Żywa forma komunikacji

Młodzi, zdolni i... niezależni? To pytanie snuło się za mną przez wszystkie dni zakończonego w niedzielę IV Festiwalu Młody Teatr Niezależny, który w tegorocznej edycji połączył swoje siły z III Międzynarodowym Festiwalem Teatrów Zależnych. Po kilku dniach trwania festiwali, ponad piętnastu spektaklach i kilometrach drogi wydeptanej, próbując zdążyć z jednego spektaklu na drugi, odpowiedź nasunęła się sama

Młody teatr w Polsce jest niezależny, ale tylko w wyborze formy. Cała reszta - wybór literatury, dialogi, ogólny przekaz jest w jakimś stopniu uwikłany w największe absurdy naszych czasów, dla których teatralni pasjonaci wciąż szukają odpowiedzi. Czy im się udaje? Poza kilkoma wyjątkami, bilans wydaje się być zrównoważony - twórcy sięgnęli nie tylko po ponadczasowe prawdy o człowieku, ale do tego wciągnęli swego odbiorcę w często bardzo zaskakujący i przewrotny język teatru.

"Bo co jeśli człowiek to kawał myślącego mięsa, które chodząc po świecie liczy na zbawienie?" - zastanawiała się jedna z aktorek w spektaklu "Pierogi" Teatru Uhuru z Gryfina. Na to przewrotne pytanie młodzi twórcy odpowiedzieli sobie w sposób najlepiej pasujący do konsumpcyjnego charakteru naszych czasów. Wszak będąc niepewnym w co wierzyć, warto uwierzyć w pierogi. I choć taki pomysł wydaje się być nadzwyczaj absurdalny, to aktorom z Teatru Uhuru udało się w mistrzowski sposób połączyć młodzieńcze zgrywanie się na scenie z bliskimi każdemu z nas problemami egzystencjalnymi.
Warto także wspomnieć o przedstawieniach, które bazowały na klasykach polskiej literatury - nie jest łatwo wybić się w cieniu już wielu istniejących adaptacji. Z pewnością podołało temu zadaniu Studio Teatralne z Warszawy. W inscenizacji "Król Kier znów na wylocie", powstałej na motywach powieści Hanny Krall dowiadujemy się o potężnej sile miłości i poświęcenia, która nabiera szczególnego znaczenia w świecie wyzbytym wszelkich wartości.

Niemal wszystkie spektakle tegorocznej edycji obu festiwali zostały zaprezentowane w przestrzeniach zamkniętych. Z dwoma wyjątkami. Na terenie Starej Gazowni, dobrze znany poznaniakom Teatr Strefa Ciszy przedstawił "Salto Mortale II". Z pewnością większa część publiczności widziała ten spektakl już dwa lata temu podczas festiwalu Malta, jednak to w niczym nie przeszkadzało, aby teren Gazowni został wypełniony przez licznie przybyłych widzów. Bo nie jest sztuką zrobić dobre widowisko, ale sztuką jest nadać mu głębszy sens, który zabierze ze sobą publiczność.

Drugim spektaklem prezentowanym w otwartej przestrzeni była "Dywidenda", premierowy występ Teatru Fuzja z Poznania. To wizualna pocztówka naszych czasów, w której aktorzy nawiązując do świata gier komputerowych, opowiedzieli pouczającą historię. Bo w przeciwieństwie do gier, w życiu nasze decyzje niosą za sobą o wiele poważniejsze konsekwencje...

Od kilku lat obserwujemy w teoretycznych rozważaniach nad teatrem pewną tendencję. Mówi się, że w dobie nowych technologii teatr coraz częściej wydaje się skostniałą formą, do której coraz trudniej zachęcić młodych odbiorców. Sądząc jednak po ilości widzów obecnych na obu festiwalach, trudno zgodzić się z tym stwierdzeniem. Młodzi ludzie, którzy przybyli na te spektakle z różnych części kraju, potwierdzili pewną zależność: sztuka teatru pozostaje żywa dopóki po jej drugiej stronie znajdzie się zaangażowany odbiorca. A tego z pewnością niezależnemu teatrowi w Polsce nie brakuje.



Agnieszka Gonczar
Polska Głos Wielkopolski
21 października 2010
Spektakle
Salto Mortale