Życie seksualne Greków

Pewnie nie ja jeden wpadnę na taki tytuł recenzji, skoro poprzedni spektakl tego reżysera dla tego teatru to było "Życie seksualne dzikich". W Uczcie temat jest ten sam, tylko się zmieniła grupa fokusowa, a co za tym idzie - wydźwięk. Teraz "to jest piosenka o miłości, nie o chwdp" (Masłowska).

Pełne zaskoczenie: Garbaczewski się ogarnął. Zrobił PRZEDSTAWIENIE, teatr z rękami i nogami, a nie "instalację". Może się przestraszył Hajewskiej-Krzysztofik, która już mu pokazała w "Poczcie królów polskich", że potrafi rzucić rolą? Spektakl jest oszczędny, nie za długi i na temat. Tematem jest piękno, więc obsada też na temat.

Na przykład Cielecka: aktorka znana z bycia bardzo piękną, co na tym etapie już ją trochę ogranicza. Która to już piękna rola? Poniedziałek też wspaniale, w ogóle uważam, że powinien częściej nago, włącza mu się wtedy kruchość, o której krążą legendy od czasu "Hamleta" (1999). Za dobrze wygląda jak na Sokratesa.

Tylko się umówmy, przyjechałem jednak na kogo innego. Nasi tam grają! Jaśmina i Bartek. Są zajebiści, świeży i tylko się modlę, żeby nie nabrali warszawskiego sznytu. W ogóle większość obsady (i większość tego teatru) przybyła z Krakowa, tylko kwestia kiedy. Zwłaszcza Bielenia podnosi poprzeczkę w tym już zblazowanym zespole aktorskim zakochanym w sobie i swoim sukcesie.

Postaci ubierają się jak dzisiejsza klasa kreatywna, czyli w różne wersje worka. Ta oversize'owa krzyżówka Flintstone'ów z Berlinem sprawdza się tylko na szczupłych sylwetkach, więc, grubasie, nie próbuj.

Garbaczewski wreszcie ma pomysły, a nie tylko mu wychodzą, nie tylko "tak się zrobiło". 1. Androgyn z aktorów połączonych taśmą, 2. kolumna jońska ze słupa i dwóch karimat, 3. pobieranie wody jak gotówki z bankomatu, 4. czyste piękno: leżeć koło Magdaleny Cieleckiej wystrojonej w pościel i tego nie zrobić, 5. japońskie zapasy a la Oliver Reed i Alan Bates w "Women in Love", 6. "nagły atak Jaśminy", która aż się wije od tej całej filozofii, 7. bierzcie i jedzcie ciało Sokratesa, któremu doklejono fragmenty z "Obrony", żeby mógł zaliczyć zgona, napiwszy się coli. Przedstawienie, tak jak czas u Greków, nie ma początku ani nie ma końca.

"Uczta" jest o piciu i ma coś wspólnego z Dionizosem.



Maciej Stroiński
Przekrój
20 lutego 2018
Spektakle
Uczta