Abstrakcja

rozmowa z Agnieszką Lipiec- Wróblewską

Teatr ma w sobie to coś cudownego, że jest sztuką ulotną. Nie ma spektakli identycznych. Może się nawet tak zdarzyć, że spektakl jednego wieczoru jest o czymś innym, oczywiście w ramach pewnej umowy. Przynajmniej na początku, czyli kiedy, jak ja to nazywam, dopiero „lawa zastyga", to jest przez pierwsze dziesięć spektakli. Staram się być na każdym i robić omówienie. - mówi Agnieszka Lipiec-Wróblewska, reżyserka spektaklu "Red" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie

Kornelia Grzelecka, Dziennik Teatralny: Sztuka „Red" Jonha Logana przedstawia konflikt pokoleń - osoby doświadczonej wieloma przeżyciami oraz młodej przedstawicielki nowego pokolenia. Dodatkowo, obie postaci są artystami, czyli, jak powszechnie się uważa, osobami z „charakterem". Zważywszy na to, mogłoby się wydawać, że „Red" jest idealnym materiałem do przedstawienia na deskach teatru. Czy tak właśnie było?

Agnieszka Lipiec- Wróblewska: I tak, i nie. Red jest sztuką trudną. Po pierwsze, głowna postać, czyli Mark Rothko, (czy też postać literacka inspirowana postacią Markiem Rothko), jest skomplikowana osobowością. Po drugie: ta sztuka nie dzieje się tylko w dialogu, ale także w znakach scenicznych. Ich zsynchronizowanie i udramatycznienie, było dla mnie najtrudniejsze, tego nie chciałam zgubić. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją występowania pewnego rodzaju kodu. Pewne rzeczy deklarujemy, a inne robimy. Niektóre wywierają na nas wrażenie, ale próbujemy to ukryć. W sztuce tej prawdą są kolory, czyli to, co się dzieje na płótnie, nie słowa. Tak jak więcej prawdy jest w muzyce i malarstwie, niż w deklarowanych kwestiach do siebie. To była dla mnie największa trudność w tym tekście.

K.G.: Czy konflikt w sztuce „Red" dotyczy bardziej sporu pokoleń, czy wizji artystycznej między Kenem i Markiem Rothko?

A. L.W.: W tym wypadku nie jest to sprzeczne, lecz tożsame. Pop-art, którego przedstawicielem jest Ken wyparł ekspresjonizm abstrakcyjny, czyli to, co reprezentował Rothko. Jego sztuka dawała świadectwo katastrofy, jaka dotknęła świat z powodu wojny. Pop-art podniósł codzienność do rangi sztuki. Młodość i zmiana pokoleń w sztuce są ściśle ze sobą powiązane. Zawsze jest to spór o wartości, które dla tych pokoleń są różne.

K.G.: Jak stworzyć dobry spektakl dla dwojga aktorów, którzy mają pokazać konflikt poglądów między sobą oraz swoje własne wewnętrze rozterki? Jak pokazać napięcie między nimi? Jest to bardziej kwestia techniki, czy swego rodzaju chemii między aktorami?

A. L.W.: Dialog, słowo, ale i body language, czyli to co często „zdradza" słowo, scenografia i muzyka; wszystko pracuje na siłę spektaklu. Oczywiście aktorzy są najważniejsi, ale staram się ich działania tak uformować, żeby pracowały na wielu płaszczyznach. Ważne jest stworzenie aktorowi sytuacji, która może nie wydawać mu się najwygodniejsza, ale za to pracuje na strukturę całości.

K.G.: Czy przy pracy nad spektaklem miała pani pewne dylematy, np. wystąpiły jakieś sprzeczne z tekstem wizje?

A. L.W: Podstawowa zmiana odnosi się do didaskaliów sztuki, w których pojawia się szczegółowy opis pracowni Rothko oraz tego,
co się w niej znajduje (m.in. gramofon, czy duża ilość obrazów). Następnie jest jedno zdanie „opcjonalnie scenografia może być abstrakcyjna". I my właśnie poszliśmy w tę drugą opcję. Tak naprawdę to, co wykreślałam ze sztuki, zarówno w słowach, jak i w gestach, to rodzajowość. Aktorom pozostawiłam jedynie „papranie się" w rzeczach malarskich i jeden obraz, który gra przez całą sztukę. Na końcu będzie mała niespodzianka, ale o tym nie powiem.

K.G.: Czyli abstrakcyjna scenografia podkreśla charakter twórczości malarza, o którym jest spektakl.

A. L.W.: Dokładnie tak.

K.G.: Rothko interesował się emocjonalnym przełożeniem kolorów. Pilnował również światła, w jakim prezentowane były jego obrazy. Niektóre z nich pokazywane były wręcz w półmroku. Tak samo jest w przedstawieniu? Kolory i światła odzwierciedlają emocje bohaterów?

