Złote Maski

Złote Maski na Śląsku rozdane. Jedni się cieszą, inni płaczą, kilku złorzeczy, a jeszcze inni wpadli już na trop spisku Stowarzyszenia Cyklistów. Tak było, jest i będzie.

Od czasów, kiedy to ktoś nałożył komuś wieniec laurowy na głowę, za to czy tamto, a stojący z boku zadał sobie pytanie – „Dlaczego tamtemu dali ten laur, a nie mnie?". Można powiedzieć, że taka reakcja to wpisany w nasz geny atawistyczny odruch obronny przed uznaniem uhonorowania kogoś, a nie nas. Zmyślna natura zaszczepiła nasz mózg przed dotkliwym poczuciem skrzywdzenia – w przyznawaniu Złotych Masek na Śląsku także. Dokonania twórców śląskiego środowiska teatralnego mają szansę na różnego rodzaju uhonorowania, wyróżnienia czy chociażby publiczną akceptację. Przecież po premierze każdego spektaklu w prasie, dziś przede wszystkim w Internecie, pojawiają się dyskusje, recenzje wyróżniające różne składowe przedstawienia i ich twórców. Niektóre spektakle zapraszane są na ogólnopolskie festiwale, czasem zbierają nagrody; za spektakl, dla realizatorów. Aktorzy pracujących w zespołach różnych naszych teatrów dostają role w filmie, pięknie zagrają i są nagradzani indywidualnie. Artyści teatru mogą zgarnąć nagrody prezydentów miast, marszałka, wojewody, publiczności, Przewodniczącego Stowarzyszenia Cyklistów , takiej czy innej fundacji, organizacji „ku czci" . Nie mało tych nagród. Warto mozolić się na próbach. Ma się poczucie, że pracuje się, oczywiście przede wszystkim dla publiczności, dla siebie, ale są jednak tacy, którzy bacznie, obiektywnie i bardzo, bardzo profesjonalnie to obserwują i potrafią wyłuskać z mnogości teatralnych zdarzeń zjawiska, pomysły, role - najcenniejsze. Zatem nagród wiele, ale Złote Maski to co innego. Po pierwsze to Maski, a więc sama istota teatralnej transformacji scenicznej i do tego Złote, a więc z najszlachetniejszego kruszcu. Takie nasze, „śląskie Oskary teatralne," jak przeczytałem w sieci. Potwierdzenie talentu, przypieczętowanie, że warto, że jest się dobrym, mało tego lepszym od innych - tutaj. Bo tutaj się pracuje, gra, wystawia, dla tej naszej publiczności. Widziałem kiedyś w domu jednego aktora kilka Złotych Masek na półeczce obok telewizora, od innego aktora czy reżysera wysłuchałem litanii narzekań, bo nie dostał takiej nagrody, a miał odebrać. Tak to jest. Jeden płacze, a drugi po nim skacze – z radości, że to nie on płacze. Przesadzam? Należę do wymarłego już podgatunku artystów, którzy się cieszą z sukcesów innych artystów. Sam się dziwię, że tak mam. Jeden mój kolega opowiadał mi, że jego kolega opowiadał jak pewnego razu aktor, który grał w spektaklu pewnego reżysera został nominowany do jakiejś nagrody i pech chciał, że tę nagrodę otrzymał. Reżyser tego przedstawienia męczył już od nominacji swojego, był nie było, aktora, że nie powinien przyjąć tej nagrody, bo praca całego zespołu aktorskiego i oczywiście, przede wszystkim, tego reżysera, sprawiła owo nominowanie. Biedy ów aktor, który jeszcze nigdy jakiejś ważnej nagrody nie odebrał szedł na rozdanie nagród jak na ścięcie. Chciał mieć już tylko święty spokój, spokojnie pracować w swoim teatrze, bał się tego reżysera, odbierał jeszcze siedząc na widowni smsy od reżysera, ale jak się zaczęła uroczystość, to telefon wyłączył. I na swoje nieszczęście nagrodę otrzymał, bo zrobił faktycznie świetną rolę. Odebrał ją, podziękował, bo co miał począć? Z bankietu wyszedł w połowie, ledwo włączył telefon zaczęły piszczeć smsy, ale nie z gratulacjami, tylko od tego swojego reżysera. Z pretensjami i nie tylko. I tak piszczały te sms całą noc, aktor laureat jest delikatną, wrażliwą osoba, więc w końcu nie wytrzymał i zadzwonił do kolegi mojego kolegi, opowiedział mu o wszystkim i zapytał co ma robić. Kolega mojego kolegi poprosił aktora o telefon do jego reżysera, zadzwonił w środku nocy; powiedział co miał do powiedzenia i już reżyser nie wysyłał sms do swojego aktora. Ale też potem już nigdy go w swoim spektaklu nie obsadził. Bo się śmiertelnie obraził i jak opowiadał kolega mojemu koledze do dziś jest obrażony, ale przeniosło mu się ze swojego aktora na cały świat. I tak to jest. Wściec się zawsze można. Ale obrażać? Chyba nie na teatr i na wspaniałych kompetentnych, uczciwych, zdolnych, twórczych, odpowiedzialnych ludzi, (także członków komisji, jury, kapituł czy tego biednego aktora ) którzy efektami swej ciężkiej pracy, dzień po dniu, wypełniają to najbliższe naszym sercom pojęcie – Teatr. Przecież teatr to jedyna przestrzeń we współczesnym życiu społecznym w istocie sprawiedliwa. Przestrzeń naturalnej selekcji, zachwycająca piramida zaświadczającą kto jest u jej szczytu, kto jest drapieżnikiem i zżera wszystko co do zżarcia, a kto popierduje z cicha na samym dnie piramidy w szlochu artystycznego nie spełnienia.

Wszelkich artystycznych spełnień z okazji Świąt Wielkanocnych życzę!



Ingmar Villqist
Dziennik Teatralny
31 marca 2018