Zobaczyć Kleczkowską jako wariatkę
- Nie zdążyłam zobaczyć Kamila - żali się, wydając płaszcze, jedna z pań szatniarek w Operze Nova. Chodziło o Marcina Bosaka, Kamila z serialu 'M jak miłość', który był widzem monodramu Małgorzaty Rożniatowskiej 'Uwaga złe psy'.Jest w tym coś fajnego, kiedy wychodzę z konferencji prasowej, a przed radiem PiK Elżunia Kleczkowska pali papierosa. Małgorzata Rożniatowska jest kojarzona przede wszystkim z serialową rola Elżbiety Kleczkowskiej ze 'Złotopolskich'. - Całe życie byłam aktorką charakterystyczną. W filmach grywałam epizody. Na stare lata z rolą Kleczkowskiej przyszła popularność. To bardzo miłe. Popularność nigdy aktorowi nie ciąży - wyznaje aktorka - Ludzie mówią: idziemy na Kleczkowską, która gra wariatkę. Monodram 'Uwaga złe psy' opowiada o Anicie Szatkowskiej, trzeciej żonie znanego dramaturga Jerzego Szaniawskiego. Kobiecie chorej psychicznie, oskarżanej o znęcanie się nad dużo starszym życiowym partnerem. Nie bez powodu nazywanej Złą Panią na Zegrzynku. - Opinia o niej jest wyłącznie negatywna. My wyszliśmy z założenia, że skoro Szaniawscy spędzili ze sobą tyle lat, to w ich związku musiały być też dobre chwile, może nawet w przewadze - opowiada Małgorzata Rożniatowska. I wierzymy jej, kiedy jako Anita w spektaklu mówi, że karmiła męża gipsem, bo miał słabe kości, a ona chciała mu pomóc. Chciała go uleczyć. Że wypisała go ze szpitala po udarze mózgu, ponieważ pierwsze zdanie, jakie do niej powiedział, brzmiało: zabierz mnie stąd. Że z zamknięciem w komórce to była zabawa, żart. Anita Szatkowska-Szaniawska opowiada swoją historię jako osoba świadoma własnej choroby, która najgorszy jej okres ma już za sobą. Przekonuje, że najbardziej wówczas potrzebowała pomocy. I jest w tej opowieści rozpacz, której ja uwierzyłam. Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie spektakl 'Miasteczko, w którym czas się zatrzymał' wg prozy Hrabala Teatru Powszechnego z Łodzi. Sentymentalny, ale nie przesłodzony. A już się obawiałam, że będę się nudzić. Nie zachwycił mnie natomiast wystawiany poza konkursem 'Paw królowej' Teatru Wytwórnia. Niby miał wszelkie dane, żeby mi się podobać - współczesną tematykę, język, wpisaną w tekst prześmiewczość. Owszem, kilka zabawnych scen, piosenki, które snuły się po głowie jeszcze rano. Ale nie powala mnie ani Masłowska, ani spektakl według jej prozy.
Anna Pawłowska
Express Bydgoski
11 października 2006