Za kulisami
Henryk Talar ma swoją anegdotę sceniczną ze spektaklu "Wyzwolenie". To było w latach siedemdziesiątych. - Wchodzę na scenę i zaczynam mówić fragment roli "Ktokolwiek żyjesz w polskiej ziemi.." i nagle słyszę westchnienie z widowni: "O Boże, jaki on malutki".
Wszyscy koledzy pochowali się za rekwizyty na scenie, żeby stłumić śmiech. Ja też śmiech ledwo opanowałem i ruszyłem z tekstem dalej - opowiada aktor.
- A dlaczego pani pyta? – uśmiechnął się artysta.
- Założyłam się z koleżanką o tabliczkę czekolady – odpowiedziała.
- Przegrała pani niestety – pokiwał głową – gdzieżby taki wielki Kurnakowicz mógł przyjść do takiej małej knajpki.
Źródło:
Joe Monster
- Jak się masz, Ludwiczku, mój słodki ptaszku!
Mistrz Solski zbladł, ale jego przysłowiowa przytomność umysłu i tym razem nie zawiodła.
- Widzisz – powiedział zwracając się do żony – znowu ta przeklęta popularność.
Źródło:
Teatr dla Was
W Teatrze Olsztyńskim w roku 1960, rolę służącego, który anonsuje wejście magnata powierzono maszyniście, wieloletniemu pracownikowi tej sceny.
Miły starszy człowiek ogromnie przejęty rolą na próbach przed wejściem na scenę powtarzał sobie tekst, który brzmiał mniej więcej tak: - Pan hrabia Bibrzycki raczył przybyć. Na premierze kostium, w który go ubrano, zaabsorbował biedaka do tego stopnia, że o powtórzeniu roli nie było mowy. Kiedy wszedł na scenę, trema zamurowała go zupełnie.
Aktor grający pana domu próbuje ratować sytuację: - Zapewne ktoś przyjechał. Maszynista rozkłada ręce. - A może to pan hrabia Bibrzycki? – pyta tamten. Blady delikwent nieśmiało kiwa głową. Po spektaklu chłop długo nie może przyjść do siebie. - Widzi pan, panie dyrektorze – mówi do swojego pryncypała – jak to jest, kiedy aktor nie powtórzy roli.
Źródło: Igor Śmiałowski opowiada… [anegdotki teatralne] Wydawnictwo Iskry, 1973.