A. L.W.:. Abstrakcyjna scenografia jest dla aktorów dużym utrudnieniem. Wszystko, co może być pomocne w graniu, zostało im zabrane. Pozostała jedynie palety i stół. Zabierając nadmiar rekwizytów, wierzyłam, że wszystko to stanie się prawdziwsze, wtedy emocje będą mogły zagrać bardziej. Starałam się, żeby i światło, i scenografia były bliskie temu, co dla swojej sztuki wymagał Rothko.

K.G.: Oglądała pani obrazy Marka Rothko?

A. L.W.: Razem z Julianem Świeżewskim dwa tygodnie przed premierą pojechaliśmy do Londynu, do Galerii Tate, żeby obejrzeć te obrazy. Oczywiście im więcej dowiadywałam się o tym malarzu, tym bardziej ceniłam jego dzieła. Zobaczyłam jak traumatyczne i dotkliwe potrafią być obrazy Rothko, jak bardzo potrafią zmienić odbiór świata. Jest tak, jak mówi on w sztuce „chciałbym, żeby tym wszystkim nażerającym się skurwysynom jedzenie stanęło ością w gardle, jak będą patrzyli na te obrazy". Dzieła te były dla niego samego dużym zaskoczeniem. Został poproszony o namalowanie ich na zlecenie restauracji, w czasach gdy jego malarstwo było jeszcze kolorowymi, atrakcyjnymi płaszczyznami. Problem polegał na tym, że trauma związana z wojna wyszła na jaw właśnie wtedy. Obrazy te miały być inne. Tak, jak mówi Ken, po prostu zdarzyła się sztuka. Odzwierciedlały one całą traumę i cierpienie, które były w środku. To jest trochę taka magia przepływu energii – jakby na zamówienie restauracji Rothko tworzy obrazy, które są wielkimi płaszczyznami pulsującej krwi. A potem decyduje się zerwać umowę, zwrócić pieniądze i zachować dzieła dla siebie. 

K.G.: To był ten moment przemiany, kiedy zmieniła się jego sztuka.

A. L.W.: Dokładnie tak. Był to jednak także moment, który doprowadził go do samobójstwa. Przestał wierzyć, że ludzie będą oglądać jego obrazy. Od tego czasu jego sztuka stawała się coraz ciemniejsza, aby ostatnie obrazy stały się monolitycznymi szaro- czarnymi „ołtarzami".

K.G.: Kolory na obrazach odzwierciedlały stan psychiczny Rothko, jego wnętrze. Czy w przedstawieniu będą do tego odniesienia?

A. L.W.: My mamy trzy kolory: biały, czerwony, czarny.

K.G.: Na ile spektakl w momencie premiery jest tożsamy z początkowym jego zarysem? Czy od początku istniała konkretna wizja spektaklu? Jak bardzo spektakl zmienia się w trakcie prób?

A. L.W.: Nigdy nie jest tak, że czytając tekst mam ostateczną wizję całości. Spektakl powstaje w trakcie prób. Oczywiście trzeba być jeden krok przed aktorami, tzn. należy trochę wcześniej wiedzieć różne rzeczy. Jest to dla mnie pewna podróż. Najpierw pewien szkic powstaje w mojej głowie, potem kształtuje się w czasie rozmów z muzykiem i scenografem, potem w pracy z aktorami. Najważniejsze jest wiedzieć, co się chce, a czego nie. Dochodzenie do finału jest pracą twórczą, ma w sobie coś z magii, w końcu nigdy się nie wie co zadziała, a co nie. Najistotniejsze, aby mieć w sobie swego rodzaju busolę, która poprowadzi cały zespół.

K.G.: Jak wygląda styl pani pracy nad spektaklem po premierze? Są reżyserzy, którzy już zbytnio nie ingerują w przedstawienie, a są i tacy, którzy po każdym przedstawieniu robią omówienia i dokonują zmian.

A. L.W.: Teatr ma w sobie to coś cudownego, że jest sztuką ulotną. Nie ma spektakli identycznych. Może się nawet tak zdarzyć, że spektakl jednego wieczoru jest o czymś innym, oczywiście w ramach pewnej umowy. Przynajmniej na początku, czyli kiedy, jak ja to nazywam, dopiero „lawa zastyga", to jest przez pierwsze dziesięć spektakli. Staram się być na każdym i robić omówienie. Kiedy opada stres po premierze, aktorzy często wymyślają bardzo fajne rzeczy po drodze. Warto to dostrzec i zachęcić. Ale tak naprawdę ten proces nigdy się nie kończy. Czasem spektakl po kilku miesiącach może być zupełnie inny. I to jest ważne, by nigdy nie zatrzymywać tego procesu, ale prowadzić go w tej głównej intencji, w której został tworzony.

K.G.: Bardzo dziękuję za rozmowę.

Kornelia Grzelecka
Dziennik Teatralny Warszawa
15 grudnia 2014
Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92 Notice: Undefined index: id in /var/zpanel/hostdata/zadmin/public_html/kreatywna-fabryka_pl/public/nowa_grafika/Application/modules/default/views/scripts/article/details.phtml on line 92

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...