idzie przez scenę na głowie przechylonej w bok! W związku z czym życzę wam samotności i w niej owocnego ważenia waszych zdumień, waszych zachwytów bądź obojętności waszych. 

Cały, niewiele ponad godzinę trwający seans, w którym nie pada ani pół słowa, jest taki właśnie. A fabuła? Ma nieuchwytność snu. Z onirycznych płócien Marca Chagalla zlazły na chwilę postacie i rzeczy, nabrały drewnianego ciała, zyskały twarze z papier mâché i sznurkowe włosy albo po prostu zaczęły się ruszać w filmach wyświetlanych na ścianach i prześcieradłach - i odtańczyły na dużej scenie teatru "Groteska" piękny swój los, od zawsze znieruchomiały na obrazach. Los swój i coś jeszcze. Dziwną, "nietutejszą" Miłość Belli Rosenfeld i Marca Chagalla. Nietutejszą, bo nie tragiczną, nie złamaną, nie straconą, nie toksyczną i nie nowoczesną. Po prostu normalną. Ciepłą, jasną i długą. Miłość - do końca. 

Przychodzą więc postacie z obrazów Chagalla. Indywidua z rodzinnego Witebska, pyski zakazane, kolory, chałupy i reszta rzeczy maleńkiego świata, co przepadł już. Latający bawół i kogut jak samolot. Zegar o jednym skrzydle, pod obłokami. Drabiny fruwające. Napowietrzni grajkowie, podniebne cerkwie, Żyd wieczny tułacz idący przez powietrze nad miastem. Cała "rupieciarnia" Chagalla to zachwycające pomieszanie dziecięcej liryki z upartym dotykaniem niepojętych sekretów czasu i ciemniejącej pamięci - z zawstydzającą dyskrecją odtańcowywuje miłość kobiety łagodnej do mężczyzny, który umiał patrzeć okiem trochę przesuniętym. Więc? Stań na rękach, tak po prostu. Zobaczysz, że młoda idąca na głowie jest jak ty. I tak samo się boi. Bo kochać by się chciało bez końca, a tu nie dość, że ciemności na obu krańcach ogromne, to światła pomiędzy - mało.



Paweł Głowacki
Dziennik Polski
22 września 2009
Spektakle
Hommage a Chagall