Złoty Deszcz, czyli barwna wydmuszka

Najnowsza sztuka Teatru Wierszalin słusznie wzbudza kontrowersje. Rzecz wyjątkowo uboga w treść, oszałamia formą. Komedia Piotra Tomaszuka bynajmniej nie śmieszy, a wyjątkowo smuci.

Miała być refleksyjna komedia, a wyszła tragifarsa o obłudnym świecie mediów, obrzydliwym konsumpcjonizmie i prawdziwym obliczu współczesnego showbiznesu. Sztuka "Złoty Deszcz" napisana i wyreżyserowana przez Piotra Tomaszuka na scenie eksperymentalnego Teatru Wierszalin szokuje, zniesmacza i słusznie przez niektórych widzów określana jest mianem skandalu. Jest w niej jednak coś boleśnie prawdziwego i mocno przytłaczającego. Trudno zatem oceniać ją w kategoriach komedii, choć zdarza się, że publiczność wybucha głośnym śmiechem. Przede wszystkim fabuła jest bardzo nieczytelna. Najogólniej można przyjąć, że to opowieść o bezwzględnym producencie telewizyjnym, który próbuje porozumieć się ze swoim synem molestowanym i szantażowanym przez innego mężczyznę. Ich historię poznajemy przez pryzmat przedziwnych scen rodem ze studia telewizyjnego.

Wulgarne słownictwo, obsceniczne ruchy, przemoc słowna i fizyczna, kopulacja w różnych konfiguracjach, alkohol, narkotyki, porażająca głupota, naiwność i jedno wielkie kłamstwo. Taki obraz świata mediów - dla niektórych szokujący - serwują widzom aktorzy (Dariusz Matys, Miłosz Pietruski, Katarzyna Gacal, Urszula Chrzanowska, Paula Czarnecka, Marcello Majstrojani oraz wyjątkowo debiutujący w roli aktora Piotr Tomaszuk). Odważni, świetnie ucharakteryzowani i zaangażowani w historie swoich bohaterów. Ich sceniczne popisy podpatruje się z lekkim zażenowaniem, ale i w ogromnym skupieniu. Trzeba przyznać, że aktorsko to bardzo dobra realizacja.

Podobnie pod względem wizualnym. Ciekawie przemyślana scenografia Mateusza Kasprzaka, fantastyczne multimedia stylizowane na nieme lano, ciekawie zaaranżowana widownia i przebojowa ścieżka dźwiękowa autorstwa Wojciecha Żukowskiego to duże plusy wierszalińskiego "Złotego Deszczu".

Jest kolorowo, głośno, wulgarnie, prześmiewczo, chwilami śmiesznie, bo bohaterowie porażają swoją głupotą, wyrachowaniem, nieprawdopodobnym infantylizmem. Ten sceniczny kociokwik specjalnie nie razi widza.

Gdyby się uprzeć można uznać, że to spektakl wielopłaszczyznowy. Bardzo dynamiczny, mocno absurdalny. Szkoda tylko, że pozbawiony treści, która przecież w teatrze powinna być najważniejsza. Bez zapowiedzi, że to spektakl o ogłupiającej sile mediów, obłudzie ważnych postaci z życia publicznego naprawdę trudno połapać się w tej dziwacznej fabule. Typowa sceniczna wydmuszka. Atrakcyjna na zewnątrz, ale porażająco pusta w środku.

Jeśli zamierzeniem autora jest zszokowanie widzów, w dużej mierze mu się udało. "Złoty Deszcz", niestety, nie bawi, ale trzeba przyznać, że nie które obserwacje świata mediów są wyjątkowo trafne i zaś mucające. Niewykluczone też. że określenie tej sztuki komedią było zamierzoną prowokacją.

"Złoty Deszcz" wystawiany jest 6,13,16,20, 23 i 27 lutego o godz. 18. Rezerwacje biletów na stronie Teatru Wierszalin..



Anna Kopeć
Kurier Poranny
5 lutego 2015
Spektakle
Złoty deszcz