Zwierzenia przy muzyce

Czasami słyszę, że nie dostanę jakiejś roli, bo się za bardzo kojarzę z estradą. Ja nic nie poradzę, że zostałam obdarzona takimi talentami, że mogę grać na scenie i śpiewać koncerty

Z Olgą Bończyk, popularną wokalistką i aktorką, która niedawno koncertowała w Bydgoszczy podczas "Rzeki Muzyki", rozmawia Magdalena Jasińska z Expressu Bydgoskiego.

Magdalena Jasińska: Gdybym powiedziała "śpiewająca aktorka", to nie byłaby to prawda, do tego w świecie muzycznym nie byłby to komplement.

Olga Bończyk: - Czasami zastanawiam się, kim tak naprawdę jestem. Czuję pewien niedosyt, kiedy słyszę, że jestem aktorką śpiewającą, bo w takim oglądzie ogólnym, jak to mawia Wiktor Zborowski, aktor śpiewający to osoba, która gra, że śpiewa. Ja do tego grona nie należę. Generalnie na estradzie nie jestem aktorką śpiewającą, czuję się wokalistką, wchodzę na estradę z pełną świadomością, co mam wykonać i jeśli w swoich koncertach dołączam elementy aktorskie, to są to tylko elementy. Moje koncerty są pełnoprawnymi koncertami, więc czuję się wokalistką. Zresztą ten śpiew był pierwszy.

Pamiętam Panią, jako tego cukiereczka w zespole Spiritual Singers Band.

- No, to już świetlne lata wstecz. W tym roku obchodzę jubileusz 30-lecie pracy artystycznej. Zespół Spiritual Singers Band to moja pierwsza profesjonalna przygoda ze sceną, z pierwszymi koncertami, z dużymi salami koncertowymi, z prawdziwą publicznością, o której marzyłam od dziecka. Rzeczywiście, to wszystko wydarzyło się trzydzieści lat temu, szmat czasu za mną, tysiące koncertów. Fantastyczne jest to, że nigdy nie żałowałam podjętych w życiu decyzji, nigdy nie żałowałam jednego dnia spędzonego na scenie i mam nadzieję, że cała moja reszta życia będzie tym czasem, który będę mogła spędzić na scenie. Jestem dumna z tego, bo te dziesięć lat, które spędziłam z zespołem, to były chyba najlepsze lata zespołu i cieszę się, że byłam częścią tego świata i tamtego czasu.

Po tych dziesięciu latach wiedziała Pani, że ten śpiew może być pomysłem na życie.

- Wiedziałam, że z tego nigdy nie zrezygnuję, ale moim marzeniem było mimo wszystko spróbować swego szczęścia na deskach teatralnych i, daj Boże, przed kamerą. Po przeprowadzeniu się z Wrocławia do Warszawy zaczęłam więc pielęgnować tę działkę. Starałam się współpracować z różnymi reżyserami, stawać do castingów. Może nie zostawiłam śpiewu, ale nie specjalnie ujawniałam się ze swoją przeszłością wokalną. Nie dało się jednak tego długo ukryć. Kiedy trzeba było coś zaśpiewać, wydało się, że wystaję ponad przeciętne śpiewanie przeciętnego aktora i szybko się rozniosło, że nieźle śpiewam, więc zaczęto to wykorzystywać. A ja, kiedy umocniłam się na rynku teatralnym, przestałam się z tym ukrywać. Jednak mam świadomość, że przez lata była i jest ta wszechstronność kulą u nogi. Wiele razy słyszałam, że skoro tyle rzeczy robię, to pewnie żadnej nie robię dobrze - co jest niesprawiedliwe i krzywdzące. Wszystko, co robię, wykonuję z najwyższą starannością.

A do tego jeszcze uroda...

- Nie pomaga, niestety. Czasami słyszę, że nie dostanę jakiejś roli, bo się za bardzo kojarzę z estradą. Ja nic nie poradzę, że zostałam obdarzona takimi talentami, że mogę grać na scenie i śpiewać koncerty. Na szczęście jest coraz więcej aktorów, którzy przyznają się do tego, że grają swoje koncerty i przestajemy być taką efemerydą, taką wielogłową, której jedną trzeba uciąć, żeby ta jedna była na wierzchu.

Praca w serialu nie jest dla Pani problemem?

- Nie, to jest moja praca. Aktorzy są ludźmi do wynajęcia. Im więcej możliwości zmagania się z nowymi rolami, to przyjemność dla aktora, bo to zawsze można coś nowego stworzyć i popróbować w swoim warsztacie.

A lista teatrów, z którymi Pani współpracuje jest długa.

- Lubię pracować z różnymi zespołami, reżyserami, bo to rozwija. Miałam propozycje, aby się przytulić do jakiegoś teatru na stałe, ale zawsze miałam takie poczucie, że stały etat w teatrze trochę by mnie uwiązał i sprawiłby, że praca w tym samym zespole od wielu lat przyniosłaby rutynę. Lubię zmieniać i zespoły i reżyserów, bo każdy wnosi coś nowego.



Magdalena Jasińska
Express Bydgoski
31 sierpnia 2017
Portrety
Olga Bończyk